[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy jesteś zazdrosny?
- A jeślibym był? - odpowiedział pytaniem i otoczył ją
ramieniem.
Wysunęła się zręcznie z uścisku i roześmiała się na widok
strapionej miny Neala.
- To byłby twój problem, prawda? Czy chcesz trochę chipsów,
czy zamierzasz jeść sos oblizując palce?
Dostosowywanie się do zmieniających się nastrojów Holly z
pewnością jest wyczerpujące, pomyślał ponuro Neal.
- Chyba wezmę trochę chipsów.
- O wiele bardziej elegancko - zaaprobowała poważnie, ale jej
oczy się śmiały.
51
RS
Zanim Neal zareagował, ktoś gwałtownie potrącił go z tyłu.
- Och, bardzo mi przykro - usłyszał damski głos. -Potknęłam się
o... - Gdy Neal odwrócił się ku kobiecie, zaparło jej dech. - Pan
Archer!
Neal pomyślał, że zna tę zarumienioną młodą kobietę, ale nie
mógł sobie przypomnieć skąd.
- Pani jest....
- Peggy Pearl, z księgowości - wyjaśniła, patrząc na niego
rozszerzonymi, niespokojnymi oczami. Przyciskała rękę do dekoltu
obcisłego letniego sweterka,jakby chciała zasłonić kremową skórę. -
Przepraszam, że na pana wpadłam. Nigdy nie przypuszczałam, że
zobaczę pana u... To znaczy, nie wydaje się... Nie wiedziałam, że pan
zna... - jąkała się przerażona.
- Nie ma potrzeby przepraszać, Peggy. Rozumiem. Trochę tu
tłoczno, prawda? - Neal starał się uspokoić młodą kobietę, choć
wiedział, że to beznadziejne. Peggy, która miała najwyżej
dziewiętnaście lat, widziała w nim tylko pana Archera, sztywnego
dyrektora. W jej oczach czterdzieści lat oznaczało niemal wiek
starczy. Nic dziwnego, że była taka zaskoczona, ujrzawszy go na tym
hałaśliwym przyjęciu.
- Hej, Peg, co się dzieje? Myślałem, że mamy tańczyć. -
Rozdrażniony młody mężczyzna z podrapaną twarzą i wiszącym
kolczykiem w uchu złapał Peggy za ramię.
52
RS
- Uspokój się, Scott - syknęła Peggy przez zaciśnięte zęby. - To
mój szef, pan Archer. - Czy wspominałam ci o nim? Panie Archer, to
mój chłopak, Scott.
Z miny Scotta Neal wywnioskował, że młody człowiek sporo o
nim słyszał.
- Ach, tak - wymamrotał Scott. - Hej, jak leci?
- Miło cię poznać, Scott.
- Musisz być cholernie bogaty, prawda?
- Scott - jęknęła zrozpaczona Peggy. Neal usłyszał za plecami
zduszony śmiech Holly.
Scott spojrzał z zakłopotaniem na zirytowaną dziewczynę.
- Co ja takiego powiedziałem?
- Chodzmy zatańczyć - wymamrotała Peggy i spojrzała
przepraszająco na Neala. - Do zobaczenia w biurze, panie Archer.
- Jeśli mnie nie wyleją - dodała przez zęby, oddalając się wraz z
chłopakiem. - Doprawdy, Scott. Jak mogłeś powiedzieć coś takiego?
Jesteś taki...
- Co ja takiego powiedziałem? - znów spytał zdziwiony Scott, a
jego pytanie zagłuszyło resztę wykładu Peggy.
Neal odwrócił się do Holly, która śmiała się, zasłoniwszy usta
ręką.
- Uspokój się.
- Tak, proszę pana. Panie Archer - mówiła chichocząc. - Nie
chciałabym obrazić swego... cholernie bogatego znajomego.
53
RS
Neal, który podejrzewał, że Holly nie interesuje się wcale jego
kontem w banku, popatrzył na nią groznie.
- Czy miałabyś coś przeciwko temu, żebyśmy wyszli wcześniej?
- spytał. - Peggy nie będzie mogła się bawić, dopóki będzie tu jej szef.
- Innymi słowy, masz już dość przyjęcia u Jimbo i jesteś gotów
je opuścić.
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Nie, ja też jestem gotowa. Nie mogę znieść, że mała Peggy
cierpi. - Odwróciła się i przyłożyła dłonie do ust. - Hej, Jimbo!
Neal skrzywił się, ale wrzask poskutkował. Z tłumu wynurzył się
Jimbo.
- Krzyczałaś, mała? - spytał łagodnie i pociągnął Holly za pukiel
włosów. Neal zdziwił się, dlaczego przedtem nie zauważył ich
braterskiej poufałości.
- Tak. Wychodzimy już. Chciałam się tylko pożegnać. To było
wspaniałe przyjęcie, jak zwykle.
- Dzięki. Cieszę się, że się dobrze bawiłaś. - Kuzyn pochylił się i
ucałował ją w policzek. A potem wyciągnął rękę do Neala. - Miło
było cię poznać, Neal. Może spotkamy się kiedyś w gronie rodziny
Baldwinów?
- Jimbo - ostrzegła łagodnie Holly, pokazując wszystkie zęby w
fałszywym uśmiechu. - Jakby ci się podobało, gdybym powiedziała
ciotce Sally o tej eskapadzie ze striptizerką, hm?
Jimbo uniósł olbrzymie ręce w geście poddania.
- Przepraszam. Koniec ze swataniem. Neal roześmiał się.
54
RS
- Czy Holly zawsze tak łatwo potrafi cię zastraszyć?
- Tak. To się zaczęło we wczesnym dzieciństwie.
- A ty się poddałeś - odparła z czułością Holly. Jimbo
uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Tak, chyba rzeczywiście tak było. Holly wzięła Neala pod
ramię.
- Jestem gotowa, skoro ty jesteś, żeglarzu.
Neal był gotowy - bardziej niż gotowy. Nie był tylko pewny, czy
mają na myśli to samo.
Gdy prowadził ją przez tłum do drzwi, Holly otarła się o niego i
przez chwilę poczuł dotyk jej małych, twardych piersi.
Może jednak myślimy o tym samym, westchnął, pełen nadziei.
55
RS
ROZDZIAA 4
Holly zapięła pas bezpieczeństwa, uruchomiła samochód i wciąż
uśmiechnięta, spojrzała na Neala.
- Przyjęcie było świetne, ale miło wydostać się z tego hałasu i
zamieszania, prawda?
- Bardzo miło - potwierdził, zapinając pas.
Czy uważał, że randka już się skończyła? Holly była innego
zdania.
Nagle Neal, jakby czytał w jej myślach, powiedział:
- Jestem głodny. Nie miałem okazji zjeść kolacji. Może się
gdzieś wybierzemy?
- Doskonały pomysł - zgodziła się natychmiast Holly. - Ja też nie
jadłam.
- Czy lubisz meksykańską kuchnię?
- Uwielbiam.
Neal powiedział cicho, starając się, by jego głos brzmiał
obojętnie:
- Tak się składa, że właśnie mam tortillę w lodówce. Moja
gospodyni przygotowała ją na dzisiejszą kolację, ale pracowałem do
pózna i nie miałem czasu na jedzenie. Starczy dla nas dwojga.
Musimy tylko odgrzać ją w kuchence mikrofalowej. Przypuszczam, że
nawet pokroiła sałatkę.
- To brzmi... zachęcająco - powiedziała z namysłem Holly.
Próbowała odczytać myśli Neala z jego kamiennej twarzy. Czy to
56
RS
tylko grzecznościowa propozycja? Czy postanowił gościć ją u siebie,
bo chce uniknąć hałasu i tłumu? Czy też zaprasza ją do domu, licząc
na coś jeszcze? A jeśli Neal oczekuje czegoś więcej, jak ona się na to
zapatruje?
Odpowiedz zajęła jej tylko chwilę. Jest chętna. Przejęta, ale z
pewnością chętna.
- I wtedy Jimbo zorientował się, że zrobiłam mu zdjęcie, i zaczął
mnie gonić. Próbował zabrać mi aparat, więc schowałam się za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]