[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę obraz obu mężczyzn, zmierzających do wyjścia, zostawiających ją
sam na sam z okrutną prawdą. Cała radość, jaką nosiła w sobie od wczoraj,
została zniszczona, pogruchotana na drobne kawałeczki. Czuła się
opuszczona, samotna w tym przerazliwie obcym świecie. Tak, to była
prawda Jacob nigdy nie powiedział jej, że ją kocha albo że ma zamiar
spędzić z nią całe życie. Wspominał tylko o pewnych krokach, które
poczynił dla zabezpieczenia przyszłości jej i Craya, ale nigdy nie zostało
powiedziane, że ta przyszłość ma być wspólna. To ona sama przyjęła takie
założenie. Teraz zaś, kiedy dowiedziała się o planowanym spotkaniu Jacoba
z kandydatką na królową, uzmysłowiła sobie, że musiał mieć na myśli
jedynie decyzje dotyczące zabezpieczenia finansowego swojego syna i jego
matki.
Mogła zrobić tylko jedno wyjechać stąd jak najszybciej, nie
zwracając uwagi na kłopoty, jakich może przysporzyć swojej rodzinie. Nie
chciała żegnać się z Jacobem ani prosić go o pomoc w zaaranżowaniu
podróży. Nie, sama znajdzie drogę powrotną.
138
RS
Jacob przeszukał wszystkie miejsca, gdzie mogły znajdować się
książki, i nigdzie nie znalazł Allison. W końcu jeszcze raz wrócił do
apartamentu i wypytał Gretchen o plany księżnej na dzisiejszy dzień.
Okazało się, że jego żona poszła do miasta.
Sama? Jacob nie posiadał się ze zdumienia. Na piechotę?
Przecież ona nie zna drogi.
Chciałam iść z panią odrzekła Gretchen, wzruszając ramionami.
Była właśnie zajęta zmienianiem pieluch Crayowi, w czym jeszcze nie miała
wielkiej wprawy, a i Cray nie ułatwiał jej zadania, wierzgając nóżkami i
kręcąc się na wszystkie strony. Ale księżna powiedziała, że ma sprawę do
załatwienia i musi to zrobić sama.
Sprawa do załatwienia? Jakąż mogła mieć sprawę, której nie dało się
załatwić przez kogoś ze służby? To niepodobne do Allison, żeby zostawiała
synka na tak długo i na dodatek nie z powodu pracy. Poza tym sama
niedawno mówiła, że chce wziąć kiedyś małego na spacer i pokazać mu
miasto.
Podsunęłam pani myśl, żeby poszła na zakupy wtrąciła Gretchen
nieśmiało, jakby czuła, że coś jest nie tak. Może szuka sukni na bal?
Jacob zamknął oczy i zaczął przeklinać sam siebie w duchu. Jak mógł
o tym zapomnieć! Coroczny bal organizowany jest przed Bożym
Narodzeniem i zjawiają się na nim tłumnie mieszkańcy i przyjezdni, bogaci i
biedni, wysoko i nisko urodzeni. A on zapomniał jej o tym powiedzieć!
Miał, co prawda, tyle rzeczy na głowie, ale to nie jest usprawiedliwienie.
Któraś pokojówka musiała wspomnieć Allison o balu, a ta popędziła do
miasta, żeby znalezć dla siebie odpowiednią kreację.
Powinienem był zamówić dla niej krawcową powiedział
półgłosem. Słuchaj, Gretchen, jak pani wróci, powiedz jej, żeby nigdzie
139
RS
się nie ruszała i czekała na mnie. Idę do miasta i spróbuję ją znalezć, ale jeśli
mi się nie uda, wrócę za dwie godziny, żeby sprawdzić, czy wróciła.
Gretchen skinęła głową, ale wątpił, czy zapamiętała całą instrukcję, bo
tak była pochłonięta zabawą z Crayem. Jednak Jacob nie chciał tracić czasu
i powtarzać tego jeszcze raz. Pospieszył do miasta w przekonaniu, że musi
się natknąć na swoją żonę. W końcu miejscowość, do której się udała, nie
była duża.
Przemierzając wąskie uliczki miasteczka, myślał o rozmowie z
Thomasem, która miała miejsce wcześniej tego dnia. Natknął się na niego w
bibliotece, jeszcze przed rozmową z Gretchen. Thomas zajęty był szukaniem
czegoś w starych manuskryptach i chociaż widział, że Jacob się spieszy,
nastawał, żeby książę przeczytał coś, co udało mu się wyszperać.
A więc znalazłeś to, stary powiedział Jacob po przeczytaniu kilku
linijek łacińskiego tekstu. Pilnuj tego jak oka w głowie. Ten manuskrypt
będzie nam bardzo potrzebny.
Jeszcze jedno powiedział Thomas. Muszę coś wyznać Waszej
Wysokości. Zrobiłem coś, co teraz nie daje mi spokoju.
Co takiego? Jacob patrzył na niego ze zdumieniem, niczego nie
rozumiejąc.
To ja przekazałem londyńskiemu Timesowi" informację o Allison i
dziecku.
Ty? Jak to?
Tak, Wasza Wysokość. Chodzi o to, że ona jest kimś wyjątkowym.
Uznałem, że komuś potrzebny będzie niewielki bodziec.
Bodziec? To był potężny kopniak.
No cóż, chyba tak.
A teraz jest ci przykro?
140
RS
Thomas przez chwilę nie odpowiadał.
Nie oznajmił wreszcie. Wcale nie jest mi przykro. Ona jest
naprawdę tego warta. A pan ją kocha.
Masz rację, jest tego warta odparł Jacob z uśmiechem.
Myślał o tej rozmowie, ale w końcu cała jego uwaga zwróciła się ku
usiłowaniu odnalezienia Allison. W miasteczku była niezliczona ilość
sklepów, sklepików, restauracyjek, galerii, butików, kawiarni. Wszystko
było już odświętnie udekorowane. W Europie, w przeciwieństwie do
Ameryki, nie stosowało się w tym celu tylu kolorowych żarówek. Używano
zamiast tego świerkowych i jodłowych gałązek, wianków z ostrokrzewu i
innych zimozielonych roślin do dekoracji drzwi wejściowych. Całe
miasteczko, przykryte płaszczem śniegu, wyglądało dzięki temu jak z bajki.
Jacob starał się myśleć o przyjemnych rzeczach, o tym, jak miło będzie
razem spędzić święta, ale coraz częściej nachodziły go złe przeczucia. To
takie niepodobne do Allison, żeby zniknąć i nie zostawić dokładnych
instrukcji, gdzie należy jej szukać, gdyby coś stało się dziecku.
Przechodnie uśmiechali się do niego i życzyli mu wesołych świąt.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]