[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiklinowy kosz. Bądz tak dobra i złap z drugiej
strony.
Zanieśli kosz na trawę. Caroline przyglądała się osłu-
piała, jak Lucas otworzył go i wyjął koc, potem miękkie
poduszki, następnie małą lodówkę turystyczną i owinię-
ty półmisek z pasztetem. Pod spodem leżał półmisek
z owocami morza, a jeszcze niżej koszyk z pieczywem.
Nie wierzę powiedziała. Czy przekupiłeś Do-
rothy, żeby to wszystko przygotowała?
Lucas posłał jej uśmiech.
Owoce morza są świeże, od miejscowego rybaka.
Bułki, przyznaję, upiekła Dorothy, reszta to moje zapa-
sy. Siadaj.
Caroline podłożyła sobie pod plecy poduszkę. Lucas
otworzył lodówkę i wyjął dwa kieliszki i butelkę.
Najlepsze w Vanuatu jest to, że niegdyś byli tu
Francuzi i zostawili zapasy dobrego francuskiego wina.
Australijskie wino nie jest złe, ale specjalne okazje wy-
magają francuskiego.
Caroline zdawała sobie sprawę, że nie może milczeć
przez cały wieczór, a zatem wzięła głęboki oddech, wy-
puściła powietrze i spytała:
TROPIKALNY RAJ 149
Czy to jakaś specjalna okazja?
Tak sądzę. Podał jej kieliszek z szampanem, po
czym uniósł swój. Za twoje pierwsze nurkowanie.
Podniecenie Caroline natychmiast opadło. Lucas ro-
ześmiał się i pocałował ją w policzek.
Tak łatwo ci dokuczyć żartami, że nie powinienem
tego wykorzystywać. No więc wznoszę kolejny toast.
Za nas!
Za nas?
Podniosła na niego wzrok, a on przytaknął z powagą,
patrząc jej przy tym prosto w oczy.
Chyba już najwyższy czas, żebym odpowiedział
na pytanie, które zadałaś mi w tamten wieczór.
Ale ja nie... Nie musisz odpowiadać. Minęło sporo
czasu, Lucas. Wszystko się zmieniło. Zmieniło się moje
własne nastawienie i uświadomiłam sobie, że nie mogę
kierować się wżyciu pragnieniami mojego ojca.
Chciała powiedzieć więcej więcej wyjaśnić, ale on
uciszył ją pocałunkiem.
Wiem, że nie muszę odpowiadać, ale chcę to zro-
bić. Wziął ją za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy.
Jego wzrok rozpuścił resztki lodu w sercu Caroline, po-
budzając je do szalonego tańca. Chcę ci powiedzieć
nie szepnął, a taniec natychmiast ustał.
Jej serce stanęło, za to w głowie aż huczało.
Nie, nie ożenię się z tobą po to, żeby dać dziedzica
twojemu ojcu, ani po to, żeby mieć szkołę nurkowania,
ani z powodu własności ośrodka ciągnął, wciąż trzy-
mającją za rękę. Chciałbym zadać ci pytanie. Zawa-
hał się. Czy wyjdziesz za mnie z miłości? Wiem, że
znamy się dosyć krótko, ale każdego dnia poznawałem
cię lepiej i coraz bardziej kochałem, i każdego dnia
150 MEREDITH WEBBER
dzięki tobie stawałem się w coraz większym stopniu
człowiekiem, którym nie miałem już nadziei zostać.
Ujął jej drugą dłoń i ściskał teraz obydwie. Wypeł-
niasz puste miejsca w moim życiu. Powiedz mi, że
czujesz to samo co ja. Powiedz tak, Caroline, i połącz
swoje życie z moim. Nagle uśmiechnął się i napięcie
opadło. No i powiedziałem to, a myślałem, że nigdy
wżyciu nie wypowiem tych słów. Z całą skromnością
muszę dodać musnął jej wargi że moje oświadczyny
wypadły o wiele lepiej niż twoje.
Caroline czuła, że otwiera i zamyka usta, choć nie
wydostał się z nich żaden dzwięk.
Po prostu kiwnij głową zachęcał ją, ale była tak
poruszona jego deklaracją, że nawet do tego nie była
zdolna.
Dobra, nie odpowiadaj. Przemyśl to. Objął ją,
przytulił i bardzo gorąco pocałował. Cieszmy się tym,
co się między nami dzieje, wykorzystajmy to jak naj-
lepiej. Nie spieszmy się, doktor Sayers, nie gnajmy
prosto do łóżka.
Co prawda nie miałby nic przeciw temu. Tymczasem
w oczach Caroline ulga zastąpiła niepewność, a potem
półuśmiech rozciągnął jej wargi, aż Lucas nabrał ocho-
ty, by ją znowu pocałować i zapewnić, że wszystko
będzie dobrze.
W końcu zrobił to. Poczuł sól na jej wargach, poczuł
ciepło, a potem gorąco. Zapomnieli o piciu i jedzeniu.
Lucas całował ją tak, jakby jeszcze nigdy nikogo nie
całował, i nie mógł tego przerwać. W podnieceniu do-
tykał jej ciała, a ona nie pozostała wcale chłodna ani
obojętna.
Półleżeli ukryci przed przepływającymi nieopodal
TROPIKALNY RAJ 151
łodziami. Lucas zdjął jej T-shirt, a potem zsunął ramią-
czka jej kostiumu. Nie sprzeciwiała się, ale skrzyżowała
ręce.
Jesteś piękna szepnął. Nie chcesz, żebym cię
podziwiał?
Wstydzę się przyznała otwarcie. I trochę boję.
Nigdy się nie bój, kiedy jesteś ze mną. A teraz
musimy to skończyć i zabrać się za jedzenie.
Położył się na poduszce i patrzył przez liście palmy
na niebo, które powoli ciemniało. Jeszcze parę minut
i będzie w stanie usiąść i zająć się posiłkiem...
Zdawało mi się, że ?owiłeś, że mamy się sobą
cieszyć zauważyła. Pochyliłasię nad nim, palcem wska-
zującym sunęła po jego twarzy, potem po klatce pier-
siowej, aż dotarła do spodenek kąpielowych. No więc
cieszę się dodała miękko.
Dotknęła jego warg.
Jeśli mamy przestać, to teraz albo nigdy.
Nie chcę przestać szepnęła.
Przewrócił ją na plecy. Caroline dokładnie wiedzia-
ła, dokąd ją prowadzi, ale nie potrafiła się już wycofać
i nie chciała. Niebo jeszcze pociemniało, a ona dałaby
głowę, że w pewnej chwili zasłało się gwiazdami. Kiedy
Lucas wyszeptał jej imię, ujrzała eksplozję świateł. Po
jej policzkach popłynęły łzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]