[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i z niezwykłą szybkością przeniesiona przez salę restauracji ku drzwiom, które z hałasem
otworzyły się i zatrzasnęły za nią, a potem następne i następne, i następne, drzwi za drzwiami.
Pod koniec tego szeregu drzwi zabrała dłoń. Zatrzymała się. Siedziała przy stole z Henrym,
Gilem i tą niezwykłą osobą, która kazała nazywać się Springer.
- Co się stało? Czułam się tak, jakbym leciała. Przeleciałam przez te podwójne drzwi,
a one otworzyły się, by mnie przepuścić, i zamknęły. Jeszcze słyszę, jak się zatrzaskują!
Henry uniósł swą szklaneczkę i przełknął spory łyk czystej wódki, nie spuszczając
przy tym oczu ze Springera i nie proponując żadnego toastu.
- Jesteś hipnotyzerem - powiedział. - Nie wiem, czego właściwie od nas chcesz, i nie
sądzę, bym był zachwycony, gdy się dowiem, ale przede wszystkim zależy mi na jakimś
sensownym wyjaśnieniu, po co spotkaliśmy się tutaj dziś wieczorem. Inaczej kończę drinka i
idę do domu.
- Dokończcie, co macie do wypicia, i chodzcie ze mną - rzekł Springer.
- Dokąd zamierzasz nas zabrać? - spytał Henry. - Do Zatoki Krokodyla czy nad
Uskok Głupców?
Springer pokręcił głową.
- Nie skrzywdzę was. Myślę, że jesteście już tego świadomi. Niebezpieczeństwo czai
się dookoła. Jesteście zagrożeni, lecz nie przeze mnie.
- Przez kogo?
Springer dokończył swe wino i uniósł rękę, wzywając kelnera. Ten odwrócił się, ale
gdy tylko ujrzał gest Springera, stracił dla nich zainteresowanie.
- Chodzcie - Springer wstał i pomógł Susan odsunąć krzesło.
- Nie zamierzasz zapłacić? - spytał Gil.
- Nie mam pieniędzy - Springer pokręcił głową. - Nie można jednak mówić o
kradzieży. Gdy przeprowadzać będą remanent, nie stwierdzą żadnego braku: ani wina, ani
piwa, ani nawet kropli Smirnoffa.
Henry spojrzał badawczo na Springera, lecz zatrzymał swe pytanie dla siebie. Wolał
zaczekać i poobserwować, jak rozwinie się ich kontakt ze Springerem. Nie ulegało jednak
wątpliwości, że cała ta sprawa była mocno podejrzana. Kątem oka spoglądał na kelnera i
szefa sali, gdy przechodzili całą czwórką ku wyjściu, nie czyniąc żadnych wysiłków, by
zapłacić za to, co wypili. Nikt ich nie zauważył, zupełnie jakby byli niewidzialni. Henry
minął szefa sali tylko o cale, a ten nawet nie odwrócił się, by życzyć mu dobrej nocy, czy
spytać, czemu wychodzi w pięć minut po przyjściu.
- To jest dziwo przez duże ,,D - stwierdził Gil.
- Tak jakby wcale nas nie widzieli - odparła Susan. Przystanęła na chwilę, podeszła
do baru i zajrzała prosto w twarz mężczyznie w skórzanej marynarce, który siedział sam i
popijał Pina Coladas. Popatrzyła dokładnie w jego oczy - najpierw z odległości stopy, a
potem coraz mniejszej, aż w końcu ich nosy prawie się zetknęły. Nie poruszył się, nawet nie
mrugnął, lak jakby rzeczywiście wcale jej nie widział. Lecz gdy Susan miała się już odwrócić
i przyłączyć do pozostałych, mężczyzna nieoczekiwanie pocałował ją w koniuszek nosa i
roześmiał się. Gdy tylko zapragniesz, skarbie, bym cię pocałował, to wystarczy słowo.
Czerwona na twarzy i wściekła Susan wymknęła się z restauracji przed Henrym i
Gilem, nie spojrzawszy nawet na Springera. Henry i Gil rozchichotali się, nawet Springer
zdobył się na coś w typie neutralnego uśmiechu.
%7łałuję, ale nie jesteśmy niewidzialni powiedział. Nic zostawiamy jedynie żadnego
śladu w pamięci personelu.
Wyszli z restauracji. Susan dąsała się. ale nie zamierzała wracać do domu, zwłaszcza
że inni leż się tam me wybierali. Springer gestem dłoni wskazał im kierunek i poszli za nim
przez Camino del Mar, aż do przecznicy, tuż przed hotelem Bennett Coasl. Noc była wciąż
mglista i wilgotna, zrywał się jednak wiatr. Na skraju domów, pomiędzy biurami
pośrednictwa ,.Cord Realty a wytwornym butikiem Eleganza . stał trzypiętrowy dom o
frontowej ścianie pokrytej sztukateria, z okiennicami zwisającymi na skorodowanych
zawiasach, pociemniała od wilgoci różową farba i podwórkiem zarośniętym dzika winoroślą.
Ogrodzenie było połamane i pordzewiałe. Pogrążony w ciszy dom był wymownym znakiem
opuszczenia, upadku i przemijania.
Tutaj? - spytał Gil, pociągając z niesmakiem nosem. To musi być oszustwo.
Wymyślne oszustwo albo jakiś głupi kawał.
- Chodzcie za mną Springer ruszył po zarośniętej betonowej ścieżce. Otworzył drzwi
i wszyscy troje z wahaniem weszli za nim. Drzwi zamknęły się za nimi w zupełnej ciszy.
Springer przeszedł przez hall. znalazł koniaki i zapalił światło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]