[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Hej, tam! - zawołał. - Nie wolno tam wchodzić pojedynczo, więc co byś powiedziała,
żebyśmy poszli razem? - Pomógł jej zejść z ostatnich szczebli.
- Jestem tu z oficjalną misją - odrzekła. Otworzyła torbę trzymaną na ramieniu, by pokazać
mu tabliczkę i materiały do pisania. - Mam zmierzyć i nakreślić schemat korytarzy, zanim się w
nich pogubicie - wręczyła mu składaną miarkę. - Właśnie zostałeś wybrany na drugiego do
pomocy.
Piemur nie miał nic przeciwko temu.
- Drzwi są z tamtej strony - powiedział. - Myślę, że to dobry punkt, żeby zacząć - ujął ją za
łokieć i poprowadził we właściwym kierunku.
Podczas pracy oboje marnowali sporo czasu, zaglądając do skrzynek i podziwiając
różnorodne przedmioty.
- Są to głównie rzeczy, których albo mieli pod dostatkiem, albo nie potrzebowali
natychmiast - zauważyła Jancis szperając w skrzyni pełnej inkrustowanych łyżek wazowych i
odskakując na bok, kiedy jedna z nich rozpadła się jej w ręku.
- Zawsze potrzebuje się butów! - odparł Piemur wracając do pomiarów. - Ten pokój mierzy
dwadzieścia na piętnaście kroków - oznajmił. Przeszli do następnego pokoju, poprzez duże
jaskinie, noszące ślady sztucznego wyrównywania ścian i sklepienia.
- Jak oni mogli ciąć litą skałę jak kucharz pieczonego intrusia? - spytała Jancis, przeciągając
dłonią po łuku drzwi.
- To ty jesteś kowalem, więc mi powiedz.
Zaśmiała się.
- Nawet dziadzio nie ma pojęcia.
- Ty nigdy nie obrabiałaś metalu, co? - wypalił w końcu Piemur, nie mogąc się już
pohamować. Nie była dziewczyną o delikatnej budowie, ale również nie posiadała wyrobionych
muskułów, które widział u kowali.
- Kowalstwo to więcej niż obróbka metalu czy szkła na gorąco. Ja zajmuję się głównie
niewielkimi mechanizmami o precyzyjnej budowie. Potrafiłbyś zrobić pozytywkę?
- Wiem, jak działa - powiedział Piemur, po czym uniósł kosz z żarem, by zajrzeć do
następnego pomieszczenia. - Co my tu mamy?
- Meble? - Jancis zbliżyła światło sprawiając, że cienie przybrały realne kształty. - Krzesła,
stoły, wszystko z metalu albo z tego drugiego materiału, którego tak często używali - ze
znajomością rzeczy pogłaskała jeden z blatów.
- O, szuflady! - wykrzyknął Piemur, szamocząc się z jednym z biurek. - Spójrz! - uniósł
garść cienkich wałeczków o zaostrzonych końcach. - Pałeczki do pisania? A to? - wyjął spinacze, a
potem przezroczystą listewkę, cienką jak paznokieć i szeroką na palec, po obu krawędziach mającą
cienkie kreseczki i cyfry. - Według jakiego systemu oni mierzyli?
Podał jej listewkę, a ona obejrzała ją uważnie.
- Wygodne, bo można przez nią patrzeć - zauważyła i włożyła ją do swojej torby. - Dziadek
będzie chciał ją zobaczyć. Co jeszcze znalazłeś?
- Więcej tych ich bezużytecznych tabliczek. Chyba wszystkie szuflady są tego pełne... -
przestał narzekać, kiedy otworzył najgłębszą szufladę i zobaczył równo ułożone foldery. Wyjął
jeden. - Numery i literki nic mi nie mówią - westchnął.
Podał jej folder i wyciągnął następny.
- Wszystko na czerwono i podkreślone. To chyba zapiski, o które chodziło mojemu
Mistrzowi!
- Czy to nie są takie same napisy i literki jak na tych skrzyniach? - spytała Jancis.
Piemur jęknął, myśląc o stertach skrzynek i pudeł, które mieli.
- Nie mam zamiaru porównywać. Czy oni nie mogli zostawić czegoś napisanego w
normalnym języku?
- To drażni dziadka - mówiła Jancis dalej, badając zawartość następnych szuflad. - To, że
tyle wiedzy straciliśmy przez setki Obrotów. Nazywa to zbrodnią.
Jancis właśnie otworzyła szeroką płytką szufladę na środku biurka i wyciągnęła z niej
bardzo cienką, luzną kartkę z tego samego trwałego materiału, z którego były wykonane mapy.
Spojrzała na napis w nagłówku.
- EWAKUA... śmieszne są te litery... - stwierdziła. - Aha, plan ewakuacyjny. I więcej cyfr -
nagle aż zachłysnęła się powietrzem. - Plan płaskowyżu z nazwami. SZPITAL, MAGAZYN,
WET., LAB., ADMIN., SIWSP. Wszystko nazwane według użytkowania - obróciła się ku
czeladnikowi, oczy jej błyszczały, kiedy podawała mu kartkę. - Myślę, że to jest ważny dokument,
Piemurze.
- Masz rację. Ale sprawdzmy, co jeszcze znajdziemy.
Meble były spiętrzone tak bardzo, że byli w stanie dotrzeć tylko do jeszcze jednego biurka.
Nie wszystkie szuflady były tak pełne jak te, które Piemur otworzył jako pierwsze, ale każda
zawierała interesujące notatki. Ostatniego odkrycia dokonała Jancis. Był to podłużny przedmiot z
wystającymi guziczkami z cyframi i czterema znakami arytmetycznymi, otoczonymi innymi
guziczkami. Zgodzili się oboje, że jej dziadek powinien to zobaczyć.
Większość mebli była w dobrym stanie, bo zespół jaskiń był suchy. Jedynie odchody węży
tunelowych piętrzyły się we wszystkich kątach.
- Biedne, głodne stworzonka - powiedziała Jancis z udawaną sympatią. - Tyle przedmiotów
i nic jadalnego.
- Jadalne rzeczy pewnie już dawno zjadły. - Piemur zauważył, że żar zaczynał ciemnieć. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl