[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O dziewiątej nadal go nie było.
Być może poszli zjeść razem kolację. Kto wie, może Sebastian zawiózł Philipa do
swojego apartamentu, żeby ojciec spotkał się z całą rodziną?
Z powodu ślubu Vangie do Seattle zjechała cała rodzina Savasów, wszyscy bracia i
siostry. Neely pomyślała, że przyjemnie byłoby tam teraz być. Z pewnością przyjemniej
niż robić uniki przed latającymi spodkami w mieszkaniu Maksa.
Wzięła prysznic, wróciła na dół. Było po dziesiątej. Nakarmiła wszystkie zwie-
rzątka. Pobawiła się z kotkami. Wreszcie sięgnęła po skrzypce i zaczęła grać. Muzyka
jak zwykle okazała się leczniczym balsamem.
Wrócił po północy.
Wyglądał koszmarnie.
Miał kamienną twarz, był śmiertelnie poważny, spięty i zamknięty w sobie. Wy-
glądał tak jak dawniej, jak Człowiek z Lodu. Ostatnio Sebastian rzeczywiście się zmienił.
Nie tylko w domu, ale i w pracy częściej się uśmiechał, był bardziej rozmowny i odprę-
żony. Czasem nawet zdarzało mu się zaśmiać.
Ale nie tej nocy.
- Co się stało?
Spojrzał na nią oczami bez wyrazu.
- Nic - odparł głosem wypranym z emocji.
Zamknął drzwi, zrzucił płaszcz, usiadł na sofie.
Jeden z kotków podszedł do niego i zaczął się bawić jego sznurówkami. Sebastian
spojrzał na zwierzę nieobecnym wzorkiem. Zachowywał się tak, jakby był na autopilo-
cie.
- Seb, co się stało? - zapytała Neely mocno już zaniepokojona. - Widziałeś się z
ojcem?
Pokręcił głową.
- Nie.
R
L
T
Wstał, poszedł do kuchni, nalał sobie szklankę wody, wypił ją jednym haustem,
wrócił do salonu i usiadł dokładnie w tym samym miejscu na sofie. Zachowywał się jak
robot.
- Seb, powiedz mi...
Jego oczy były pochmurne, nieprzeniknione.
- Co mam powiedzieć? Nie ma nic do powiedzenia.
Neely nie dawała za wygraną.
- Musisz mi powiedzieć.
Podeszła do niego wolnym krokiem. Stanęła tak blisko niego, że rzęsami dotykała
jego rzęs.
- Neely... - szepnÄ…Å‚. - Chyba nie chcesz...
- Chcę - odparła.
Była świadoma tego, co mówi. Objęła go ramionami. Przytuliła do siebie wdycha-
jąc jego zapach, wchłaniając jego ciepło.
Nie wiedziała, jak długo tak trwali w objęciach. Wiedziała tylko, że zarówno ona,
jak i on, tego potrzebujÄ….
Oraz że potrzebują jeszcze czegoś. Tego, co od tak dawna w nich narastało. Przed
czym tak długo się broniła. Bała się ewentualnej ceny tego kroku. Bała się tego, co bę-
dzie dalej.
W tej chwili jednak przestała o tym myśleć.
- Neely... ostrzegam... - wyszeptał.
- Nic nie mów - odparła.
Pocałowała go. Jeszcze mocniej do niego przywarła. Zebrała się na odwagę.
Chciała podjąć ryzyko.
Bo miłość to zawsze ryzyko, pomyślała.
- Kocham cię - powiedziała szeptem.
Zamarł na chwilę. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie kochasz. Nie możesz...
Neely uśmiechnęła się i znowu go pocałowała.
- Za pózno.
R
L
T
Leżeli w łóżku w jego pokoju, oświetlonym jedynie blaskiem księżyca.
Oto właśnie różnica pomiędzy miłością a fizycznym zbliżeniem. To drugie kręci
się wokół ciała, tylko i wyłącznie. Miłość co prawda angażuje ciało, lecz jest czymś
znacznie więcej niż czerpaniem fizycznej przyjemności. Polega na stawaniu się częścią
tej osoby - oraz pozwoleniu, by ta druga osoba stała się częścią ciebie.
To przerażające.
To niebezpieczne.
I absolutnie przecudowne.
W ciemności widziała jego twarz, oraz uśmiech, łagodny, spełniony. Czuła jego
ciepło, bez którego już teraz nie wyobrażała sobie życia.
Musiała jednak zadać mu to pytanie.
- Seb? - Uniosła głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. - Czy powiesz mi... co się
stało?
- Nie przyszedł - powiedział wreszcie.
Jego ton był lekki, nonszalancki. Zawsze go używał, gdy mówił o rzeczach trud-
nych bądz bolesnych. Bał się przyznawać do tego, że cierpi.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
To był wymarzony dzień na ślub.
Po prostu idealny - ciepły i słoneczny, lecz nie upalny; wiała lekka bryza, lecz nie
dął wiatr. Na niebie nie było ani jednej chmury, co w północno-zachodniej części Stanów
Zjednoczonych, było zjawiskiem z gatunku nieprawdopodobnych.
Neely spojrzała na Vangie i uznała, że jest przepiękną panną młodą. Już z natury
była śliczną dziewczyną, lecz dziś, z pięknymi włosami upiętymi w wyrafinowany kok,
w długiej, białej sukni, która była prosta, lecz wysmakowana, oraz z roziskrzonymi
oczami wyglądała wprost przepięknie. Jak bajecznie szczęśliwa panna młoda, którą w
istocie była.
Dzisiaj rano Neely była z niej bardzo dumna. Kiedy szykowały się do ślubu wszedł
Sebastian. Pomimo tego, że jej matka i siostry próbowały właśnie odpowiednio umoco-
wać tren, Vangie nagle zerwała się z miejsca i rzuciła bratu w ramiona.
- Dziękuję - powiedziała. - Dziękuję za to, że próbowałeś... porozmawiać z tatą. -
Zrobiła krok do tylu, trzymając jego dłonie w swoich i uśmiechając się lekko. - Dziękuję
za wszystko. JesteÅ› najlepszy!
Istotnie był najlepszy, pomyślała Neely. Kochała go za uśmiech, którym odpowie-
dział na słowa Vangie.
- Jestem po to, by ci pomagać - odparł.
Wszyscy wiedzieli, że to prawda. Mimo że nie udało mu się wytrzasnąć ojca, to i
tak robił dla wszystkich członków rodziny wszystko, co w jego mocy.
Zawsze znalazł chwilę, by każdego wysłuchać, by dać radę, wesprzeć. Pomagał
zażegnywać wszelkie kryzysy w przygotowaniach do ślubu. Dopilnowywał miliona in-
nych małych spraw. Dziś rano, to właśnie Sebastian zawiązał wszystkim swym braciom
krawaty.
Neely siedziała teraz wraz z gośćmi w rzędach białych krzeseł ustawionych na
trawniku z widokiem na cieśninę. Czekała na kolejne zadanie Sebastiana, to najważniej-
sze - poprowadzenie siostry do ołtarza.
R
L
T
Neely miała nadzieję, że robiąc to Sebastian będzie się uśmiechał. Miał naprawdę
piękny uśmiech. Nie często pokazywał go światu, ani nawet jej. Jednak każdego ranka
uśmiechał się, kiedy budziła się w jego ramionach.
Miała nadzieję, że któregoś dnia ten sam niesamowity uśmiech ujrzy na jego twa-
rzy z daleka, kiedy będzie się zbliżać do ołtarza... w dniu ich własnego ślubu.
Zbyt wcześnie, by o tym myśleć, zganiła się Neely.
Kwartet smyczkowy zaczął grać. Wszyscy wstali i odwrócili się, by podążać wzro-
kiem za panną młodą, która miała przejść prosto do przystojnego i zżeranego przez ner-
wy Garretta, który czekał ze swoim drużbą i księdzem.
Najpierw wyszła mała Sarah z poważną miną, potem Jenna i trojaczki Ariadna,
Alexa oraz Anastasia.
Neely nadal nie wiedziała, która jest która, lecz każda wyglądała równie pięknie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl