[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by poznać ich mechanizm, a zaspokoiwszy swój popęd badawczy, odrzucają je na śmietnik.
My robimy to samo. Przestajemy się interesować obiektami poznanymi. Przypuszczam, że
znaczny procent samobójstw wywodzi się z wesołej rady filozofa greckiego, zalecającego
poznanie siebie samego. Nie odnosi się to tylko do wad, do tak zwanych wad. Największą
zaletą otaczającego nas świata są wady i objawy chorobliwe. One urozmaicają monotonność
obrazu. Pan nie znajduje?
Jeżeli cel naszej egzystencji będziemy upatrywali w urozmaiceniu, to ma pani słuszność.
Niech pan mnie nie martwi. Jedyna obawa, jaką żywię, to obawa przed słusznością. Całą
pociechą jest to, że w wielowymiarowości, której nie znamy, niemożliwe są absolutne prawdy
i że ku naszej radości wciąż możemy stwierdzać, że nie mieliśmy racji, że popełniamy jeden
błąd za drugim. Myślenie byłoby w ogóle najgłupszą z funkcji fizjologicznych, gdyby
odbywało swą drogę po ubitych szosach, obstawionych nieomylnymi napisami: rechts gehen
links gehen , gdyby nie paradowało z pewną siebie miną w kompletnym chaosie, w
labiryncie bez wyjścia.
Jednakże musimy po prostu ze względów praktycznych zaoponował Józef uznać te a
te punkty za aksjomaty.
Dlaczego?
No, bo... bo po prostu ludzkość nie mogłaby stworzyć cywilizacji. Nie mogłaby stworzyć
nauk ścisłych, które dały nam tę cywilizację.
I cóż z tego? wzruszyła ramionami.
%7łylibyśmy do dziś dnia w jaskiniach. Nawet gorzej. Bez oparcia myśli na empirycznej
prawdzie, że jaskinia chroni od deszczu, chłodu i od wrogów, że kij czy kamień mogą być
narzędziem obrony i napadu, prawdopodobnie ludzkość żyłaby w stanie zupełnie
nieucywilizowanym.
Wątpię powiedziała po namyśle raczej mniemam, że wytworzyłaby inną cywilizację.
Jakąś z dzisiejszego punktu widzenia również irracjonalną, jak i nasza byłaby niedorzeczną z
tamtego. Czy pan jest humanistą, czy przyrodnikiem?
Humanistą, proszę pani.
Wolę humanistów, przepraszam, wolę ich typ umysłowości. Intelekty ukonstytuowane
na apodyktycznościach przyrodoznawstwa, z konieczności ulegają ograniczeniu.
Czy... pani jest zwolenniczką mistycyzmu? zaryzykował Józef.
Bynajmniej. W ogóle jedyna rzecz, jakiej obecnie jestem zwolenniczką, to
powierzchowność Buby. Nie znaczy to, oczywiście, bym miała trwać przy tym upodobaniu.
Uśmiechnęła się doń blado i nieobowiązująco.
103
Przepraszam pana, zdaje się, że ktoś przyszedł.
Wstała i wyszła, zostawiając go samego. Siedział potulnie, przypuszczając, że zaraz wróci,
lecz minęło pięć minut, dziesięć...
Gwar w przyległym pokoju umilkł i zaległa cisza.
Józef dyskretnie zajrzał tam: nikogo nie było.
Dziwny dom powiedział półgłosem.
Przeszedł aż do przedpokoju. Spora liczba palt i kapeluszy przekonała go, że goście nie
wynieśli się.
Po prostu zapomniano o nim!
Też gościnność! Był dotknięty i postanowił sobie, że więcej się tu nie pokaże.
Odszukał swój kapelusz i rękawiczki i właśnie w chwili, gdy zabrał się do otwierania
wielce skomplikowanych zamków przy drzwiach wejściowych, usłyszał za sobą śmiech i
szybki tupot. Obejrzał się, jeszcze bardziej zdziwiony, i zobaczył biegnącą wprost na niego
ładniutką pokojówkę:
Mój Boże zaszczebiotała wesoło zapomnieliśmy o panu!
Mruknął coś niewyraznego i cofnął z klamki rękę jak oparzony, gdyż ta dziewczyna
położyła na niej swoją.
Ale pan nie gniewa się? mizdrzyła się doń z całą bezczelnością.
Nie bąknął ale ja spieszę...
Sięgnął do kieszeni, chcąc dać jej napiwek, lecz wygląd tej dziwnej pokojówki onieśmielał
go i pobrzęczawszy drobnymi w kieszeni kamizelki, wyjął rękę. Ona stała tak blisko, że było
to już wręcz nieprzyzwoite, a cofnąć się nie mógł, gdyż w ciasnej framudze drzwi nie było na
to miejsca. Jak się to otwiera? zapytał czerwieniąc się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]