[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znalezć. Wiecie, co zrobimy? Młody dziedzic uda się teraz ze mną na strych i trochę się tam
rozejrzymy. Na razie nie będziemy o niczym decydować. Przynajmniej do jutra rana. A wtedy
ta młoda dama będzie mogła nam towarzyszyć.
Christian burknął niezadowolony:
- No dobrze, możemy się tak umówić. A jutro możesz przyjechać razem z
Andersenem, Helle. Ma on coś do załatwienia po drugiej stronie jutro o ósmej. Bądz o tej
porze na nabrzeżu!
- Dziękuję - wymamrotała cicho Helle.
Pózniej zeszła razem z Peterem Thornem nad zatokę. W jego towarzystwie czuła się
bezpiecznie, nie interesował się nią w najmniejszym stopniu. Nie był dla niej nikim więcej niż
dojrzałym, odpowiedzialnym mężczyzną, na którym można polegać.
Granatowa noc kładła się łagodnie nad światem, księżyc odbijał się w wodzie, która
lekko się marszczyła. Helle rozmyślała nad wydarzeniami ostatnich dni i czuła wypełniający
ją cudowny spokój, teraz kiedy wkoło było tak cicho.
Peter nie zakłócał jej myśli aż do chwili, kiedy przybili do brzegu. Spoglądał na drugą
stronę, gdzie rysowała się wyraznie sylwetka wieży Vildehede.
- Gdzie właściwie mieszkasz? - spytała Helle.
Wskazał na mały, biały domek na prawo od majątku, położony w pobliżu lasu.
- Tam. Z tej strony wygląda trochę inaczej, dużo ładniej. Ale z bliska i w świetle dnia
widać, że jest zniszczony. Odprowadzę cię do domu.
- Myślisz, że nadal grozi mi niebezpieczeństwo?
- Nigdy nic nie wiadomo.
Dziewczyna zgodziła się bez większych protestów.
- Czy... dziedzic zachował się wobec ciebie niegrzecznie tam na wieży?
Helle nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć.
- To chyba moja wina, że nie potrafię radzić sobie w takich sytuacjach - odparła
wymijająco.
- Porozmawiam z nim - obiecał leśniczy.
- Tobie chyba też nie będzie łatwo? Jest przecież twoim chlebodawcą.
- Chłopak musi się nauczyć odpowiedniego zachowania - rzucił Thorn tonem
ostrzejszym niż zwykle. Po czym zapytał trochę zakłopotany. - A jak ci idzie pisanie?
Uśmiechnęła się z ulgą.
- Zaczęłam nową powieść, mam ją w głowie - roześmiała się. - Ten redaktor mnie
zachęcił. Udzielił mi kilku rad, o czym powinnam pisać, a czego unikać. Powiedział, że w
niektórych scenach ujawnia się ton subtelnej erotyki... O, przepraszam, nie wypada mi chyba
o tym mówić.
Znowu zachowała się zbyt impulsywnie. Ciągle mówi coś bez zastanowienia! O takich
rzeczach nie rozmawia się z Peterem Thornem, absolutnie! On chyba rzadko zagląda do
książek!
Lecz leśniczy ponownie zaskoczył Helle.
- Byłoby mi bardzo miło, gdybym mógł przeczytać coś, co napisałaś - powiedział
cicho.
Spojrzała na niego badawczo, trochę zarumieniona. Czy nie pomyślała o tym, że ci,
którzy kupią jej książkę, będą chcieli ją również przeczytać?
- Jeżeli naprawdę chcesz marnować na to czas, to... Mam w domu powieść, którą mi
zwrócono, tę, po której obiecywałam sobie tak wiele. Niestety to tylko rękopis, bo nie mam
maszyny do pisania.
- Bardzo chętnie go przeczytam - zapewnił poważnie.
Helle się ożywiła.
- Poczekaj, zaraz przyniosę!
Wbiegła do domu jak na skrzydłach. Teraz, kiedy wiadomo, że książka się nie ukaże i
nikt inny nie będzie mógł jej przeczytać, dobrze, że przynajmniej jedna osoba zapozna się z
jej treścią.
Podała leśniczemu rękopis utworu, zatytułowanego po prostu  Tęsknota , a on
obiecał, że postara się oddać go jak najprędzej. Następnie życzyli sobie nawzajem dobrej
nocy i Peter ruszył w powrotną drogę.
Helle stała jeszcze przez chwilę i patrzyła za nim, jak znika między krzewami
dzikiego bzu. Poczuła nieprzyjemne dławienie w krtani - strach albo potrzebę zatrzymania
leśniczego. Sama nie rozumiała, czemu.
ROZDZIAA IV
Helle powinna była się tego spodziewać: w wejściu stała gospodyni o siwiejących
jasnorudych włosach, nalana niczym góra drożdżowego ciasta, zwracając swe
wodnistoniebieskie oczy w stronę dziewczyny.
- No tak, czy uważasz, że to odpowiednia pora powrotu do domu?
- Rzeczywiście, zrobiło się trochę pózno, Ale nie mogłam wcześniej wyjść.
- Wiesz co? Ani trochę nie wierzę w to, jakoby pani Wildehede miała zaprosić ciebie,
prostą pomoc z domu starców, na wykwintną kolację! Myślę, że wyszłaś w zupełnie innej
sprawie. I do tego wracasz w towarzystwie tego leśniczego. Co ja mam o tym myśleć?
Helle zmieszała się.
- Ale... on tylko pomógł mi się przedostać na drugą stronę zatoki - jąkała. - Poza tym
jest przecież starszym człowiekiem.
- Starszym? On? - zawołała gospodyni skrzekliwym głosem. - Ma nie więcej niż
dwadzieścia osiem lat, wiem, bo moja kuzynka pracuje jako kucharka w majątku. Wszyscy
mówią, że ten mężczyzna jest niebezpieczny!
- Peter Thorn miałby być niebezpieczny? - uśmiechnęła się Helle niepewnie. - Wręcz
przeciwnie! Wcale nie zwraca na mnie uwagi, jeśli o to pani chodzi.
- Nie, nie chodzi o to! Nie zwraca na ciebie uwagi, bo nienawidzi kobiet - rzekła
gospodyni z triumfem. - Nie czeka cię z jego strony nic dobrego, wierz mi! Wydaje mi się, że
pełni rolę przyzwoitki dla ciebie i tego bogatego uwodziciela. Ale ja nie mam zamiaru brać
udziału w tej komedii. Daję ci tydzień na spakowanie się i znalezienie innego mieszkania. To
przyzwoity dom, chyba wiesz!
Helle przeraziła się. Nie dlatego, żeby jej się tu podobało, ale znalezienie nowego
pokoju nie będzie łatwe, zwłaszcza że nie ma pieniędzy na wpłacenie zaliczki.
Gospodyni poszła do siebie. Helle nie pozostało nic innego, jak położyć się spać.
Zmartwiona wśliznęła się do łóżka i naciągnęła kołdrę po uszy. Długo leżała, nie
mogąc usnąć, i wpatrywała się w jasną noc, aż księżyc skrył się za drzewami.
Następnego dnia rano stary Andersen pomógł Helle przeprawić się przez zatokę.
Dziewczyna stanęła na dziedzińcu majątku, nie bardzo wiedząc, co robić. W domu Christiana
panowała cisza, rolety na pierwszym piętrze były zaciągnięte. Dziedzic najwidoczniej nie
należał do rannych ptaszków.
Helle nie miała ochoty wchodzić kuchennymi drzwiami i tłumaczyć służbie, po co
przyszła. Zbyt wiele pytań, zbyt wiele badawczych spojrzeń.
Niepewnie podążyła ścieżką, która, jak sądziła, prowadziła do mieszkania leśniczego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl