[ Pobierz całość w formacie PDF ]

94
lutnie! Skończona, finis.  Zaklaskała. Zapytała go, czy z nią zagra. Po raz pierwszy od-
mówił.
10
Przemoc w najbliższym sąsiedztwie na czas jakiś odciągnęła moją uwagę od Abso-
lutnie-Mary i PoplÄ…tanego.
Moja siostra Muneeza miała wtedy jedenaście lat i nieco za wcześnie zaczęła wcho-
dzić w fazę buntu. Po ojcu odziedziczyła skłonność do napadów furii i gdy traciła pa-
nowanie nad sobą, nie było na nią sposobu. Tego lata świadomie prowokowała awantu-
ry z ojcem: mimo tak młodego wieku była gotowa się z nim zmierzyć. (Interweniowa-
łem tylko raz, w kuchni. Chwyciła kuchenne nożyczki i cisnęła we mnie. Wbiły mi się
w udo. Od tej pory trzymałem się z daleka.)
Obserwując ich zmagania, czułem, że sam oddalam się od idei życia rodzinnego. Pa-
trzyłem na wrzeszczącą siostrę i myślałem o jej genialnie samobójczym nastawieniu,
o tym, jak po mistrzowsku zrywa więzi z ludzmi, których najbardziej potrzebuje.
Spoglądałem na cholerycznego ojca, który straszył nas swoimi minami, i moje my-
śli kierowały się ku obywatelstwu brytyjskiemu. Indyjski paszport pozwalał mi podró-
żować zaledwie do kilku krajów, wymienionych na piątej stronie. Wkrótce zdobędę, za
wszelką cenę, paszport brytyjski i uwolnię się od tego człowieka. Mam dosyć tych jego
strasznych min.
W wieku szesnastu lat wyobrażamy sobie, że można uciec od własnego ojca. Nie słu-
chamy jego głosu, który wydobywa się naszymi ustami, nie widzimy, że nasze gesty są
odbiciem jego gestów; nie dostrzegamy go w naszej postawie, ani w sposobie, w jaki się
podpisujemy. Nie słyszymy jego szeptu w naszych żyłach.
Tego dnia, o którym chcę opowiedzieć, nasza dwuletnia siostra Scheherezade zaczę-
ła płakać podczas kolejnej awantury, co często jej się zdarzało. Mama i Mary wsadziły
ją do wózka i wyniosły się z domu. Wywiozły ją na Kensington Square, gdzie przysiadły
na trawie, wypuściły dziecko i wdały się w rozmowę na poważne tematy. W końcu Sza-
ry Zadek zmęczyła się i zasnęła. O zmierzchu zebrały się do domu. Nieopodal Waverley
House zaczepili je dwaj schludni mÅ‚odzieÅ„cy z fryzurami à la Beatles i w marynarecz-
kach bez kołnierzyka. Jeden z nich bardzo uprzejmie zapytał moją matkę, czy przypad-
kiem nie jest małżonką maharadży B.
 Nie  odparła matka, mile podbechtana.
95
 Ależ tak, madame  upierał się drugi bitels, równie grzecznie.  Zmierza pani do
Waverley House, a tam przecież mieszka maharadża B.
 Ależ nie  wyjaśniała matka  my jesteśmy z innej rodziny.
 Jasne.  Pierwszy bitels pokiwał głową ze zrozumieniem i, ku zdumieniu mojej
matki, przytknął palec do nosa.  Aha, incognito. Ani słówka!
 Przepraszamy panów.  Matka traciła cierpliwość.  Panowie szukają kogo in-
nego.
Drugi bitels delikatnie puknął butem w kółko wózka.
 Pani małżonek bywa w towarzystwie innych dam. Czy pani o tym wiadomo? Tak,
tak. Zaleca siÄ™ do nich.
 Nawet za bardzo  dodał pierwszy, spoglądając spode łba.
 Mówię przecież, że nie jestem maharani B.  Matka w końcu się zaniepokoiła.
 Nie obchodzą mnie jej problemy. Proszę nas przepuścić.
Drugi mężczyzna przysunął się do niej. Poczuła jego oddech. Miętowy.
 Jedna z tych dam, u której często bawił, była, powiedzmy, naszą podopieczną 
wyjaśnił.  Znajdowała się pod naszą opieką. Co oznacza, że my za nią odpowiadamy.
 Pani małżonek  wtrącił się pierwszy, przerazliwie szczerząc zęby i nieco podno-
sząc głos  zniszczył towar. Rozumie pani, królowo? Uszkodził ten cholerny towar.
 Panowie pomylili osoby  przerwała mu Absolutnie-Mary.  W Waverley Ho-
use mieszka dużo hinduskich rodzin. My jesteśmy frzyzwoitymi kobietami.
Drugi bitels wyjął coś z wewnętrznej kieszeni. Błysnęło ostrze.
 Cholerni kolorowi! Wpierdalacie się do nas i nie umiecie się zachować! Spier-
dalajcie do siebie! Tam się pierdolcie! A teraz  ściszył głos, unosząc nóż  rozpinać
bluzki...
W tej samej chwili w wejściu do Waverley House rozległ się głośny ryk. Oczom
dwóch kobiet i dwóch mężczyzn ukazał się Poplątany, który krzycząc i wymachując ra-
mionami jak obłąkany, zbiegał po schodach.
 Hello  powiedział bitels z nożem, nieco rozbawiony.  Któż to taki?!
Poplątany chciał coś powiedzieć, próbował z całych sił, lecz z jego ust wydobywał się
jedynie niezrozumiały wrzask. Obudzona Scheherezade zaczęła mu wtórować. Faceci
byli wyraznie niezadowoleni. Niespodziewanie w starym coś zaskoczyło, coś się otwo-
rzyło, aż wyrzucił z siebie potok słów:
 Panowie, panowie, nie, to nie maharani B... Na trzecim piętrze, panowie, mahara-
dża B... to prawda, przysięgam na grób matki!
Było to najdłuższe zdanie, jakie wypowiedział, od kiedy dawno temu wylew sparali-
żował mu język.
Krzyk Pomylonego i wrzaski Scheherezade sprawiły, że w oknach pokazały się głowy
96
ciekawskich. Bitelsi z powagą pokiwali głowami.
 Zaszła pomyłka  oznajmił pierwszy przepraszającym tonem i nawet zgiął się
w ukłonie przed moją matką.
 Każdemu może się zdarzyć  rzucił ponuro drugi. Odwrócili się i ruszyli szyb-
kim krokiem. MijajÄ…c Mecira, zwolnili.
 Ciebie to my znamy  stwierdził ten z nożem.   Odrzutowiec. Poleciał wyso-
ko .  Machnął nożem i w tej samej chwili Poplątany runął na chodnik z krwawą raną
w brzuchu.
 Teraz będzie spokój  jęknął, po czym stracił przytomność.
11
Wyszedł ze szpitala przed Bożym Narodzeniem. List napisany przez matkę do wła-
ścicieli kamienicy, w którym nazwała Poplątanego  rycerzem w lśniącej zbroi , sprawił,
że znalazł się pod dobrą opieką i nie stracił posady. Wrócił do swojego pokoiku na par-
terze, podczas gdy obowiązki portiera pełnili na zmianę wynajęci ludzie.  Wszystko dla
naszego bohatera , zapewnił matkę właściciel domu w swoim liście.
Obaj maharadżowie z rodzinami wyprowadzili się przed moim przyjazdem do
domu na ferie świąteczne, więc wizyty różnych bitelsów i stonsów już się nie powtó-
rzyły. Absolutnie-Mary każdą wolną chwilę spędzała z Mecirem. Lecz ja martwiłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl