[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płaszcze na ozdobnym wieszaku i poprowadziła obu gości szerokim korytarzem o ścianach
wyłożonych boazerią z ciemnego drewna i obwieszonych gobelinami oraz obrazami
przedstawiającymi rozmaite zwycięstwa Sigmara. Kilka kryształowych kandelabrów migotało
płomykami świec. Dziewczyna zastukała do drzwi przy końcu hollu, otworzyła je, po czym
ukłonem zaprosiła Konrada i Taungara do środka. Znalezli się obszernej komnacie. Stały w niej
pod ścianami eleganckie serwantki, rzezbione skrzynie i najrozmaitszego rodzaju bogato
zdobione meble.
- Rolf! To cudowne, że cię widzę!
Taungara powitał mężczyzna, który pospieszył im na spotkanie. Był przeciętnego
wzrostu, ale miał zdecydowanie większy niż przeciętny obwód talii. Wydawał się ukrywać swoją
tuszę pod luzną, jasnobłękitną szatą, ale jego wysiłki nie były uwieńczone jakimś szczególnym
powodzeniem. Musiał mieć około pięćdziesiątki, a jego tłuste policzki pokrywała siatka
popękanych żyłek. Włosy miał szpakowate i przerzedzone, związane na karku wstążką
dopasowaną barwą do koloru szaty. W upierścienionej dłoni trzymał zdobiony rubinami srebrny
puchar.
Objął ramionami Taungara, przytulając mocno do siebie i całując w oba policzki. Konrad
zastanawiał się, czy gospodarz pochodzi z Bretanii, gdzie mężczyzni zachowywali się tak w
stosunku do innych mężczyzn.
- Witaj Wernerze - rzekł Taungar. - To jest Konrad, człowiek, o którym ci mówiłem -
odwrócił się do swojego towarzysza. - A to Werner Zuntermein - przedstawił gospodarza.
- Ach, Konrad! - zawołał Zuntermein, kierując się w jego stronę. - Jakże jestem rad z
zawarcia tej znajomości.
Konrad cofnął się, aby uniknąć uścisków, ale Zuntermein zamiast go objąć, podniósł rękę
i pogłaskał Konrada po twarzy.
- Co się stało? Walczyliście? - westchnął i pokręcił głową. - Chłopcy zawsze pozostaną
chłopcami - stał, wpatrując się w Konrada. - Jaki przystojny. A oczy, jakie niezwykłe!
Konrad miał oczy różnego koloru. Jedno i drugie na pierwszy rzut oka było zielone, ale
przyjrzawszy się bliżej, można się było zorientować, że lewe jest właściwie złote. Swego czasu
różnica nie polegała tylko na barwie. Lewe oko ostrzegało go o niebezpieczeństwo, ponieważ
często był w stanie zobaczyć nim to, co miało się stać i odpowiednio się przygotować. W miarę
upływu lat ten dar proroczego widzenia stawał się coraz bardziej kapryśny i w końcu zniknął,
gdy Litzenreich wydobył Konrada ze spiżowej zbroi.
Konrad odchylił się do tyłu, aby uniknąć dotknięcia Zuntermeina
- Szkoda, że masz te szramy - dodał Zuntermein. - Ale, niestety, nic na tym świecie nie
jest doskonałe. Siadajcie. Coś do picia? - nie czekając na odpowiedz strzelił palcami i kolejny
służący napełnił dwa puchary zdobione drogimi kamieniami.
Konrad usiadł tak daleko od Zuntermeina, jak to było możliwe. Służący podał mu puchar,
który był zapewne wart tyle koron, ile Konrad byłby w stanie zarobić przez pięć lat w gwardii
cesarskiej Czymkolwiek zajmował się Zuntermein było to z całą pewnością dochodowe zajęcie.
Służący ubrany był w tym samym stylu, co po została dwójka, ale Konrad nie był w stanie
zorientować się, jakie płci jest ten trzeci.
- Rolf powiedział mi, że mógłbyś zostać jednym z nas - oznajmił Zuntermein, sadowiąc
się na sofie, na której pomieściłoby się dwóch ludzi o normalnych wymiarach.
- Wyznawcą Sigmara? - zapytał Konrad.
- Niezupełnie - odparł Zuntermein.
Konrad podniósł kielich do warg, korzenny aromat uderzył go w nozdrza. Domyślał się,
że blady płyn jest bardzo mocny, a moment wymagał zachowania pełnej sprawności umysłu.
Przez chwilę trzymał srebrny puchar przy ustach, udając że pije, a potem go opuścił. Taungar nie
skończył w karczmie swojego wina, ale teraz łykał niezwykły napój, jakby umierał z pragnienia.
- Zna pan doradcę Wielkiego Teogonisty? - zapytał Konrad uznając, że nadeszła pora, aby
przejąć inicjatywę.
- Mathiasa? Tak, owszem. Ale wyjechał razem z cesarzem.
- Skaveni zamierzają zabić cesarza i zastąpić go sobowtórem.
Zuntermein milczał przez kilka sekund. A potem wypił łyk wina i rzucił od niechcenia:
- Doprawdy?
- Tylko tyle ma pan do powiedzenia? Musimy ostrzec cesarza.
- Jeżeli wiesz o tym spisku, Konradzie i jeżeli nie jest on jedynie jakąś głupią pogłoską,
jakich wiele ciągle krąży, jestem pewien, że ci, którzy chronią drogiego Karla-Franza, równie
dobrze zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Wszak tydzień bez przynajmniej tuzina zagrożeń
jego osoby jest doprawdy bardzo nudny. Nie obawiaj się, cesarz jest najdokładniej pilnowanym
człowiekiem w Starym Zwiecie.
Jeżeli ochrona cesarza przejmuje się swoimi obowiązkami w takim samym stopniu, jak
Taungar i Zuntermein, to Karl-Franz ma poważne kłopoty - pomyślał Konrad, ale nie odezwał
się ani słowem. W końcu musiał myśleć o sprawach ważniejszych niż los cesarza. Upił łyk wina,
które okazało się rzeczywiście tak mocne, jak oczekiwał. Przełknął je powoli, czując jak ciepło
spływa gardłem i promieniuje przez całe ciało. Zauważył, że Taungar podsuwa swój pusty puchar
służącemu, aby go ponownie napełnił.
- Mam wrażenie, że służyłeś w Kislevie? - zapytał Zuntermein. - Byłeś tam w czasie
oblężenia Praag?
Konrad dwukrotnie skinął głową.
- Poznałeś już świat lepiej niż większość ludzi w ciągu całego życia - mówił dalej
Zuntermein. - To znaczy, prawdziwy świat. Wiemy, jaki jest, co się dzieje i będzie działo. My&
- leniwym ruchem ręki wskazał Konrada, Taungara i siebie. - Wiemy. I możemy to wykorzystać.
- A co to takiego?
- Chaos - stwierdził Zuntermein.
Konrad nie odpowiedział.
- Pustkowia Chaosu - dodał Zuntermein, kołysząc zawartością pucharu i wpatrując się w
nią. - Co twoim zdaniem tam robiłeś, Konradzie? Broniłeś granicy przed najezdzcami z północy?
Powstrzymywałeś Chaos? Ale Chaosu nie można zatrzymać przy pomocy zbrojnej siły,
ponieważ nie ma on granic. Jest jak powietrze, którym oddychamy. Znajduje się wszędzie. Tutaj
- w Cesarstwie, w Altdorfie - podniósł głowę i spojrzał Konradowi w oczy. - W tym pokoju.
Konrad popatrzył na Taungara, który się nie odezwał. Uśmiechał się tylko i popijał
przyprawione wino.
- Powietrze, którym oddychamy - powtórzył Zuntermein. - Chaosu potrzebujemy tak
samo jak powietrza do oddychania. To jest jedno i to samo.
Konrad odstawił puchar na intarsjowany stolik i zaczął podnosić się z miejsca, ale się
rozmyślił. Wyjście stąd byłoby czczym gestem, ponieważ nie miał dokąd pójść. Postanowił
towarzyszyć Taungarowi, więc teraz musiał pozostać i wysłuchać, co Zuntermein miał do
powiedzenia, chociaż, podobnie jak wcześniej w karczmie, nie takiej rozmowy się spodziewał.
Czuł, że jest spokojny, rozluzniony i nic mu nie grozi. Równie dobrze mógł pozostać i skończyć
swój napój.
- Niektórzy wierzą, że ludzkość jest tworem Chaosu - kontynuował Zuntermein. - I
dlatego właśnie ludzie są jego najlepszym sługami. Ale Chaos służy także i nam, a nagrody, które
daje, są nit do pogardzenia.
Konrad roześmiał się krótko, pogardliwie.
- Nie szydz z tego, Konradzie - rzekł Zuntermein spokojnie. - Ja już zostałem dotknięty
Chaosem.
- Co ma to znaczyć? - zapytał Konrad, ale znał już odpowiedz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]