[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maud uśmiechnęła się, po czym zmierzyła Kelly przenikliwym
spojrzeniem.
- Większość ludzi uważa, że jesteś bardzo skupiona na sobie, wiesz?
Wspaniale.
- Przykro mi, że tak uważają - odpowiedziała Kelly, bo nie wiedziała,
co powiedzieć.
Właściwie nie dziwiła jej ta ocena, mogła się tylko usprawiedliwiać,
że czuła się tutaj jak rzucona na obcą planetę, do której z jakiegoś powodu
powinna się dopasować.
- Ale nie mają racji. Jesteś miła. - Maud przerwała rozmyślania Kelly.
- Nawet bardzo miła. I śliczna jak z obrazka.
- Dziękuję - powiedziała Kelly, czując, że na jej policzki znów
wypełza rumieniec, ale nie wiedziała dlaczego.
Coś było takiego w tym miasteczku i w tych ludziach, że ją
zaskakiwali, a jednocześnie intrygowali.
- Wiem, że Grant też uważa, że jesteś śliczna.
Kelly znieruchomiała.
- Znasz Granta? - Głupie pytanie. Wszyscy znają wszystkich w tym
miasteczku, a nawet swoje prywatne sprawy.
Maud zachichotała.
- Kiedy wychodzi ze swoich lasów, na ogół tu jest pierwsze miejsce,
do którego się udaje. Potrafi za jednym posiedzeniem pochłonąć
dwanaście moich ciastek.
- Nie wątpię.
Maud zmrużyła oczy.
- Rozumiem, że pomagasz mu wrócić do pracy, bo jesteś słynnym
adwokatem i w ogóle z ważnej firmy.
- Nie wiem, czy moja firma jest ważna, ale próbuję mu pomóc.
- Cieszę się. On jest mi najbliższą osobą na świecie.
To stwierdzenie zdumiało Kelly. Twardy Grant i staruszka w
błyskotkach są przyjaciółmi?
- Czy jest twoim krewnym?
- Nie, ale lubię go, jakby był. Cała moja rodzina nie żyje, ale nawet
gdy żyli, nie warto było sobie nimi zawracać głowy.
- Większość ludzi nie przyznałaby się do tego - zauważyła Kelly.
- Słyszałam, że straciłaś rodzinę. - Maud spoważniała.
Jeszcze niedawno Kelly byłaby obrażona, że jej sprawy są omawiane
na mieście, ale teraz nie miało to znaczenia. Czy tak się zmieniła od
przyjazdu do Lane? Może.
- Straciłam wspaniałego męża i cudowną córeczkę.
- Przykro mi. Nie zasłużyłaś na to.
- Dziękuję. %7łycie potrafi być okrutne - szepnęła Kelly i wgryzła się w
kolejne ciastko. - To jest niebiańskie.
Maud się uśmiechnęła i nalała do filiżanki Kelly kawę pół na pół z
mlekiem.
- Nie powiedziałaś, co chcesz pić, więc wybrałam za ciebie. -
Mrugnęła. - Nie pożałujesz.
Kelly znowu się zaśmiała i pokiwała głową.
- A więc jak się dogadujecie z Grantem? - spytała Maud, zmieniając
temat.
Kelly była tak zaskoczona, że nic nie powiedziała, co dało starszej
pani możliwość kontynuowania.
- On cię raczej lubi.
Kelly usiłowała nie dać nic po sobie poznać, ale ciekawość
zwyciężyła, więc spytała:
- Powiedział ci to?
- Nie musiał. Znam go lepiej niż on sam siebie.
Spokojnie, powiedziała sobie Kelly, gdyż czuła, że znów zalewa ją
rumieniec. Ta staruszka była chytra jak lis. Ale jeżeli zarzucała przynętę,
to Kelly nie połknie haczyka.
- Co do niego czujesz? - spytała Maud wprost, stawiając przed Kelly
półmisek gorących ciastek. Trudno się było powstrzymać.
- No proszę, zajadaj - zachichotała. - Możemy porozmawiać o
Grancie, gdy już się nasycisz moimi łakociami. Czy możesz mu pomóc? -
spytała, gdy każda zjadła swoją porcję.
- Taką mam nadzieję.
Maud wyglądała na zatroskaną.
- Ten chłopak tak ciężko pracował, żeby osiągnąć swoją pozycję, i
tyle poświęcił, że bardzo by mi go było żal, gdyby to wszystko poszło
teraz na marne.
- Właśnie temu mam zamiar zapobiec.
- To dobrze. - Staruszka z uznaniem pokiwała głową.
Kelly postanowiła zmienić temat, ale najpierw dopiła swój napój.
- Dawno nie jadłam nic tak pysznego jak te ciastka.
- No widzisz, mówiłam!
- Nic dziwnego, że Ruth aż się pali, żeby je sprzedawać.
- To się nie zdarzy - powtórzyła Maud - chociaż mi to pochlebia. Poza
tym Ruth świetnie sobie radzi, prawda?
- Tak mi się wydaje - przyznała jej rację Kelly. - Ja się tu czuję jak
ryba wyjęta z wody. Podawanie kawy i zupy nie jest moją mocną stroną.
- Więc dlaczego tu jesteś?
- Przyjechałam pomóc Ruth w trudnej sytuacji.
Najwidoczniej Grant nie opowiadał nic więcej o jej problemach, tylko
o Eddiem i Amber. Jego akcje nieco wzrosły, ale to o niczym nie
świadczyło. Był po prostu kimś, kogo poznała w tym miasteczku i
zgodziła się mu pomóc. Nic więcej i nic mniej.
Chociaż dopiero co poznała Maud, postanowiła wyżalić się przed nią
jak przed przyjaciółką.
- Byłam bliska załamania nerwowego - wyznała.
Maud pogładziła jej rękę.
- Dobrze zrobiłaś, że tu przyjechałaś, młoda damo. Wiejskie powietrze
i my, wiejscy ludzie, pomożemy ci wydobrzeć.
Nagle w oczach Kelly pojawiły się łzy.
- Nie myślałam w taki sposób, ale może masz rację. Może zmiana
miejsca dokona cudu.
- Chciałabym kiedyś zobaczyć zdjęcie twojej rodziny.
Kelly sięgnęła do torebki po chusteczkę.
- Kiedyś ci pokażę.
Maud uśmiechnęła się.
- Lubię cię, Kelly Baker. Naprawdę cię lubię.
- A ja lubię ciebie.
- Przychodz do mnie, kiedy zechcesz - zachęciła Maud. - Będziesz
zawsze mile widziana. A jeżeli nie możesz spać, dobrze się składa, bo o
trzeciej rano jestem w najlepszej formie.
Kelly zaśmiała się i sięgnęła po następne ciastko, chociaż jej brzuch
już pękał. Nie zważała na to, bo nie wiedziała, kiedy będzie miała okazję
znów odwiedzić Maud. Spodziewała się, że Ruth już niedługo wróci.
Poza tym musiała pamiętać o sprawie Granta. Miała zatem
zaplanowane działania.
- Mam dla ciebie przygotowaną porcję do zabrania - oznajmiła Maud,
przerywając jej rozmyślania.
- A dla mnie to co?
Kelly zamarła. Maud nie. Usłyszawszy głos Granta, obróciła się i
uściskała go serdecznie. Kelly patrzyła, jak staruszka prawie znika w jego
ogromnym ciele.
- Mówiłam ci, żebyś się nie zakradał - upomniała Maud, uderzając go
w pierś. - To bardzo nieładnie.
- Ja po prostu wchodzę.
Maud chrząknęła.
- Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj przyjmuję bardzo dostojnego gościa.
Kelly zawstydziła się, wstała i powiedziała:
- Daj spokój, Maud.
- Siadaj z powrotem, młoda damo - zarządziła Maud. - Nigdzie nie
idziesz.
- Owszem, idzie - powiedział Grant.
- O nie, nie idzie.
Kelly popatrzyła na jedno i drugie, zastanawiając się, kogo udusić
najpierw.
- Szczerze mówiąc, wybieram się do domu.
- Smażę dziś steki - powiedział Grant, wpatrując się w nią. -
Myślałem, że mogłabyś przyjść i porozmawialibyśmy o mojej sprawie.
- Dobry pomysł - wtrąciła radośnie Maud. - Przyda ci się trochę
mięska na te twoje kości.
Chociaż Kelly gotowała się w środku, za nic w świecie nie chciała
sprawić przykrości Maud. Z Grantem to zupełnie inna sprawa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]