[ Pobierz całość w formacie PDF ]
własnych opinii. Zobaczymy, kto na tym lepiej wyjdzie.
Niepotrzebnie mi pani grozi, złotko, bo ja i tak wygram. Parę
słów wyszeptanych do uszka Gillian odpowiednio ją do pani
nastawi, a sprytnie napisany liścik do pani Guarding pozbawi
panią posady. Ale te\ łatwo znajdzie sobie pani inne zajęcie. -
Wymington przysunął się bli\ej. - Jest pani niezwykle uroczą
kobietą. Bez trudu spotka pani kogoś, kto zapewni pani
utrzymanie. Sam chętnie wziąłbym panią na kochankę, ale
wątpię, czy sprawi mi pani rozkosz w łó\ku, biorąc pod
uwagę uczucia, które teraz do mnie pani \ywi.
- Jak śmie pan odzywać się do mnie w taki sposób! To
bezczelność!
- Mówię tylko prawdę, moja droga. Mo\e z radością
uczyć pani swoje dziewczęta malarstwa i języka włoskiego,
ale oboje wiemy, \e nie tu kryją się pani prawdziwe talenty. Z
taką urodą zawróci pani głowę ka\demu mę\czyznie i
niemądrze pani robi, nie wykorzystując tego póki czas.
- Nie chcę tego dłu\ej słuchać!
Wymington udawał, \e czuje się ura\ony.
- Proszę mi mówić Sidney. W najbli\szym czasie
będziemy się często widywać.
- Więcej się z panem nie zobaczę - oznajmiła stanowczo
Helen, starając się nie okazać strachu, który ją ogarnął, gdy
przekonała się, \e Wymington nie cofnie się przed niczym. -
Bez względu na wynik tego spotkania dopilnuję, by pański
plan spalił na panewce. Nie pozwolę panu zniszczyć tej
dziewczynie \ycia.
Wymington roześmiał się w glos.
- Gillian jest młoda i tęskni za romantycznym
uczuciem, za przygodą, a ja mogę jej to zapewnić. Niech pani
będzie ze mną szczera, Helen. Czy będąc w jej wieku, nie
marzyła pani o romantycznej miłości? Czy odrzuciłaby pani
taką mo\liwość, gdybyś w jej wieku poznała młodzieńca,
który by cię adorował i zapewniał o swym uczuciu?
Helen nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wymington
nieświadomie wytrącił jej z ręki argumenty. Tak, to prawda,
kochała z wzajemnością mę\czyznę, z którym zabroniono jej
się związać i wyjść za niego za mą\. Była gotowa na
wszystko, byle tylko być z Thomasem. Gdy zaproponował, by
uciekli razem, Helen nie zastanawiała się nad
konsekwencjami. Zgodziła się, wiedząc, \e pobiorą się, gdy
tylko przekroczą granicę Szkocji.
Oczywiście do ucieczki w ogóle nie doszło. Jakimś
sposobem ojciec dowiedział się o ich planach i natychmiast
im zapobiegł. Zagroził, \e opowie dziekanowi o niegodnym
zachowaniu Thomasa, i zrobiłby to, gdyby Helen nie stanęła
w obronie ukochanego. Obiecała ojcu, \e jeśli pozwoli
Thomasowi pozostać w Kościele, ju\ nigdy więcej się z nim
nie zobaczy. I tak się właśnie stało.
Wkrótce Helen uświadomiła sobie, jak trudnego podjęła
się zadania. Mieszkać w tej samej okolicy z ukochanym i nie
móc się do niego odezwać, pomijając grzecznościowe dzień
dobry i dobry wieczór , to doprawdy niełatwe. Jednak nie
złamała danego ojcu słowa, \e nie będzie spotykać się z
Thomasem i \e o nim zapomni. Były takie momenty, \e
chciała rzucić wszystko i wrócić do ukochanego. Tylko ona
wie, jak du\o wyrzeczeń i borykania się z sobą kosztowało ją
dotrzymanie danej ojcu obietnicy.
Helen odsunęła bolesne wspomnienia i powróciła do
rzeczywistości.
- Nie mam panu nic więcej do powiedzenia, panie
Wymington. Pragnę tylko zakomunikować, \e od dzisiaj
jestem pańskim wrogiem.
- Bardzo mi przykro to słyszeć, ale nie zamierzam
odstępować od swojego planu. Do zobaczenia zatem, bo na
pewno jeszcze się spotkamy, droga pani. - Wymington ukłonił
się uprzejmie, jak przystało na d\entelmena, lecz gdy się
wyprostował, w jego oczach Helen nie dostrzegła szacunku. -
O tym mo\e pani nie wątpić.
ROZDZIAA DZIESITY
Helen miała w głowie tylko jedno, gdy pospiesznie
wracała do szkoły. Natychmiast musi pomówić z Gillian,
przekonać ją, \e Wymington jest kłamcą i oszustem i \e dla
własnego dobra nie powinna więcej się z nim widywać. Ale
jak to zrobić? Jakich u\yć argumentów, jakiego sposobu, by
przemówić dziewczynie do rozsądku? Jak zacząć rozmowę,
by nie zrazić do siebie Gillian, bo wtedy Wymington
zatriumfuje?
Helen uznała, \e ma szansę otworzyć Gillian oczy jedynie
wtedy, gdy ujawni to, czego dowiedziała się o intencjach,
zamiarach i planach Wymingtona podczas dzisiejszego
spotkania. Tak, musi powtórzyć wszystko, co Wymington jej
powiedział. Powstaje tylko pytanie, czy Gillian jej uwierzy.
Ta bystra i spostrzegawcza dziewczyna dała jej do
zrozumienia, \e zorientowała się, i\ Helen podziela opinię
Olivera w sprawie znajomości Gillian i pana Wymingtona.
Ponadto, od czasu wycieczki do zamku Ashby Gillian kilka
razy wspominała, jaką troskliwością Oliver otoczył Helen
oraz ile radości sprawiło mu jej towarzystwo.
Helen zapewniła Gillian, \e pan Brandon po prostu był
uprzejmy, jak przystało na d\entelmena, a gdy Gillian
przypomniała jej, jak du\o czasu spędzili tylko we dwoje,
odparła, \e ani ona, ani pan Brandon nie chcieli zakłócać
dziewczętom dobrej zabawy.
Gillian, naturalnie, nie uwierzyła w ani jedno jej słowo.
Sądząc z zadowolonego z siebie uśmiechu, który przesłała
Helen, dziewczyna wyrobiła sobie własne zdanie na temat
stosunków łączących jej opiekuna i nauczycielkę. Helen
zrozumiała, \e w tej sytuacji nie będzie to okoliczność
sprzyjająca przekonaniu Gillian o tym, i\ pan Wymington to
wyrachowany młody człowiek, a nie romantyczny kochanek.
Gdy następnego ranka Helen wstała z łó\ka, nie była
bli\sza załatwienia tej sprawy, ni\ kiedy kładła się spać. Przez
cały dzień nie wpadła na \aden genialny pomysł, a gdy w
niedzielny ranek wybrały się do kościoła, dalej nie była
pewna, jak powinna postąpić. Niestety, sytuacja uległa
pogorszeniu, i to w sposób, którego Helen zupełnie się nie
spodziewała.
Wszystko zaczęło się od tego, \e Oliver Brandon zjawił
się nieoczekiwanie po mszy i zaprosił Gillian i Helen na
przeja\d\kę.
- Och, Oliverze, jak cudownie, \e to zaproponowałeś! -
zawołała Gillian. - Bardzo bym chciała się przejechać, a
panna de Coverdale te\ by nie odmówiła. - Rzuciła
nauczycielce przenikliwe spojrzenie. - Przecie\ tak miło
spędzaliście czas w swoim towarzystwie w zamku Ashby.
Helen poczuła, \e jej policzki oblewają się rumieńcem.
- Dziękuję, panno Gresham, ale nie sądzę, by moja
obecność była wskazana.
- Oczywiście, \e byłaby - odparła Gillian, nie chcąc
słyszeć o odmowie. - Będzie pani znacznie przyjemniej jechać
z nami, ni\ wracać do szkoły. Czy przygotowałeś jakiś
poczęstunek, Oliverze?
- Chyba w koszach coś się znajdzie.
- W takim razie z pewnością nie pojadę - rzekła szybko
Helen.
- Nie jada pani, panno de Coverdale? - zapytał Oliver
z błyskiem w oku.
- Owszem, ale nie na cudzy koszt.
Helen odwróciła się, gdy\ Sally Jenkins biegła ku niej co
sił w nogach.
- Tak, panno Jenkins, o co chodzi?
- Przepraszam, \e pani przeszkadzam, ale kazano mi to
pani oddać.
Helen spojrzała na paczuszkę, którą podała jej Sally, i
zmarszczyła brwi.
- Co to takiego?
- Nie wiem, proszę pani. Ten d\entelmen powiedział,
\e mam to oddać, jak tylko pani wyjdzie z kościoła.
- Jaki d\entelmen?
- Pan Wymington, proszę pani.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]