[ Pobierz całość w formacie PDF ]
staje na środku pokoju, usiłując oczyścić umysł z wszystkich myśli poza czekającym go zadaniem.
- Niech wszystko w tym domu - mówi - drewno, szkło, marmur, meble, przewody
elektryczne, dywany, rury, książki, sprzęty, żywność, portrety, ubrania, ludzie - wszystko prócz
Obłąkanej Damy - zniknie mi z oczu!
W pierwszej chwili nic się nie dzieje. Potem, powoli, pokój zaczyna drżeć. Najpierw
narożnik po prawej, potem podłoga pod stopami Devona. %7łyrandol kołysze się i znika, a w ślad za
nim cały sufit, pozostawiając tylko białą nicość. Devon spogląda pod nogi. Nie widzi podłogi. Stoi
w białym powietrzu. Reszta pokoju drży jeszcze przez chwilę, po czym też znika.
Nie ma całego domu. Devona otacza biała pustka. Nicość, bez dzwięków, bez zapachów.
- A teraz - mówi Devon - co mogę zauważyć?
Gdy znikły rozpraszające go szczegóły, może skupić uwagę na zlokalizowaniu Obłąkanej
Damy. Ona może i jest niewidzialna, spowita magicznym płaszczem niewidzialności, ale teraz tkwi
w kompletnej pustce.
I Devon natychmiast coś wychwytuje. Zapach, wyczuwalny tylko jego wyostrzonym
węchem czarodzieja.
Karmel.
Bjorn mówił, że zeszłego wieczoru przyniósł jej deser lodowy w polewie karmelowej.
Widocznie odrobina tego smakołyku pozostała na jej wargach lub palcach.
Devon koncentruje się na tym zapachu. Nie potrafi powiedzieć, dokąd dokładnie zmierza,
gdyż wszystkie punkty orientacyjne znikły, ale z łatwością porusza się w tej bieli. Z początku ma
wrażenie, że idzie w dół, ale po chwili czuje, że się wznosi. Coraz wyżej i wyżej. Na wieżę? To
miałoby sens. Przez długi czas była dla niej domem...
Przystaje. Zapach jest bardzo silny. Devon wyciąga ręce i dotyka jakiegoś ciała. Czyjejś
twarzy. Słyszy okrzyk przestraszonej Obłąkanej Damy.
- Jak mnie znalazłeś? - Wrzeszczy kobieta i nagle biel znika.
Stoją twarzą w twarz w pokoju na wieży. Obłąkana Dama trzyma w ramionach bezgłową
plastikową lalkę.
- Jestem czarodziejem - mówi Devon. - To było łatwe. Ona cofa się przed nim, przyciskając
lalkę do piersi.
- Nie zrobię ci krzywdy - zapewnia Devon. - Nie musisz się mnie obawiać.
- Masz zamiar znowu mnie uwięzić, prawda?
Teraz nie wygląda na obłąkaną. Wydaje się tylko wystraszona i znacznie młodsza niż
przedtem, jakby była niewiele starsza od Devona. Włosy ma zebrane w kucyk, a oczy spuszczone i
wlepione w okaleczoną lalkę. Ten widok budzi współczucie Devona.
- Próbowałaś spalić dom - mówi. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Nie chcę znowu być więziona - oznajmia Obłąkana Dama, wciąż czule spoglądając na
lalkę, kołysząc ją w ramionach. - Moje dziecko i ja chcemy być wolne. Chcemy wrócić do świata.
- Sądzę, że jeszcze nie jesteście gotowe. Może moglibyśmy jakoś pomóc...
Kobieta natychmiast podnosi wzrok i napotyka jego spojrzenie. W jej oczach znów pojawia
się obłęd.
- Nie dam się znowu zamknąć w tym pokoju!
- Nie, nie w tym, w ładnym...
- Nie!
- Uspokój się, proszę - mówi Devon, wyciągając ręce. - Chcę być twoim przyjacielem.
Ona mierzy go podejrzliwym wzrokiem.
- Moim przyjacielem?
- Tak. Znasz moje imię, więc może wyjawisz mi swoje?
Obłąkana Dama przez kilka sekund przeszywa go pałającym spojrzeniem, po czym nagle
odskakuje w tył, na parapet. Przysiada tam jak ptak.
- Nauczyłam się latać - mówi mu, odsuwając zasuwkę. - Czy ty umiesz latać, Devonie?
- Proszę, nie rób tego - błaga ją. - Jesteśmy na szczycie wieży. To bardzo wysoko.
- Przecież ci mówiłam - odpowiada spokojnie Obłąkana Dama. - Nauczyłam się latać.
Odwraca się i wystawia za okno głowę i ramiona.
Devon rzuca się ku niej, ale ona jest na to przygotowana.
Odrzuca go w tył. Chłopiec gwałtownie siada na podłodze.
- Och, jeszcze jedno, Devonie - mówi kobieta, oglądając się przez ramię. - Mam na imię
Clarissa. I z tymi słowami wylatuje w poranne niebo.
Jesteś pewien? - Pyta go Rolfe. - Jesteś absolutnie pewien, że tak powiedziała?
- Powiedziała, że ma na imię Clarissa - powtarza Devon.
Oszołomiony Rolfe siada w milczeniu.
- Tak miała na imię ta dziewczyna w twoim samochodzie - mówi Devon. - Ta, która podobno
utonęła, która ma nagrobek na cmentarzu na Orlim Wzgórzu.
- To niemożliwe - mamrocze Rolfe.
Devon siada obok niego. Są w biurze restauracji Rolfe'a, jednej z kilku, które ma w okolicy.
Gdy tylko Obłąkana Dama znikła mu z oczu, Devon od razu przybył do niego.
- Mówiłeś mi, że jej ciała nigdy nie odnaleziono - przypomina Devon.
Rolfe Montaigne pochmurnieje.
- Poszedłem do więzienia za spowodowanie jej śmierci. Amanda złożyła obciążające mnie
zeznanie, a przez cały czas ukrywała ją w Kruczym Dworze! Oto, dlaczego ją więziła! W ten
sposób mogła przekonać policję, że Clarissa nie żyje, i wpakować mnie do więzienia!
Devon może dużo zarzucić pani Crandall, ale wydaje się, że to zbyt wiele nawet jak na nią.
Zniszczyć dziewczynie życie dla samej zemsty? Kazać postawić jej nagrobek tylko po to, żeby
podtrzymać bajeczkę o jej śmierci i wpakować Rolfe'a do więzienia? Czy naprawdę byłaby zdolna
do takiej nienawiści i okrucieństwa?
- Posłuchaj - mówi Devon - Obłąkana Dama, jakkolwiek naprawdę się nazywa, ma magię,
moc, nad którą trzeba zapanować. Czy Clarissa, którą znałeś, miała taką moc?
- Nie, oczywiście, że nie. Była zwyczajną dziewczyną.
Służącą...
Nagle Devonowi coś świta.
- To była ona, prawda? To z nią kręciłeś...
Rolfe kiwa głową.
- To była głupota, napędzana młodzieńczymi hormonami. - Uśmiecha się krzywo. - Jestem
pewien, że w swoim czasie to zrozumiesz.
Devon tylko wzdycha. Chyba już rozumie.
- Kiedy Amanda odkryła, co się dzieje - mówi Rolfe - była wściekła. Całkiem słusznie.
Przeprosiłem i obiecałem, że już nigdy nie spotkam się z Clarissą. Robiłem, co mogłem, żeby ją
udobruchać. Jednak ona była taka uparta i zawzięta...
- To rodzinne - zauważa Devon, myśląc o Cecily.
- Jednak zrobić coś takiego - mówi Rolfe, wstając i uderzając pięścią w otwartą dłoń. - To
przekracza wszelkie wyobrażenie! Posłała mnie do więzienia za nieumyślne zabójstwo, którego nie
popełniłem!
Devon woli nie przypominać mu o tym, że tamtej nocy w samochodzie była jeszcze jedna
osoba - chłopiec, który prawdopodobnie naprawdę utonął. Teraz jednak wszystko, włącznie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]