[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ze srebrnego dzbanka, Matt rozglądał się po pokoju. W ogromnym kamiennym
kominku płonął ogień. Ciekawe, jak często Olivia Goodlove wzywa kogoś do
czyszczenia kominów? Ludzie zazwyczaj nie pamiętają o takich rzeczach.
Popijał kawę, przyglądając się matce Danni znad cieniutkiej porcelanowej
filiżanki. Nie sprawiała wrażenia, jakby była wrogo do niego nastawiona.
- No tak - powiedziała, sięgając po spodeczek i filiżankę. - Pewnie się pan
zastanawia, dlaczego pana zaprosiłam?
Matt skinął głową, odruchowo marszcząc czoło.
- 172 -
S
R
- Otóż Danielle zdradziła mi, że jest pan ojcem jej dziecka. Po krótkim namyśle
uznałam, że powinniśmy się poznać, wyjaśnić sobie pewne sprawy, dojść do jakiegoś
w miarę satysfakcjonującego porozumienia.
Do jakiegoś w miarę satysfakcjonującego porozumienia? Ciekaw był, co matka
Danni ma na myśli? Ale siedział cicho. Już dawno temu przekonał się, że lepiej nie
zadawać pytań; prędzej czy pózniej ludzie sami powiedzą, o co im chodzi.
- Najpierw... proszę mi wybaczyć obcesowość, panie Creed, ale od czegoś
trzeba przecież zacząć, prawda? Otóż najpierw chciałabym wiedzieć, czym się pan
zajmuje?
- Jestem strażakiem.
- Strażakiem? To fascynujące!
Miał wrażenie, że jej uśmiech jest nieco sztuczny, jakby trochę wymuszony.
Zastanawiał się, co Olivia Goodlove tak naprawdę sądzi o zawodzie strażaka.
- Gdzie pan poznał moją córkę?
- Na ostrym dyżurze. Miałem poharatane ramię wymagające założenia szwów.
Danni wykonała kawał doskonałej roboty.
Na ustach pani Goodlove ponownie zawitał uśmiech, tym razem szczery. Matt
domyślił się, że jest dumna z zawodowych osiągnięć córki.
- A potem?
- Potem Danni zadzwoniła do mnie i zaproponowała spotkanie.
Uśmiech rozjaśniający twarz Olivii Goodlove lekko przybladł - przypuszczalnie
w jej sferach nie było przyjęte, aby kobieta dzwoniła do mężczyzny, proponując mu
randkę - ale po chwili znów stał się promienny.
- Mój Boże, ciągle zapominam, jak bardzo czasy się zmieniły, odkąd ja byłam
młodą kobietą - rzekła gospodyni.
- A więc zaczęliście się regularnie spotykać, potem zakochaliście się w sobie i
postanowiliście, że pojedzie pan z nią na Karaiby, tak?
- Nie. - Matt pochylił się do przodu i odstawił filiżankę na spodek. - Nic nie
postanowiliśmy. Swoim pojawieniem się zrobiłem Danni niespodziankę. Poleciałem
za nią innym samolotem i tam, na Saint Martin, ją uwiodłem. Proszę pani -
kontynuował, nie czekając na reakcję Olivii Goodlove - najlepiej będzie, jeśli od razu
- 173 -
S
R
przejdziemy do rzeczy. Najważniejsze jest to, że Danni spodziewa się dziecka.
Niestety, chce je urodzić i wychować beze mnie. Byłbym pani ogromnie wdzięczny,
gdyby zdołała jej pani jakoś przemówić do rozumu.
Usłyszał ciche brzęczenie filiżanki o spodek - Olivii Goodlove trzęsły się ręce.
Postawiła kawę na stoliku, ostrożnie, żeby nie rozlać, po czym zmarszczywszy czoło
wstała, wygładziła elegancką spódnicę i przeszła do okna.
- Powinien pan wiedzieć, panie Creed - powiedziała, spoglądając na
zaśnieżony ogród przed domem - że moja córka jest wyjątkowo uparta. Osiągnęła w
życiu absolutnie wszystko, co sobie zaplanowała, bez względu na cenę, jaką jej
przyszło za to płacić, i bez względu na przeszkody, jakie musiała pokonywać. Jeżeli
postanowiła samotnie wychować dziecko, to obawiam się, że w żaden sposób nie
zdołam jej namówić na zmianę decyzji. - Zacisnęła rękę na zasłonie, jakby bała się, że
może stracić równowagę. - Prawdę mówiąc, będzie na mnie bardzo zła, że się z panem
kontaktowałam. - Przygarbiła ramiona. Z eleganckiej, pewnej siebie kobiety
przeobraziła się w zmęczoną starszą panią. - Ale ja po prostu nie wiedziałam, jak
inaczej postąpić. Bo widzi pan, Danni ogromnie cierpi.
Promień zimowego słońca odbił się w brylantach na palcach Olivii Goodlove,
kiedy podniosła drżącą dłoń do czoła. Nagle Mattowi zrobiło się jej autentycznie żal.
- A więc Danni nie wie, że pani do mnie zadzwoniła? - spytał.
- Nie.
- Rozumiem. - Przyglądał się jej z zadumą. Wpatrywała się w śnieg za oknem,
jakby szukała czegoś w oddali. - A dlaczego pani zadzwoniła, jeśli można wiedzieć?
Wyprostowawszy plecy, odwróciła się twarzą do swojego gościa.
- Szczerze? Chciałam sobie pana obejrzeć. Prawdę mówiąc, nie dziwię się, że
spodobał się pan mojej córce. Ale miałam również inny powód. Znacznie ważniejszy...
Pozwoli pan za mną? Coś panu pokażę.
Zaprowadziła go do mniejszego pokoju, który wystrojem przypominał gabinet,
po czym podała mu stojące na biurku zdjęcie w srebrnej ramce, przedstawiające
starszego jegomościa. Chociaż mężczyzna na zdjęciu uśmiechał się przyjaznie,
wyglądał groznie, jak ktoś, z kim trzeba się liczyć. Po chwili Matt ze zdumieniem
spostrzegł, że między nim a starszym panem istnieje pewne podobieństwo. Mężczyzna
- 174 -
S
R
na zdjęciu - pomimo okularów na nosie i łysiny na czubku głowy - był również bardzo
podobny do Danni.
- To ojciec Danielle - wyjaśniła Olivia Goodlove.
Przez dłuższą chwilę Matt w milczeniu wpatrywał się w zdjęcie.
- Gdzie obecnie przebywa? - spytał cicho.
- Od wielu lat nie żyje - odparła równie cicho Olivia. Wzięła od Matta zdjęcie,
delikatnie pogładziła twarz męża, po czym odstawiła je z powrotem na biurko.
- Ale jego imię wciąż żyje - dodała po chwili. - Jego władza także.
Matt potarł kciukiem oczy, jakby przecierał mgłę, która przyciemniała mu
obraz rzeczywistości.
- No tak - westchnął - Conrad Goodlove. Szyby naftowe. - Spoglądając w sufit,
pokręcił głową, zły z powodu własnej tępoty i braku domyślności.
- Wcześniej pan tego nie skojarzył? - spytała ze zdziwieniem Olivia Goodlove.
- Nie. Myślałem o Danni jako o Danni. Nie zastanawiałem się nad jej
nazwiskiem ani rodziną.
- Mam nadzieję, że teraz poświęci nam pan trochę uwagi, panie Creed. Bo
dziecko, którego Danni się spodziewa, siłą rzeczy połączy nas z sobą. I to bardziej, niż
się panu wydaje.
- Jeżeli ma pani na myśli majątek Goodlove'ów, proszę się nie obawiać.
Zamierzam łożyć na moje dziecko - oznajmił. - Zamierzam brać udział w jego
wychowaniu i wychowywać je po swojemu. Nie chcę ani nie potrzebuję pieniędzy
Goodlove'ów. Zamierzam...
- Nie o to mi chodziło - przerwała mu Olivia, unosząc w błagalnym geście
dłoń. - Nie o pieniądze, ale o więzy rodzinne i uczuciowe. O wspólną troskę o dobro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl