[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gene popatrzył na siostrę i prychnął lekceważąco.
- Też pomysł! Jak byśmy mieli czas na coś takiego! A zresztą gdybyśmy go nawet
mieli, to skąd wziąć choinki?
Shawna natychmiast wyłożyła cały plan, ale gdy skończyła, Gene zareagował
podobnie jak Chuck.
- Już wkrótce ten samochód będzie zrobiony i gotowy do sprzedania. Byle tylko
znaleźć odpowiedniego nabywcę, a na dłuższy czas pozbędziemy się wszelkich kłopotów z
pieniędzmi.
Shawna wzruszyła ramionami, starając się ukryć rozczarowanie.
- Wobec tego może sama się tym zajmę. A kiedy już będę się tarzać w zarobionych w
ten sposób pieniądzach, przypomnicie sobie, że wam to proponowałam!
Jednak kiedy szła do siebie na górę, minę miała już zupełnie inną. Wiedziała bowiem,
że rzecz nie będzie tak prosta. Niezależnie od tego, co opowiadała o tym, jak łatwa jest
sprzedaż choinek przed Świętami, zdawała sobie sprawę, że bez pomocy chłopców nie da
sobie z tym rady. Należało więc jakoś ich przekonać, po prostu im to wmówić. Tylko jak?
Wieczorem zadzwoniła Courtney z wszystkimi informacjami, których Shawna od niej
zażądała. Okazało się, że nawet po odliczeniu sumy, którą trzeba było zapłacić firmie w
Wisconsin za hurtową dostawę i transport, można się było spodziewać wcale sporego
dochodu - jednak pod warunkiem, że sprzedałoby się wszystkie drzewka. W takim przypadku
po podzieleniu ostatecznego zysku na trzy części, każde z nich otrzymałoby znaczną sumkę.
Ale najpierw, oczywiście, należało jakoś przekonać chłopców.
Następnego ranka Shawna wciąż jeszcze pracowała nad szczegółami planu, kiedy
niespodziewanie pojawił się Gene, zapraszając ją na próbną przejażdżkę naprawionym
fordem mustangiem. Zgodziła się i usiadła z tyłu. Chuck prowadził, Gene siedział obok niego.
Nadmuch ciepłego powietrza na nogi nadal nie działał, więc zanim wyjechali na
otwartą przestrzeń za miastem, Shawna mocno już zmarzła - szczególnie w stopy. Właśnie
zamierzała się poskarżyć, gdy dał się słyszeć przeraźliwy zgrzyt. Potem jeszcze coś trzasnęło,
samochód zwolnił, a spod maski dobiegał jakiś dziwny, nieregularny szczęk.
Shawna poprzez ramię Chucka zerknęła na tablicę rozdzielczą. Poziom oleju wynosił
zero, a wskaźnik temperatury na stałe zatrzymał się w czerwonym sektorze. Potem jeszcze
zapaliło się jakieś czerwone światełko i silnik zgasł. Wykorzystując resztki szybkości Chuck
zdążył jeszcze zjechać na pobocze.
Przez chwilę nikt nie powiedział ani słowa.
- Co się stało? - zapytała w końcu Shawna.
- Poszła panewka i pewnie korbowód - odpowiedział ponuro Chuck.
- Czy to bardzo źle?
- Ależ skąd! Można powiedzieć, że po prostu świetnie! Zwłaszcza jeśli ktoś lubi
zaczynać całą robotę od początku! - mruknął z jadowitym sarkazmem Gene.
Z minami równie ponurymi, jak szare niebo nad nimi cała trójka maszerowała w
milczeniu do najbliższej farmy. Stamtąd Chuck zadzwonił po pomoc drogową, która miała
odholować uszkodzony samochód i zawieźć ich z powrotem do miasta. Facet, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]