[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poślubiła jeszcze nikogo! Nie śmiałem nawet o to pytać.
O tak, świetny pomysł, Wasza Królewska Mość orzekł
Lord Kanclerz. Byłby to niewątpliwie najlepszy wybór, ale
niestety, ona odrzuca wszystkich adoratorów. Jej ojciec nie po
siada się z rozpaczy.
Odrzuca wszystkich? powtórzyłem. Starałem się nie
okazywać, jak bardzo jestem podekscytowany. Ciekawe dla
czego. Niech osiodłają mi konia.
Ależ... Powinniśmy wysłać do jej ojca oficjalne pismo...
To zbyteczne. Osiodłać mi konia poleciłem. Wstałem,
przeszedłem do mojej sypialni, przebrałem się w moje najświet-
niejsze odzienie i wziąłem kilka drobnych przedmiotów.
Chciałem już wyjść, ale nagle zamarłem. Miałem wrażenie,
jakby powstrzymała mnie potężna niewidzialna pięść. I jakby
" rzeczywiście pod wpływem silnego ciosu, opadłem na krzesło.
Różyczka, moja droga Różyczka. Znowu ujrzałem ją w kajucie pod pokładem, z
wyciągniętymi błagalnie ramionami. Przeszyło mnie pragnienie silne jak nigdy dotąd, aby
204
znowu być nagi. Opadły mnie też inne szalone myśli. Przypomniało mi się, jak ujarzmiałem
Lexiusa w jego komnacie w pałacu Sułtana, jak posiadłem Jerarda, znowu czułem tkliwość,
jak wtedy, w tych wspaniałych chwilach, gdy patrzyłem na ciało pokrywające się purpurą pod
moją otwartą dłonią. Niebezpieczne przebudzenie miłości do tych, których bezlitośnie
karałem, do tych, którzy należeli do mnie!
Różyczka!
O dziwo, wymagało to sporej dawki odwagi, bym wstał z krzesła. Ale przecież tego właśnie
chciałem, pragnąłem tego gorąco! Sprawdziłem kieszeń, gdzie trzymałem świecidełka
przeznaczo-
238
ne dla niej. A potem dostrzegłem samego siebie w odległym zwierciadle: Jego Królewska
Mość w purpurowym aksamicie i czarnych butach, z rozwianą opończą podszytą
gronostajami i pomachałem do mego odbicia.
Laurent, ty diable szepnąłem z kwaśnym uśmiechem.
Dotarliśmy do zamku nie anonsowani, tak jak chciałem, a ojciec Różyczki z promienną
twarzą wprowadził nas do Wielkiej Sali. Ostatnio nie zjawiało się tu tak wielu konkurentów
jak wcześniej. Jemu zaś zależało na zawarciu sojuszu z naszym królestwem.
Ale muszę cię ostrzec, Wasza Królewska Mość po
wiedział lojalnie. Moja córka jest dumna, miewa humory
i nie przyjmuje nikogo. Całymi dniami siedzi przy oknie i oddaje
się marzeniom.
Pozwól, Wasza Królewska Mość odparłem. Wiesz,
że mam uczciwe intencje. Po prostu wskaż mi drzwi do jej
komnaty i zostaw resztę mnie.
Siedziała przy oknie tyłem do drzwi i nuciła coś cicho, a jej włosy, skupiające na sobie blask
słońca, wyglądały jak spienione złoto.
Moja najdroższa! Miała na sobie suknię z różowego aksamitu, ozdobioną srebrnymi listkami.
Jakże pięknie ten strój uwydatniał zgrabne ramiona. Ramiona tak soczyste jak reszta ciała,
pomyślałem. Są tak słodkie, że chciałoby się je wycisnąć jak smakowite owoce. Gdybym
teraz mógł spojrzeć na jej piersi... i te oczy...
205
Znowu targnął mną ten silny, wyimaginowany cios w serce.
Stanąłem tuż za nią, a gdy drgnęła, wyczuwając czyjąś obecność, nakryłem jej oczy dłonią
obleczoną w rękawicę.
Kto się ośmielił?! szepnęła. W jej głosie zabrzmiał
lęk połączony z błaganiem.
Cicho, księżniczko odparłem. Oto przybył twój
pan i władca, konkurent, którego nie odważysz się odrzucić!
Laurent! jęknęła. Odsunąłem dłonie z jej powiek, a ona
239
wstała, odwróciła się i padła w moje ramiona. Zacząłem całować ją namiętnie, niemal
miażdżąc jej wargi. Była wspaniała i uległa jak wtedy, pod pokładem statku, tak samo
soczysta i rozgorączkowana, i niepohamowana.
Laurent, chyba nie przyjechałeś naprawdę prosić o mą
rękę?
Prosić, księżniczko, prosić? odparłem. Przybyłem
tu z poleceniem! Językiem rozwarłem szeroko jej usta, mocno
ścisnąłem piersi przez różowy aksamit. Masz mnie poślubić,
księżniczko. Będziesz mą królową i niewolnicą.
Och, Laurent, nie śmiałam nawet marzyć o takiej chwili!
szepnęła. Na jej twarzy pojawiły się prześliczne rumieńce,
oczy błyszczały. Na nodze czułem przez suknię żar jej ciała.
I znowu doznałem przypływu miłości, przemożnej i połączonej
z oszałamiającym poczuciem posiadania i władzy. Objąłem ją
mocniej.
Idz do ojca, powiedz mu, że będziesz moją żoną, że wy
206
jeżdżamy do mego królestwa. Potem wróć tutaj!
Posłuchała bez sprzeciwu, a gdy wróciła, zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na mnie
niepewnie.
Zarygluj drzwi poleciłem. Wyjedziemy za parę
chwil i chcę cię posiąść dopiero w moim królewskim łożu, ale
najpierw muszę przygotować cię odpowiednio do podróży. Zrób,
co ci powiedziałem.
Zasunęła rygiel i podeszła do mnie uosobienie piękna. Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem
dwa prezenty od królowej Eleanory: dwie złote małe klamerki. Różyczka nakryła usta dłonią.
Czarujący gest, lecz daremny. Uśmiechnąłem się.
Tylko nie mów mi, że będę musiał tresować cię od nowa
powiedziałem. Pogroziłem jej palcem i pocałowałem szybko.
Wsunąłem dłoń w jej obcisły stanik i zatrzasnąłem klamerkę na
jednym sutku, następnie potraktowałem tak samo drugi. Drżenie
przebiegło jej ciało od pasa po otwarte usta. Taka cudowna
udręka.
Wyjąłem z kieszeni drugą parę klamerek.
Rozsuń nogi poleciłem.
240
Ukląkłem przed nią, zadarłem wysoko suknię i sięgnąłem ręką, aż poczułem jej nagą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]