[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzenie.
- Wcale nie! Wiem, jak go używać, prawda, Mac?
- Georgia ma rację, powinieneś zacząć od mniejszego
aparatu - poparł ją Mac. - Jeśli chcesz, pomogę jej wybrać
odpowiedni model.
Toby wzruszył ramionami.
RS
- Dopilnuj, żeby wybrała najlepszy.
- Postaram się - obiecał Mac.
Georgia miała ochotę zaprotestować - sama potrafi wy
brać aparat - dała jednak spokój.
- Do twoich urodzin zostało sporo czasu - zauważyła.
- Możesz jeszcze zmienić zdanie.
- Nie zmienię - zdecydowanie oświadczył Toby.
- No dobrze, ale teraz już czas do łóżka.
Toby odruchowo otworzył usta, ale nie zaprotestował.
- Dobrze - zgodził się po krótkim zastanowieniu.
Powód był tak oczywisty, że Georgia i Mac nie mogli
powstrzymać się od śmiechu.
Przy schodach chłopiec zatrzymał się na chwilę.
- Jeśli nadal jesteście małżeństwem, to czy Mac może
z nami zamieszkać?
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Georgia westchnęła zakłopotana.
Nastąpiła chwila krępującej ciszy.
Mac uśmiechnął się lekko.
- Toby, tak naprawdę nie jesteśmy małżeństwem - ode
zwała się Georgia.
- Mac powiedział, że jest twoim mężem - przypomniał
Toby.
- Tak, teoretycznie - przyznała.
Miała nadzieję, że chłopiec zapomniał o poprzedniej
rozmowie. Ponieważ nigdy do niej nie wracał, uznała, że
nie będzie go wprowadzać w szczegóły swojego nieudane
go zwiÄ…zku.
Właściwie wszystkiemu winien jest Mac, myślała. Przed
stawiła go jako starego znajomego, ale on musiał od razu
powiedzieć, że jest mężem! Zrobił to na złość Geoffreyowi,
a teraz, kiedy powinien przyjść jej z pomocą, stał bez sło
wa z rozbawionÄ… minÄ….
- Nasze małżeństwo nie jest prawdziwe. Nie mieszkamy
razem. Cóż... to skomplikowane - dodała z westchnieniem.
Na szczęście Toby'ego nie interesowało to, co skompli
kowane.
RS
- W moim pokoju stoi drugie łóżko. Mógłbyś na nim
spać, gdybyś chciał - zaproponował.
- To bardzo miło z twojej strony - rzekł Mac. - Jednak
na razie mieszkam w bardzo wygodnym miejscu.
- W porządku - powiedział Toby. Wprawdzie poczuł się
rozczarowany, ale przyjął wyjaśnienie Maca. - Kiedy znów
pokażesz mi aparat?
- Może w sobotę gdzieś wyjdziemy? - zaproponował
Mac. - Mógłbym cię nauczyć, do czego służy światłomierz.
Byłbyś moim pomocnikiem.
- Super! - ucieszył się Toby i szczęśliwy pobiegł na
górę.
Georgia poszła za nim, żeby powiedzieć mu dobranoc.
- Dziękuję, że byłeś taki miły dla Tobyego - powiedzia
ła, kiedy wróciła do salonu. - Już nie może się doczekać
wycieczki. Mam nadzieję, że cię nie zanudzi.
- Nie ma obawy - zapewnił Mac. Siedział na fotelu i naj
wyrazniej czuł się jak u siebie w domu. - To dobre dziecko.
Lubię go. Jest bardzo inteligentny. - Spojrzał na Georgię,
która usiadła w rogu sofy. Znów wyglądała na zmęczoną
i spiętą. - Wydaje mi się jednak, że nie jest łatwym dziec
kiem - dodał.
- Zgadza się - przyznała Georgia, przypominając sobie,
jak bardzo musiała się starać, by nawiązać z Tobym kon
takt. - Na początku było ciężko, ale w końcu zaczęliśmy
przyzwyczajać się do siebie.
- Nie żałujesz?
- %7łe go wzięłam? - Pokręciła przecząco głową. Jej wło
sy już wyschły i błyszczały w świetle lampy. Nadał miały
RS
piękny, złoty odcień. Mac miał ochotę wyciągnąć rękę i po
czuć ich jedwabisty dotyk. - Nie żałuję - odpowiedziała. -
Chociaż muszę przyznać, że kiedy jestem zmęczona, myślę
o dawnym iyciu w Londynie. Czasem marzę, by tam wró
cić. Ale nie z powodu Toby'ego - dodała szybko.
- Doskonale cię rozumiem - powiedział Mac, starając
się skupić na rozmowie, co przychodziło mu z trudem, bo
cały czas podziwiał jej sylwetkę, kształt ust, długość rzęs...
- Nie umiem sobie wyobrazić, że Toby mógłby trafić
do domu dziecka - mówiła dalej Georgia. - Jak czułby się
siedmiolatek, wiedząc, że nikt go nie chce? Nie mogłabym
znieść tej myśli. Bywam zmęczona i czasem mam wszyst
kiego dość, bo Toby potrafi być trudny, ale on stracił matkę,
nie zna własnego ojca, nie ma nic.
- Ma ciebie - wtrącił Mac.
Georgia westchnęła i przejechała dłonią po włosach.
- Przecież nie jestem jego matką. Nie zawsze potrafię so
bie poradzić, przeraża mnie odpowiedzialność, a na doda
tek często popełniam błędy.
Próbowała mówić spokojnie, jednak Mac domyślał się,
jak bardzo ją to niepokoiło. Starała się być kompetentna
we wszystkim, co robiła, jednak wychowywanie dziecka to
dla niej nieznany teren.
- Nie popełniasz błędów - zapewnił ją. - Toby'emu ni
czego nie brakuje. Myślę, że nie ma powodów do niepoko
ju. JesteÅ› sobÄ… i robisz wszystko najlepiej, jak potrafisz. Nie
wymagaj od siebie cudów. - Pochylił się i napełnił jej kieli
szek. - Zawsze byłem przekonany, że będziesz dobrą mat
ką, i tak właśnie jest. Ale Toby potrzebuje też ojca.
RS
- Jak się domyślam, to wymarzone zajęcie dla ciebie?
Mac zawahał się przez chwilę.
- Zaproponował, żebym się wprowadził - przypomniał.
- Bardzo cię lubi - powiedziała Georgia z namysłem. -
Nie jest szczególnie towarzyski, więc to bardzo ważne. Jed
nak proszę cię, postępuj ostrożnie. Jeśli zacznie ci ufać, a ty
nagle znikniesz, poczuje siÄ™ zraniony i zawiedziony. Nie
chcę, by cierpiał z powodu kolejnego rozczarowania.
Mac niecierpliwie machnął ręką.
- Nie zamierzam zniknąć!
- Zwykle nie potrafiłeś usiedzieć w jednym miejscu - za
uważyła. - Jak długo byliśmy małżeństwem?
- Dziewięć lat i cztery miesiące.
Zarumieniła się zaskoczona, że tak dokładnie pamiętał.
- Przez te dziewięć lat ile miesięcy spędziłeś w jednym
miejscu? - spytała. - Nawet kiedy mieszkaliśmy gdzieś na
stałe, jak w Afryce czy Londynie, ty prawie zawsze byłeś
poza domem.
- Może nie byłem w zasięgu ręki, ale wiązały nas uczu
cia. Byłem ci wierny i przez cały ten czas nie spojrzałem na
inną kobietę - powiedział z irytacją. - Potrafię prowadzić
ustabilizowane życie.
- Z dzieckiem jest inaczej. Jeśli Toby zacznie traktować
cię jak ojca, będzie potrzebował cię tu, na miejscu. Aatwo
powiedzieć: nie zamierzam zniknąć, ale ja cię znam. Znu
dzisz się i zaczniesz się rozglądać za czymś nowym.
- Wcale siÄ™ nie nudzÄ™.
- Jesteś tu dopiero kilka tygodni - odparła Georgia. -
Nie wyobrażam sobie, że za pięć czy dziesięć lat będziesz
RS
tak samo szczęśliwy, fotografując tutejszych mieszkańców
lub szkolne drużyny sportowe. A przynajmniej tak długo
Toby będzie potrzebował ojca. Jemu potrzebny jest ktoś,
kto będzie zawsze.
Mac nie spuszczał z niej wzroku. Georgia poprawiła się
na sofie i odruchowo oblizała usta. Powtarzała sobie, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]