[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słyszycie, jak damskie serca pękają niczym upuszczone gliniane dzbanki.
Sokół milczał przez chwilę zaskoczony, a potem jego uśmiech przekształcił się w ciepły,
męski śmiech.
Kruk obejrzał się, słysząc ten głos.
- Widzę, że poznałeś Jannę! - zawołał wesoło. - Ma najwspanialsze ...
- Poczucie humoru - przerwała znużonym tonem.
- Za to i dwie ćwierćdolarówki można dostać kubek kawy.
Kruk zmrużył oczy, słysząc w jej głosie niechęć. Przypomniał sobie tę noc, kiedy uciekła od
jego gruboskórnego towarzystwa i zamknęła się na dziobie ze szkicownikiem.
- Potrzebujesz czegoś z łodzi? - spytał Sokół, z ledwie skrywaną ciekawością przenosząc
spojrzenie od Janny do Kruka.
Odetchnęła głęboko, pochwyciła brzegi nie istniejących skarpetek i podciągnęła je.
- Nic - stwierdziła z wymuszonym uśmiechem.
- To jedna z zalet bycia rozbitkiem: nie ma się żadnego bagażu. Właściwie niczego, nawet
własnego ubrania.
Sokół pytająco uniósł brwi, ale milczał. Janna patrzyła z zazdrością, jak jednym zwinnym
skokiem ląduje na kei. Szczelina wody między burtą a nabrzeżem wydawała się jej niezwykle
szeroka. Była pewna, że pokonując tę odległość, wpadnie do wody, jeszcze mocniej
uświadamiając Krukowi, jak bardzo różni się od tej zawsze doskonałej, eleganckiej Angel.
- Pomogę ci.
Janna zaskoczona spojrzała w pełne współczucia oczy Sokoła. Wyciągnęła ręce i została
przeniesiona na keję tak zręcznie, jakby nic nie ważyła.
- Dzięki - powiedziała. - Przy moim szczęściu wpadłabym do zatoki. - Przeniosła wzrok z
twarzy Sokoła tam, gdzie Kruk i Angel stali ramię w ramię.
I nagle poczuła, że wolałaby znalezć się w wodach zatoki niż na tym wybrzeżu.
Pora na czarujący uśmiech i pożegnanie się z człowiekiem, którego kochała.
- Nieprzyjemna podróż? - zapytał Sokół, podążając wzrokiem za jej spojrzeniem.
- Można tak to określić. Straciłam sprzęt, szkicownik, łódz i &
- Serce - dokończył Sokół zbyt cicho, by usłyszał go ktokolwiek prócz Janny.
Zacisnęła wargi. Te bystre oczy widziały zbyt wiele.
- Przereklamowany organ. - Wzruszyła ramionami. - Ciało bez niego całkiem niezle
funkcjonuje. Sokół zaczął coś mówić, lecz Janna przerwała mu z nadmiernie wesołym
uśmiechem.
- Jestem pewna, że macie sobie wiele do powiedzenia - oświadczyła stanowczo. - Powiedz
Krukowi że zostawię jego koszulę u tego chłopca od benzyny.
- Czemu sama mi tego nie powiesz? - spytał Kruk, podchodząc akurat w tej chwili.
Dostrzegł badawcze spojrzenie Angel i uświadomił sobie, że niezbyt dobrze ukrywa gniew.
Nie spodziewał się jednak, ze zobaczy nagle Jannę w ramionach Sokoła, ujrzy, jak wpatruje
się w twarz mężczyzny, jakby lada chwila spodziewała się drugiego wschodu słońca.
- Nie przypuszczał, że Janna zechce zniknąć z jego życia bez słowa. Wiedział, że
wdzięczność to ulotne uczucie, jednak rozgniewała go myśl, że mogłaby wyrzucić z pamięci
te ostatnie kilka dni, jakby się nigdy nie zdarzyły. Zanim uświadomił sobie, co się dzieje, obe-
jmował już Jannę dokładnie w taki sposób, w jaki obiecał sobie, że więcej nie zrobi.
- Możesz oddać mi tę koszulę jutro, kiedy po ciebie przyjadę - powiedział, a ton jego głosu
świadczył wyraznie, ze me chce nawet słyszeć o odmowie.
- Przyjedziesz? -powtórzyła niepewnie Janna a serce jej zadrżało. Próbowała stłumić
nadzieję, że :Kruk niechętnie się z nią rozstaje.
- Na piknik na północnej plaży. Jeśli będzie jasny dzień. Bardzo jasny. Inaczej każda plaża
będzie dobra -dodał.
- Jasne - powtórzyła, choć niczego nie rozumiała.
- Zgadza się. Tylko wtedy możesz naprawdę zobaczyć.
Janna westchnęła głęboko.
- Pomóż mi. Nie rozumiem.
Uśmiech zmienił surowe rysy Kruka. Objął ją za szyję i pociągnął lekko, wyrywając przy
okazji z uścisku Sokoła.
- Miło, że pamiętałaś, do czego się nadaję - mruknął.
- Do pomocy?
- Między innymi.
- Och, dalej nie rozumiem - szepnęła Janna, czując, że umysł, podobnie jak całe ciało,
rozpływa się pod dotykiem ciepłej dłoni Kruka. - Przez ciebie nie mogę zdobyć się na
szlachetność - dodała bez namysłu i skrzywiła się. To, że najpierw mówi, a potem myśli,
stało się w obecności Kruka regułą.
- Szlachetność? - zapytał.
- Ja ... myślałam, że chcesz uczcić wasze spotkanie bez ... obcych.
Kruk mruknął coś cicho pod nosem.
- Jeśli cokolwiek mnie irytuje, to taka szlachetność - dodał, nie zważając na fakt, że to
oświadczenie nie przemawia na jego korzyść.
Szlachetność wymagała, by zrezygnował z Janny natychmiast. I nagle zrozumiał, że nie
może być o tym mowy. Zanim wróci do Seattle, Janna spędzi jeszcze kilka dni na Wyspach
Królowej Charlotty. Nie było żadnego powodu, by tych dni nie mogli spędzić razem. Istniało
wiele powodów, dla których nie powinni tego robić, ale żadnego, by uczynić tego nie mogli.
- Chyba nie jesteś tak spózniona z. pracą, by nie poświęcić kilku dni na wycieczkę w
moim towarzystwie?
Janna na chwilę zamknęła oczy. Nic mogla znieść spojrzenia Kruka, które przenikało ją,
widząc zbyt wiele. Ale ona też widziała za dużo. Cokolwiek Kruk odczuwał do Angel, z
pewnością nie pożądali się nawzajem. A przecież Janna wiedziała, że Kruk zdolny jest do
zmysłowości i żywiołowej namiętności. Kruk nie kochał Janny, ale jej pragnął.
A ona pragnęła go w ten sam sposób. I kochała go za bardzo, by odmówić mu
czegokolwiek.
Nie zauważyła dwojga obserwujących ją ludzi:
Sokoła ze wpółczuciem i Angel z coraz większym zdziwieniem i zachwytem. Janna widziała
tylko Kruka, człowieka, na którego czekała przez całe życie.
Człowieka, którego straciła.
Jednak jeszcze nie całkiem. Mogła spędzić z nim kilka dni w tym raju.
- Nie muszę już więcej rysować. Wszystko, co potrzebne, znalazłam w Zatoce Totemu - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl