[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed sądem pod tym samym zarzutem. Dobry
pomysł, co? Pan Alfred Inglethorp, człowiek metodyczny, zadziwiająco metodyczny! Rozumiesz,
mon ami! Przewidywał trafnie, że podejrzenia muszą zwrócić się przeciwko niemu. Wobec tego
wpadł na bardzo dowcipny koncept. Postanowił sfabrykować mnóstwo wskazujących na siebie
poszlak. Chciał być podejrzany, aresztowany! I co? Przedstawi murowane alibi. Sprawa
załatwiona! Spokój do końca życia gwarantowany!
- W dalszym ciągu nie pojmuję, jak potrafił stworzyć sobie alibi, a jednocześnie pój ść do
apteki.
Poirot zrobił zdziwioną minę.
- Nie pojmujesz, mon ami! Nie domyśliłeś się jeszcze, że to panna
Howard kupiła strychninę?
- Panna Howard?
- Oczywiście. A kto? Sprawa nie przedstawiała trudności. Panna Howard jest wysoka, ma niski,
prawie męski głos. No i pamiętaj, że Inglethorp i ona to krewni, podobni do siebie, zwłaszcza z
postawy i ruchów. Genialnie prosty pomysł! Sprytna para.
- Nie bardzo dotąd rozumiem, jak przedstawia się kwestia bromu.
- Aha! Postaram się zrekonstruować przebieg wydarzeń. Moim zdaniem panna Howard była
głową całej akcji i sprężyną działania. Pamiętasz? Napomknęła raz, że jest córką lekarza. Może
przygotowywała leki dla ojca. Może pomysł nasunęła jej jedna z książeczek fachowych, których
pełno
Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.
To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html
było w domu, kiedy mademoiselle Cyntia przygotowywała się do egzaminu. W każdym razie
wiedziała, że sole bromu dodane do mikstury zawieraj ącej strychninę wytrącą z roztworu
truciznę. Cóż łatwiejszego niż
rozpuścić parę proszków w dużej flaszce przysłanej z apteki? Ryzyko właściwie żadne!
Katastrofa nastąpi po upływie plus minus dwu tygodni.
Jeżeli nawet któryś z domowników spostrzegł, że ktoś manipulował przy lekarstwach, zdąży o
tym zapomnieć. Panna Howard zaaranżuje kłótnię z przyszłą ofiarą, opuści Styles Court. Jej
nieobecność i znaczny odstęp czasu wykluczą podejrzenia. Genialny pomysł! Gdyby na nim
poprzestali, zapewne zbrodni nie wykryto by nigdy. Ale nie! Przeholowali! Byli za sprytni.
Poirot wypuścił kłąb dymu z papierosa. Popatrzył w sufit.
- Postanowili skierować podejrzenie na Johna Cavendisha, podrabiając
podpis w aptecznej księdze trucizn na jego charakter pisma. W poniedziałek pani Inglethorp miała
wypić ostatnią dozę mikstury. A zatem w poniedziałek o szóstej po południu Alfred Inglethorp
pokazuje się kilku osobom w miejscu odległym od osady Styles. Panna Howard przygotowała z
góry bajeczkę o nim i o pani Raikes, aby na przyszłość uzasadnić dyskrecj ę wspólnika. W
poniedziałek o szóstej po południu panna Howard przebrana za kuzyna wchodzi do apteki, mówi,
że chce otruć psa, kupuje strychninę. W księdze trucizn składa podpis Alfreda Inglethorpa
charakterem pisma Johna Cavendisha, który uprzednio starannie wystudiowała. Jednakże podstęp
spaliłby na panewce, gdyby John Cavendish miał alibi. Jest na to rada. Panna Howard pisze
anonim do Johna Cavendisha podrabiając nadal jego charakter pisma. W rezultacie przyszły
kozioł ofiarny znajduje się w odludnym miejscu, gdzie najprawdopodobniej nie spotka
nikogo.
Na razie wszystko idzie gładko. Panna Howard wraca do Middlingham, jej wspólnik do domu.
Nic go nie może skompromitować, gdyż panna Howard ma przy sobie strychninę, potrzebną
zresztą jedynie po to, by stanowiła dowód obciążający Johna Cavendisha. Nagle maszynka
się zacina! Pani Inglethorp zapomina o lekarstwie! Zepsuty dzwonek, nieobecność Cyntii,
zorganizowana przez Inglethorpa za pośrednictwem
żony, wszystko idzie na marne. Wówczas on popełnia błąd. Korzystaj ąc z nieobecności żony
siada do swego biurka, by listem uspokoić pannę Howard. Dlaczego? Obawia się, że wspólniczka
ulegnie panice wobec niepowodzenia poniedziałkowego planu. Być może pani Inglethorp wróciła
do domu wcześniej, niż mąż oczekiwał. Tak czy inaczej, Inglethorp zostaje
przyłapany. Pośpiesznie zamyka biurko. Nie chce zostać w buduarze. Lęka się, że sytuacja zmusi
go do otwarcia biurka, i żona zauważy list, którego nie zdążył schować. Idzie na spacer. Do głowy
mu nie przychodzi, że pani Inglethorp otworzy biurko jednym ze swoich kluczy i znajdzie
kompromitujący dokument.
A tak się, jak wiemy, stało. Pani Inglethorp czyta list, uprzytamnia sobie perfidię męża i panny
Howard, lecz na nieszczęście nie dostrzega bezpośredniego niebezpieczeństwa. Wie, że coś jej
zagraża. Nie wie, z jakiej strony. Woli nie mówić nic mężowi. Pisze do swojego doradcy
prawnego, zaprasza go na dzień następny. Postanawia też zniszczyć
sporządzony dopiero co testament. Przechwycony list zatrzymuje.
- Rozumiem! - podchwyciłem. - Inglethorp włamał się do teczki, żeby odzyskać list.
- Nie inaczej. Podjął straszliwe ryzyko, musiał być w pełni świadom niezmiernej wagi tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl