[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy hrabia zaprowadził ją do pałacu Tuileries, była
onieśmielona komplementami, jakie jej prawili Francuzi, a
także ich zachwyconymi, nieraz natarczywymi spojrzeniami.
Chciała być blisko hrabiego, żeby ją bronił przed nimi. Nigdy
natomiast nie przyszło jej na myśl, że mogłaby potrzebować
obrony przed nim. Nigdy też nie pomyślała o nim jako o
mężczyznie, który mógłby traktować ją jak kobietę.
Margerita szeptała coś teraz hrabiemu do ucha i śmiała się
do niego. Lynetta bardzo była ciekawa, co ich tak cieszy.
Pomyślała, że hrabia musiał się z nią bardzo nudzić. Przecież
trzymała go przy sobie, kiedy mógłby spędzać czas z tak
interesującymi kobietami jak Margerita.
Nigdy nie umiałam go zabawić - powiedziała do siebie
Lynetta. - Jedyne, co potrafiłam, to płakać na jego piersi i być
mu ciężarem."
Bardzo ją to przygnębiło, ogarnęły ją nie wiedzieć czemu
czarne myśli. Zupełnie nie rozumiała, skąd się to wszystko
wzięło. Patrząc na Margeritę rozmawiającą z hrabią, czuła się
tak, jakby jej serce przenikał sztylet. W końcu usłyszała, jak
hrabia powiedział:
- Wyjeżdżamy jutro, Margerito, i nie będę mógł się z tobą
tym razem zobaczyć, jednak wkrótce znów przyjadę do
Paryża.
- Obiecujesz, że przyjedziesz? Obiecujesz? A może
znajdziesz dla mnie trochę czasu przed wyjazdem?
- To niemożliwe - odparł. - Jestem pewien, Margerito, że
odniesiesz sukces. Powiem Bonapartemu, żeby przyszedł
koniecznie na twoje przedstawienie, przyrzekam ci.
- Będę ci za to bardzo wdzięczna - rzekła Margerita.
Objęła go i pocałowała, a widząc to Lynetta odeszła w
odległy kąt sklepu.
Jak kobieta może zachowywać się w publicznym miejscu
w taki sposób?" - zapytywała samą siebie.
Podeszła do jednej z lad, jakby szukając podpory. W tej
samej chwili usłyszała głos jubilera mówiący po francusku:
- Pani kolczyki są już naprawione.
- Dziękuję bardzo - odrzekła Margerita z silnym
angielskim akcentem.
To odezwanie uświadomiło Lynetcie, że Margerita
zmierza do wyjścia.
- Do zobaczenia, milordzie - zwróciła się do hrabiego.
Słysząc to Lynetta poczuła ulgę. Hrabia, nieświadom jej
reakcji, rozmawiał z jubilerem pokazującym mu
najpiękniejsze okazy wyjęte z sejfu. Były tam skórzane i
aksamitne pudełeczka zawierające cenne precjoza. Hrabia
rozejrzał się po sklepie i ujrzawszy Lynettę rzekł:
- Chodz tutaj i powiedz mi, co wybierasz. Lynetta chciała
mu odpowiedzieć, że nie chce żadnego
klejnotu. Lecz pomyślała, że hrabia jej nie zrozumie i
pomyśli, że jest niewdzięczna. Przezwyciężyła się i podeszła
do niego, a sprzedawca podsunął jej krzesło. Hrabia poprosił
najpierw o obrączki. Pokazano mu wielki wybór, lecz tylko
jedna była odpowiednio mała.
- Czy ci się podoba? - zapytał.
- Tak, dziękuję.
Lynetta powiedziała sobie, że to wszystko jest tylko grą.
Jego wcale nie interesuje jej opinia o obrączce, która zostanie
wyrzucona, gdy tylko dotrą do Anglii.
Tymczasem hrabia oglądał przepiękną kolię złożoną z
gwiazdek. Był tam też inny naszyjnik imitujący kwiaty bzu,
kunsztowna robota osiemnastowiecznych jubilerów. Inne
naszyjniki były nie mniej piękne: jeden wysadzany szafirami,
drugi - rubinami i trzeci wykonany z turkusów otoczonych
brylancikami.
Hrabia przypatrywał się wszystkim, lecz siedząca obok
niego Lynetta milczała. Nie mogła myśleć o niczym innym
tylko o Margericie i pocałunku, jakim obdarzyła hrabiego.
Zastanawiała się, co by to było, gdyby hrabia ją pocałował.
Spojrzała na jego usta i opanowało ją dziwne wzruszenie.
- Który z tych naszyjników podoba ci się najbardziej? -
zapytał hrabia.
- Nie wiem - odrzekła, a zdając sobie sprawę, że
zabrzmiało to głupio, dodała: - Ta kolia z gwiazdkami jest
bardzo piękna.
- Przymierz ją, żebym mógł zobaczyć, czy ci w niej do
twarzy - rzekł hrabia.
Naszyjnik pasował nawet do przedpołudniowej sukni.
Ponieważ wychodząc z pałacu owinęła się szalem, zdjęła go
teraz, a jeden ze sprzedawców założył jej na szyję wybraną
przez nią diamentową kolię. Składała się ona z gwiazdek
różnej wielkości, od całkiem małych do największej pośrodku.
Hrabia uznał, że na jej białej szyi kolia prezentuje się
uroczo. Przyszło mu nawet na myśl, jak też wyglądałaby
Lynetta, gdyby nie miała nic na sobie oprócz tej kolii.
Ogarnęła go nagła fala pożądania, z wysiłkiem odwrócił
wzrok i powiedział obojętnym tonem:
- Przymierz jeszcze naszyjnik z turkusów.
Choć i ten wyglądał na niej pięknie, jednak nie tak jak
poprzedni. Jubiler otworzył jeszcze jedno pudełko. Na widok
jego zawartości Lynetcie aż zaparło dech. Znajdował się tam
naszyjnik z kwiatów, który wyglądał tak, jakby go
zaprojektowano dla wróżki z bajki. Ten naszyjnik zdaniem
hrabiego uwydatniał młodość i niewinność Lynetty. Były tam
również kolczyki, dwie bransoletki i pierścionek wraz z
broszą.
- Trzymałem ten komplet - powiedział jubiler - żeby go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]