[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała głosem, który był tak bardzo podobny do głosu młodszej córki.
129
RS
- Courtney cię potrzebowała - oznajmiła Darcy. - Cały czas cię
wzywała.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tu jestem. Jeszcze raz
dziękuję. Wiem, ile cię kosztuje moja wizyta.
- Wątpię. Ale mimo to witaj. Najprawdopodobniej Courtney zostanie
wypisana jutro rano. Jestem pewna, że chciałabyś kilka dni z nią pobyć.
Pokaże ci wszystko, co zrobiła w domu.
- Chcesz powiedzieć, że mama może wrócić do domu? - spytała
Courtney, jakby o niczym innym nie marzyła.
- Tak powiedziałam. Jak twoje żebra?
- Dopóki nikt nie próbuje mnie objąć, w porządku. W najśmielszych
snach nie marzyłam o tym, że znów będziemy wszystkie trzy. Warto było
mieć ten wypadek.
Wyglądała tak słodko, że Darcy pochyliła się i ucałowała ją.
- Jesteś bohaterką!
- Ty zrobiłabyś dla mnie to samo.
- Jasne, że tak. Dzięki temu wypadkowi Sean wyleczył się z marzeń o
karierze pogromcy byków. A tego konkretnego egzemplarza pozbyliśmy się
z farmy na zawsze.
Spotkanie trwało ponad godzinę. Mówiła głównie Courtney, a Darcy
była ujmująco grzeczna, ale nic ponadto. Głębokie rany potrzebowały dużo
czasu, aby się zagoić. Mimo to zostały otwarte jakieś drzwi i tylko od
Marian i jej córek zależało, czy odważą się przez nie przejść.
%7łycie toczyło się dalej. Dzięki pomocy Curta helikopter został
sprzedany i trzeba było kupić nowy. W tym celu Darcy musiała pojechać z
Curtem do miasta. Wynajęty pilot do tej pory nie pracował w Murraree, z
czego wyniknęło sporo technicznych trudności. Wielokrotnie Tom i inni
130
RS
pracownicy musieli płacić za jego błędy. Kilka razy bydło zostało
zapędzone w niewłaściwym kierunku i potrzeba było wiele czasu i wysiłku,
aby je zawrócić.
Darcy musiała poprosić Curta, żeby choć na dzień pożyczył jej jeden
ze swoich helikopterów.
- Chyba nie masz zamiaru sama go pilotować? To bardzo
niebezpieczne.
- Potrafię to robić.
- Wiem, ale mimo to wolałbym, żebyś nie latała. Jeśli będzie taka
potrzeba, sam przylecę.
Darcy nie potrafiła ukryć ulgi. Niełatwo było zapędzić do zagród
dzikie zwierzęta, a pora deszczowa zbliżała się wielkim krokami. Dlatego
obietnica Curta była jej bardzo na rękę.
Wiedziała, że Curt nie lubi latać. Jego ojciec zginął w wypadku
helikoptera, ale jak dotąd nie znaleziono szybszego środka transportu.
Latające ptaki" były doskonałe do prowadzenia stada. Darcy wielokrotnie
brała udział w takich wyprawach, ale zawsze z ojcem.
Ujrzała przed sobą stado strusi, które na dzwięk nadjeżdżającego
samochodu pochowały głowy w piasek. Kiedy podjechała bliżej, rzuciły się
do ucieczki. Zaczęła się z nimi ścigać. Oceniła, że biegły z prędkością
pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Wyprzedziła je i pozostawiła za sobą.
Kiedy podjechała do baraków, w których mieszkali robotnicy, ku
swemu zdziwieniu ujrzała przed jednym z nich Prentice'a.
- Hej, Prentice, nie powinieneś być gdzie indziej?
Popatrzył na nią w sposób, od którego ciarki przeszły jej po plecach.
- No, no. Patrzcie, sama szefowa.
- Dla ciebie pani Mclvor. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
131
RS
- A o co chodzi? - Podszedł w jej stronę.
- Masz minutę na odpowiedz.
- To mi się właśnie w tobie podoba. Poza tym, że jesteś piękna, rzecz
jasna.
- Zatrzymaj się tam, gdzie jesteś. - Popatrzyła mu w oczy, nie
pozwalając sobie na okazanie słabości. - Odwróć się i ruszaj do pracy.
- Widzę, że pani McIvor spodziewa się bezwzględnego posłuszeństwa,
tak?
- Tak. Jeśli chcesz utrzymać tę pracę, radzę ci, lepiej mnie posłuchaj.
- Wygląda na to, że już ją straciłem. McLaren nie chce mnie widzieć
na oczy.
- Tom cię zwolnił?
- Stary głupiec! Tylko dlatego, że kopnąłem konia.
- Domyślam się, że nie było to zwykłe kopnięcie - powiedziała zimno.
- Tom nie wyrzuciłby cię bez powodu.
- Mogłabyś zmienić jego decyzję.
- Chyba żartujesz. Skoro Tom McLaren tak postanowił, nie pozostaje
ci nic innego, jak spakować swoje rzeczy i opuścić moją ziemię.
- A jak mam to zrobić?
- Przyjechałeś konno, więc wyjedziesz też na koniu.
- To długa i męcząca droga.
- Wody jest pod dostatkiem. Nie zginiesz. Miałeś pracę, ale od
początku były z tobą kłopoty.
Wyciągnął rękę i dotknął jej policzka.
- Dopóki cię nie zobaczyłem, nie wiedziałem, jak bardzo potrzebuję
kobiety.
- Nie zmuszaj mnie, żebym zadzwoniła po pomoc.
132
RS
- Po swoją małą siostrę? Aadniutka, ale wolę ciebie. Jesteś kobietą z
ikrą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]