[ Pobierz całość w formacie PDF ]
*
Wizyta w Danii miaÅ‚a dobry wpÅ‚yw na Désirée.
Przeżyła tam niewiarygodny wstrząs, jednak gdy znów siedziała w samolocie, a
Kopenhaga w dole w ciągu kilku minut zmniejszyła się do rozmiarów zabawkowego
miasteczka, zrozumiała, że dobrze zrobiła, przyjeżdżając tu i chodząc kilka dni śladami
Dennisa.
Była też z Albinem na parkingu, na którym doszło do tego wypadku. Na miejscu,
gdzie kilka miesięcy temu pijany kierowca wbił się swoim samochodem w auto Dennisa, stał
biały mercedes.
- Jeszcze tu nie byłem od tamtego czasu - powiedział Albin, patrząc na biały
samochód. - To dokładnie tutaj. - Przeciągnął ręką po nieskazitelnie czystej karoserii. - Nie-
wiarygodne, prawda? Na parkingu. Kto mógłby pomyśleć?
Désirée wiedziaÅ‚a, że Dennis o tym myÅ›laÅ‚. Nie o tym, że to bÄ™dzie parking, może
nawet nie o wypadku samochodowym, jednak obawiał się i przeczuwał, że nie będzie długo
żył. Może nie tak konkretnie, jak ona teraz o tym myślała, lecz jego lęki egzystencjalne, jak je
nazywał, pochodziły prawdopodobnie z obawy i przeczucia, że jego życie zostanie przed-
wcześnie przerwane.
Czy rozmawiał o tym z Albinem?
Jedno badawcze spojrzenie na jego twarz powiedziaÅ‚o Désirée, że teraz lepiej nie
poruszać tego tematu. Wyglądał na bardzo przejętego.
- Czy to nie jest dla ciebie za dużo? - zapytała go. Przypomniała sobie, że pani
Wingaard powiedziała, że musi on jeszcze na siebie uważać. Albin zacisnął usta.
- Nie mogę tego pojąć, że nic nie widać. Tutaj zginął mój brat i nic nie widać. Po
prostu nic. - Wydawało się, że dopiero teraz dotarło do niego jej pytanie. Uśmiechnął się
słabo. - Nie martw się. Odzyskałem już równowagę. W szpitalu mój terapeuta ciągle mi
powtarzał, że muszę pogodzić się z faktami. A to tutaj jest faktem: nic nie widać. Rozbite
szkło już pozamiatano, wszelkie ślady zasypano piaskiem, koniec, nic więcej.
Désirée dokÅ‚adnie wiedziaÅ‚a, co miaÅ‚ na myÅ›li. To byÅ‚o niewiarygodne, że życie toczy
się dalej, tak jak dawniej, że na parkingu, na którym zginął Dennis, znów parkują auta,
chodzą ludzie, śmieją się, rozmawiają.
Jednak dla niej w tym tygodniu wydarzyło się coś ważnego - zrozumiała, że Dennis
naprawdę nie żyje. To, w co nie można było uwierzyć, co było nie do pojęcia, stało się
rzeczywistością podczas rozmów z rodzicami Dennisa, z Albinem, w jego pokoju i przy jego
grobie. Dennis nie żyje.
- Ale ty żyjesz, Albin - powiedziała z mocą w głosie.
- To jest trudne - powiedział cicho i popatrzył na halę sportową, gdzie trenował z
Dennisem. - Zapytali mnie, czy znów będę chodził na treningi.
- Idz - odpowiedziała. - Powrót do dawnego życia dobrze ci zrobi.
- Może - odpowiedział - ale najchętniej położyłbym się do łóżka i spał. Tylko spał.
Désirée myÅ›laÅ‚a o sÅ‚owach Albina, gdy samolot sunÄ…Å‚ wÅ›ród gÄ™stych, biaÅ‚ych chmur.
Dostała gęsiej skórki. Mitologiczni bracia Hypnos i Tanatos.
- Nie bój się. - Albin wziął ją za rękę. - Nie zapadnę w sen. Myślę, że najgorsze mamy
już za sobą. Będziemy za nim tęsknić, ale jakoś damy sobie radę...
- Mogę czasem do ciebie napisać? - spytał na koniec.
*
Albin powiedział my . I Mogę czasem do ciebie napisać? . Użył dokładnie tych
samych słów co Dennis. Przypadek. To nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście używał słowa
my , gdy mówił o tym, że dadzą sobie radę. On i ona. I że obydwoje będą tęsknić za
Dennisem. On - za swoim bratem blizniakiem, z którym dwadzieścia lat był bardzo blisko
zwiÄ…zany.
- Byłaś pierwszą dziewczyną, dla której opuścił dom na dłużej niż jeden dzień -
powiedział Albin. - Proszę, nie zrozum mnie zle - nie miałem z tym problemu. Nie byliśmy
już dziećmi. Jednak faktem było to, że wcześniej nigdy nie rozstaliśmy się na dłużej niż
dwadzieścia cztery godziny. Razem byliśmy na wycieczkach klasowych, na wakacjach, na
treningach, razem wychodziliśmy ze swoimi dziewczynami. Wydawało się, że jesteśmy
nierozerwalnie z sobą złączeni. - Zaśmiał się gorzko. - A potem przyjeżdża pijany kretyn i ko-
niec - wszystko jest inaczej.
Désirée nie byÅ‚a w stanie nic powiedzieć. Tak, ona też bÄ™dzie tÄ™sknić za Dennisem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]