[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwadzieścia osiem lat...
Matka myślała o jutrze, a jutro dla Rachel po prostu nie istniało. Jutro jawiło się jako wielka pustynia, ciągnąca się w
nicość poza oazą dnia dzisiejszego, gdzie krajobraz przedstawiał się tak ponuro, że nawet nie miała odwagi na niego spojrzeć.
Stwierdziła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Nie zdobędzie się na to, skoro obraz Daniela tak mocno odcisnął się w jej
pamięci.
Ale Daniel wolał nadać swemu życiu inny kształt. Nigdy jej nie kochał, tak jak i ona naprawdę go nie kochała; doszła
- 75 -
do wniosku, że to było tylko romantyczne zauroczenie, zaślepienie młodej dziewczyny, z którego właściwie nie wyrosła.
Najlepiej udawać, nawet przed sobą, że o całej tej sprawie zdążyła już zapomnieć, a może wówczas łatwiej jej przyjdzie
wymazać tego mężczyznę na zawsze z pamięci.
Był wieczór. Wybierała się na kolację i właśnie wzięła kąpiel. Jak zawsze zasiadła w saloniku przed długim lustrem,
by się umalować, gdyż światło stojącej obok na biurku lampy idealnie nadawało się do robienia makijażu. Kiedy zaczęła
nakładać kosmetyki, zadzwonił telefon. Bez większego zainteresowania podniosła słuchawkę.
- Rachel - usłyszała cichy i daleki głos Rohana, jakby mówił z wielkiej odległości. - Musiałem do ciebie zadzwonić.
Rohan lubił dramatyczne efekty. Najprawdopodobniej odezwał się z całkiem błahego powodu.
- Właśnie wychodzę - powiedziała. - Może oddzwonię pózniej?
- Nie - zaprotestował. - Muszę ci coś powiedzieć. Dostałem dziś list z Anglii.
Wydało się jej, że posłyszała drżenie w jego głosie. Zcisnęła mocniej słuchawkę.
- Z Anglii?
- Od Rebecci, Rachel. Od Rebecci Carey.
Widziała wyraz swej twarzy w lustrze, patrzyła, jak stopniowo znika z niej rumieniec. Miała wrażenie, że ogląda film,
że przypatruje się jakiejś zupełnie nieznanej osobie.
- Dostałem dziś rano list - powiedział. - Nie miałem pojęcia, dlaczego go wysłała, gdyż wymianę adresów między
nami potraktowałem jako formalność.
- I co pisze?
- Nie zgadłabyś. Chodzi o Daniela, Rachel. Daniel wraca z Afryki, znowu wkracza w nasze życie...
Daniel często sam siebie pytał, dlaczego wyjechał za granicę. On, który zawsze przebywał w bardzo angielskim
otoczeniu, który mieszkał w najstarszych i najbardziej angielskich częściach Anglii, który pracował w tak szczególnie
angielskiej dziedzinie badań naukowych - dlaczego właśnie on porzucił to wszystko i wyjechał do obcego kraju, gdzie nie
cieszył się szczególnym szacunkiem, by uczyć za nędzne wynagrodzenie? Z Ruthven wrócił do Cambridge, pragnąc
prowadzić życie takie jak dotychczas, kontynuować rozpoczęte prace i nadal czerpać zadowolenie ze swych osiągnięć
intelektualnych oraz korzystać z wszelkich uroków życia pośród owego pięknego, starodawnego otoczenia. Zupełnie nie
spodziewał się tego, co zaszło po jego powrocie. Ani razu nie przyszło mu na myśl, że świat, który ukochał, tak zmieni się w
jego oczach: stanie się pusty, ponury i jałowy, niczym drugie Ruthven. Nigdy nie przypuściłby, że stojąc na Moście
Westchnień i wpatrując się w gładkie wody płynącej dołem rzeczki Cam, pomyśli: Nie ma tu już dla mnie miejsca. Jestem
jak obcy, pukający do drzwi pragnie wejść, lecz stanął u wejścia do niewłaściwego domu. Nic tu po mnie .
Praca wydała mu się nagle zwykłym, mechanicznym ćwiczeniem umysłu, stracił nawet wszelkie ambicje. Chciał to
przeczekać, w nadziei że jego apatia jest reakcją na wydarzenia w Ruthven, lecz taki stan ducha utrzymywał się, aż w końcu
Daniel jasno uświadomił sobie, że musi uciekać - z Cambridge, z Anglii, a przede wszystkim od Rebecci. To prawda, że
nigdy nie rozmawiali o Ruthven, a Rebecca unikała wszelkich wzmianek o Charlesie i Decimie, lecz Daniel, przekonany, że
zabiła ich oboje w napadzie szalonego gniewu, nie czuł się przy niej swobodnie. Parokrotnie usiłował porozmawiać z siostrą
na ten temat, ale mu się nie udało. Doszedł do wniosku, że musi wiedzieć, iż zatarł ślady, by ukryć jej czyn, musi zdawać
sobie sprawę, że on wie o wszystkim... Ale jeśli nawet istotnie tak było, zawzięła się, by nie mówić na ten temat ani słowa,
- 76 -
toteż panujące w ich wzajemnych stosunkach skrępowanie stawało się coraz bardziej kłopotliwe. Kiedy postanowił wyjechać
za granicę, była zrozpaczona i starała się go zatrzymać, lecz gdy zorientowała się, że jego decyzja jest nieodwołalna, dała za
wygraną.
Organizacja werbująca nauczycieli ochotników skwapliwie skorzystała z możliwości zatrudnienia absolwenta wyższej
uczelni i w ciągu trzech miesięcy Danielowi powierzono w Akrze klasę szkolną liczącą czterdziestu uczniów, a on sam uczył
się żyć w kraju, który niegdyś nazywano grobem białego człowieka.
Nauczanie sprawiało mu znacznie większą przyjemność, niż się spodziewał, i ze zdziwieniem stwierdził, że im młodsi
byli jego uczniowie, z tym większą ich uczył radością. Gdy, w końcu wrócę do Anglii, myślał sobie, właśnie tym się będę
zajmował. Założę własną szkołę i będę uczył małe dzieci. Nie zamierzam wegetować na jakimś wielkim uniwersytecie,
wykładając dla niby-dorosłych, którzy uważają, że sam Bóg zesłał ich społeczeństwu.
Ta decyzja sprawiła mu przyjemność, poczuł się szczęśliwy. Może pozostałby dłużej w Akrze, gdyby coraz częściej
nie wspominał Rachel Lord.
Nie miał pojęcia, dlaczego ją wspomina. Może dlatego, że jeszcze się nie zdecydował, co właściwie o niej sądzi.
Wydawała mu się tak szczera i otwarta, tak uczciwa, nie zepsuta i prostolinijna, że z obrzydzeniem myślał, iż w szale
zazdrości mogła się zniżyć do szpiegowania i opowiadania nędznych plotek. To Rohan - mówiła Rachel - ja niczego
Charlesowi nie opowiadałam. To Rohan...
Ale Decima twierdziła, że to Rachel poleciała z jęzorem do Charlesa. Nie widzisz, że zazdrość ją zżera? -
wybuchnęła. - Nie widzisz, że zakochała się w tobie jak smarkula i jest diabelnie zazdrosna?
Nigdy nie brał pod uwagę Quista, a to właśnie on mógł być przyczyną tej tragedii. Ale dlaczego kłamała Decima? Bo
to ją zżerała zazdrość, ona była na tyle mściwa, że chciała zranić Rachel i odpłacić jej za to, że zwróciła na siebie uwagę
Daniela. Może jednak Rachel mówiła prawdę, a jeśli tak, to ucieleśnia te wszystkie cechy, które od początku dostrzegł w niej
Daniel. Im dłużej zastanawiał się nad sytuacją, tym większą miał pewność, że zle osądził Rachel, a im bardziej był
przekonany, że ją skrzywdził, tym szybciej chciał się z nią zobaczyć. Teraz, pięć lat po wyjezdzie z Anglii, doszedł do
wniosku, że cały czas zaprzątała jego umysł. Myślał o Rachel, gdy uczniowie pytali go o Anglię i Anglików, wspominał ją, gdy
z trzytygodniowym opóznieniem otrzymywał egzemplarz Sunday Timesa i przeglądał nowinki teatralne oraz recenzje
książkowe, jej obraz stawał mu przed oczyma, gdy przedstawiano mu inne kobiety, a nade wszystko przywoływał ją na
pamięć co roku w rocznicę tych strasznych wydarzeń w Ruthven, gdy powracały wspomnienia, które będą ścigać go do
końca życia. Czasami wydawało mu się, że wystarczy zamknąć oczy, by powrócić do Ruthven i stanąć naprzeciw niej przy
otwartym oknie w pokoju Decimy.
Nie był pewien, kiedy uzmysłowił sobie, że musi ją znowu zobaczyć. Może punktem zwrotnym okazał się list od
siostry, w którym wspomniała, że ponownie przypadkiem spotkała w Londynie Rohana Quista, który zamierza opuścić
Anglię, by podjąć pracę w Nowym Jorku.
Zdaje się, że Rachel już pracuje w Nowym Jorku - napisała Rebecca - więc będą mieli szansę odnowić swą
platoniczną przyjazń .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]