[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Naiwnie sądziła, że to świadczy o jego miłości i szacunku, jakim ją darzy, a nie o
obojętności. A co do Jesse'ego, jasne, że zejdzie mu z drogi! I lepiej, żeby on także
trzymał się od niej z daleka! Jeśli tylko spróbuje ją tknąć, oskarży go o napaść i
gwałt. Może to sobie dopisać do długiej listy swoich występków, która w jej
wyobrazni stawała się coraz barwniejsza i coraz bardziej okazała.
Po chwili te mściwe rozważania ustąpiły pola uczuciu dziwnego żalu.
Niedawne wydarzenie ostatecznie przekreśliło słabą nić porozumienia, które
zaczynało ich łączyć. Właściwie powinna się z tego cieszyć. Przez całe życie matka
przestrzegała ją przed zbytnim zaufaniem do innych, straszyła, że może zostać
uprowadzona. Wyrastała w atmosferze nieufności i obawy przed ludzmi. Teraz też
czuła, że Jesse nie należał do osób, którym można ufać. Nic o nim nie wiedziała,
jego przeszłość i przyszłość były owiane mroczną tajemnicą. W całym domu nie
było ani jednej fotografii, która mogłaby świadczyć, że łączą go jakieś więzy z
innymi. Ta rudera była chyba jedynym miejscem, które nazywał domem. Przez sen
mamrotał coś o Tonym Lamie. Była pewna, że nie podał jej swojego prawdziwego
nazwiska. Nie wiadomo, co kryła szafa zamknięta na kłódkę. Na zdrowy rozum
miała wszelkie powody, by mieć się przed nim na baczności. Ale z drugiej strony
nie było to takie proste. Ta jego zaskakująca delikatność. Niesłychanie bystry,
prowokujący umysł.
To wszystko sprawiało, że czuła się zafascynowana. Nie potrafiła go
zaszufladkować, stanowił dla niej wyzwanie, był tajemnicą, którą musiała
rozwikłać. Było jeszcze coś, do czego nie chciała się przyznać przed sobą; coś, co
budziło w niej tęsknotę za tymi nielicznymi chwilami, kiedy oczy mu łagodniały.
Przecież wiedziała. Kobiety, które kochały takich jak on, zle kończyły. Trzy
razy oglądała film Butch Cassidy and the Sundance Kid". Taka miłość nie ma
szczęśliwego zakończenia. Pozostawia złamane serce i zawiedzione marzenia.
Miłość? Skąd jej to przyszło do głowy? Jesse był taki nieprzystępny, taki
szorstki. Poza tym skryty, uparty, nieufny i gruboskórny. W kimś takim nie
mogłaby się zakochać.
Podobał się jej inny typ mężczyzn, raczej łagodnych. Kilka razy myślała, że
jest zakochana. Sądziła, że kocha Nelsona. Był pełen kultury, ogłady,
wyrafinowania, podobała się jej jego dojrzałość, subtelność, siwe włosy. Nigdy nie
traktował jej tak jak inni, jakby była przedmiotem.
Jego delikatne pocałunki upewniały ją, że jest kochana. Okazał się zdrajcą,
wyśmiał jej zapewnienia o wiecznej, nieśmiertelnej miłości. Dopiero wtedy, po
siedmiu latach, zdecydowała się z nim skończyć.
Nelson nie usprawiedliwiał się.
- Moja droga, jestem starym człowiekiem. Moja gwiazda już zbladła,
karmiłem się twoim światłem, korzystałem z niego dłużej, niż powinienem.
Wykorzystałem cię tak samo, jak wykorzystują cię inni. Sama się o to prosisz, tak
strasznie pragnąc zyskać uznanie i miłość. Nie wiem, czy żywię dla ciebie jakieś
uczucie, ale jeśli tak, to spróbuj doszukać się go właśnie w tej decyzji. Nie ożenię
się z tobą.
To, co powiedział, było wystarczająco okrutne. Ale Nelson postanowił
pozbawić ją jeszcze innych złudzeń. Chciała mu udowodnić, jak bardzo się mylił.
Jednak okazało się, że to on miał rację. Kiedy nagle wszystko legło w
gruzach, rozgoryczona i rozczarowana, zrobiła prawo jazdy, kupiła samochód i
ruszyła do Kanady. Nikomu nie zdradziła dokąd się wybiera i po co, powiedziała
jedynie, że wyjeżdża.
Miała jakieś dziwne uczucie, że już dotarła do celu. To śmieszne. Przecież
jedzie do ojca. Tu go nie ma, nie ma nikogo poza nieznośnym gospodarzem i nią,
Sarah Moore. Jak przez mgłę uświadomiła sobie, że tym razem, chyba po raz
pierwszy, to nazwisko należało do niej.
Kiedy następnego ranka weszła do kuchni, Jesse palił fajkę i słuchał radia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]