[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma obrać teraz taktykę, usłyszała dochodzący z cienia odgłos
jakiegoś skrobania.
Wainright zareagował błyskawicznie. Złapał Jennifer i
przycisnął do siebie, jedną ręką przytrzymując za szyję. Zanim
w ogóle poczuła, co się stało, zimna lufa rewolweru wpijała
jej się w skroń. Jego obstawa była równie szybka. Rewolwery
pojawiły się w ich rękach nie wiadomo skąd, zupełnie jakby
brała w tym udział jakaś magiczna siła. Każdy z mężczyzn
ruszył w inną stronę, obaj a bronią wycelowaną groznie w
ciemność.
- Zdaje się, że nie przyszłaś tu sama - wychrypiał
Wainright z głębi gardła. - To wielka pomyłka wiele może cię
kosztować. Ostrzegałem cię. Zresztą może to tylko szczury.
Jerome nie wiedział, co spowodowało ten szmer, kto
skrobał czy co skrobało, ale wiedział, że odkąd Jennifer
weszła do składu, sam ani nie drgnął. Widząc lufę rewolweru
przyłożoną do głowy Jennifer, zacisnął mocniej swą własną
broń, czekając na odpowiedni moment, gdy będzie mógł jej
użyć. Kiedy jeden z ludzi Wainrighta zbliżał się w jego stronę,
uświadomił sobie, że nie zrobił jeszcze jednej ważnej rzeczy:
nie powiedział dotąd Jennifer, że ją kocha. Musi to zrobić jak
najszybciej.
Zza swojego podnośnika Leo obserwowała, jak wynajęty
przez Wainrighta rewolwerowiec zbliża się powoli do
kryjówki Jerome'a. Zaraz go odkryje! Nie była pewna, co
może zrobić, ale wiedziała jedno: nie może pozwolić, by stało
mu się coś złego.
Na środku pomieszczenia Jennifer na próżno szamotała
się, próbując uwolnić się z żelaznego uścisku Wainrighta.
Wszystko to zdarzyło się zbyt szybko, a ona nie mogła teraz
nic zdziałać. Nagle po swojej prawej stronie spostrzegła
Jerome'a. Widocznie musiał pojechać za nią! Poczuła się
zupełnie załamana. Jeśli teraz coś mu się stanie, będzie to
tylko jej wina. Chciała koniecznie do niego krzyknąć, ostrzec
go, ale rozsądek podpowiadał jej, że w ten sposób jedynie
zwróci na niego uwagę Wainrighta.
Nagle usłyszała odgłosy walki, dochodzące - o dziwo - z
jej lewej strony. Ledwo mogąc ruszyć głową, popatrzyła w tę
stronę i zobaczyła Phila, taksówkarza, który ją tu przywiózł!
Nie miała pojęcia, co spowodowało, że się tu znalazł, ale bez
wątpienia to był on i bez wątpienia rzucił się właśnie na
drugiego z ludzi Wainrighta.
Jerome również obserwował ich walkę, ale sam nie mógł
nic zrobić, ponieważ mężczyzna, który skradał się w jego
stronę, był już tuż obok niego, a jego odbezpieczony rewolwer
nie zachęcał do podejmowania nieprzemyślanych posunięć.
Jerome zastygł w oczekiwaniu. Musi rozbroić napastnika tak
szybko, jak tylko się da. Już teraz, gdy tamten podejdzie do
ostatniego chroniącego go kartonu!
Wyskoczył z ukrycia i całym ciężarem ciała rzucił się na
niego. Ramieniem trafił go w bok z taką siłą, że obaj krzyknęli
z bólu i runęli na leżącą obok stertę kartonów. Rewolwer
Jerome'a wyfrunął mu z dłoni. Jerome spróbował się
wyprostować, ale zrobił to tak nieszczęśliwie, że czubkiem
głowy uderzył w podbródek wstającego za nim mężczyzny.
Cios zamroczył ich obu i Jerome opadł na kolana, ściskając
bandytę z całej siły za prawe ramię i usiłując wyrwać mu z
ręki rewolwer. W głowie kręciło mu się bez przerwy.
Zanim jednak udało mu się w ogóle dosięgnąć rewolweru,
mężczyzna wydostał się z jego uścisku i żelazną pięścią
wymierzył mu cios w tył głowy. Jerome, zupełnie
oszołomiony, osunął się znów na kolana. Kolejne uderzenie,
tym razem w klatkę piersiową, dobiło go do reszty i runął jak
długi na podłogę.
- Nie! - krzyknęła rozpaczliwie Jennifer.
Jerome usłyszał krzyk protestu i rozpoznał głos Jennifer,
myśląc w przebłysku świadomości, że słyszy ją ostatni raz
przed śmiercią. Mężczyzna stojący przed nim z bronią
wyciągniętą do strzału, również usłyszał jej przerazliwe
wołanie, ale nie zwracając na to uwagi nacisnął spust.
Dwa strzały rozległy się tak szybko jeden po drugim, że
nieomal zlały się w jeden. Jerome spostrzegł, jak na twarzy
mężczyzny pojawia się wyraz zdumienia, a potem jasna,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]