[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miałem zaufania do ciebie. To oczywiste, że nie mogłaś złamać obietnicy.
Zachowałem się jak prostak.
- To prawda - wtrąciła z niemałą satysfakcją. Neil westchnął.
- 78 -
S
R
- Cóż, miałaś rację. To ja się pomyliłem i przepraszam. Zapadła cisza,
lecz Zanne nie mogła się zdobyć, by ją przerwać.
- W takim razie zostawię cię samą - powiedział wstając. - Dobranoc,
Zanne.
- Nie musisz iść - rzekła nagle. - Możesz zostać jeszcze chwilę.
Oczywiście przyjmuję twoje przeprosiny. Po prostu zapomnij o całej sprawie.
- Nie potrafię. Poza tym muszę iść, żeby porównać wyniki badań. -
Zawahał się. - Zjesz ze mną jutro kolację? Będę wtedy miał pewność, że mi
wybaczyłaś.
- Kończę dyżur o ósmej.
- Zwietnie. Przyjdę po ciebie piętnaście minut pózniej. Dobranoc -
pożegnał ją i odszedł.
Słońce wyglądało teraz niczym wielka, pomarańczowa kula i wolno
chowało się za wierzchołkami gór. Zanne była urzeczona tym widokiem i miała
nadzieję, że piękny krajobraz ukoi jej skołatane serce.
Neil bardzo ją skrzywdził; dobrze wiedziała, że zasłużyła na studia, a on
bez przyczyny odrzucił jej kandydaturę. Teraz z nim pracowała, przyjęła nawet
jego zaproszenie na kolację. Powoli zaczęła odkrywać, że pod kamienną maską
kryje się dowcipny, opiekuńczy i pełen uroku mężczyzna. Polubiła go. Zdawało
jej się nawet, że czuje coś więcej...
Dawniej, kiedy go nie lubiła, jej życie było mniej skomplikowane.
- 79 -
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Następnego ranka o godzinie dziesiątej zadzwonił do niej John
Brownlees. Był wyraznie przejęty.
- Czy pamiętasz państwa Belling? - zapytał.
- Oczywiście. To miła para.
- Cóż... - John urwał zakłopotany, co bardzo ją zdziwiło. - Wiesz, że
zazwyczaj staramy się nie ingerować w sprawy naszych gości, ponieważ chcą
odpocząć i być sami. Do tej pory Tom i Grace wstawali zawsze pierwsi.
Zaprzyjaznili się ze wszystkimi i polubili kurs. Dzisiaj jednak Tom zapytał, czy
może zanieść żonie śniadanie do pokoju. Powiedział, że nie pojadą na
wycieczkę autokarową, choć jeszcze wczoraj cieszyli się z wyjazdu.
Pomyślałem, że mogłabyś...
- Zaraz do nich pójdę. Wymyślę jakiś powód.
- Dziękuję, Zanne. Będę ci bardzo wdzięczny.
Zanim wyszła, odnalazła list od lekarza Grace i ponownie go przeczytała,
po czym wzięła do ręki grubą książkę medyczną. Kupiła ją, kiedy miała nadzieję
dostać się na studia. Znowu poczuła przypływ złości. Zasługiwała na te studia i
choć już dawno opanowała rozpacz, wciąż było jej przykro, że ktoś po-
krzyżował jej plany.
Grace Belling miała jednak poważniejsze problemy. W jej krótkiej historii
choroby Zanne wyczytała, że mastektomia nie przyniosła spodziewanych
rezultatów.
Gdy Tom Belling otworzył jej drzwi, spostrzegła na jego twarzy
zmęczenie. Mimo to przywitał ją uśmiechem.
- Siostra Ripley, prawda? Zanne postanowiła być szczera.
- Martwimy się o panią Grace - powiedziała. - Czy zachorowała?
Na próżno Tom próbował nadal się uśmiechać.
- 80 -
S
R
- Jest po prostu zmęczona - wyjaśnił. - Pomyśleliśmy, że dzień w łóżku
dobrze jej zrobi. Nie chcemy sprawiać nikomu kłopotu.
- Dla mnie to żaden kłopot. Czy mogę ją zobaczyć? Postąpiła krok do
przodu i Tom musiał wpuścić ją do środka.
Wydawało jej się, że dostrzegła na jego twarzy ulgę.
Taca z prawie nie tkniętym jedzeniem stała na stoliku obok łóżka. Grace
leżała wsparta na poduszkach i przygnębiona spoglądała przez okno na skąpane
w słońcu drzewa. Wystarczyło, że Zanne spojrzała na jej twarz, by wiedzieć, że
coÅ› jest nie tak.
- Dzień dobry, moja droga - przywitała ją kobieta. - Miło, że wstąpiłaś.
Zanne zmierzyła jej temperaturę i ciśnienie, pytając o samopoczucie.
- Boli mnie i rano poczułam się taka zmęczona, że nie miałam siły wstać.
- Bierze pani wszystkie lekarstwa?
- Oczywiście. Tom jest świadkiem.
- Myślę, że niestety nastąpił lekki nawrót choroby - powiedziała Zanne,
badając Grace. - Zadzwonię do lekarza; być może zechce umieścić panią w
szpitalu.
- Nie zgadzam się - zaprotestowała pani Belling stanowczo. - Zdaję sobie
sprawę, że umieram, wolę jednak być w takim stanie przez sześć tygodni, niż
dogorywać przez trzy miesiące w szpitalu. Mąż podziela moje zdanie, prawda,
Tom?
- Tak - potwierdził krótko, lecz Zanne od razu odkryła jego prawdziwe
myśli.
- Nie może pani leżeć tu w takim stanie. Poproszę o poradę doktora
Mitchella.
Skierowała się do recepcji.
Nie dała po sobie poznać, jak bardzo jest poruszona. Wcześniej
opiekowała się już umierającymi, ale czasami trudno było jej pogodzić się z
tragediÄ….
- 81 -
S
R
- Jakie dostaje środki przeciwbólowe i ile? - spytał Alan, jak zwykle
zachowując trzezwość umysłu.
- Dostaje morfinę - odpowiedziała i szybko przeczytała wielkość dawki z
fiolki, którą trzymała w dłoni.
- Powinna leżeć w szpitalu albo przynajmniej w domu.
- Wiem, ale ona jest tutaj taka szczęśliwa.
- Musisz podwoić dawkę morfiny; to powinno postawić ją na nogi. Mam
nadzieję, że zdajesz sobie jednak sprawę, że nie jesteśmy w stanie jej pomóc.
Możemy jedynie postarać się, żeby cieszyła się ostatnimi chwilami życia.
Wpadnę dziś po południu.
- Dziękuję, Alan. Zaraz im to powiem.
Zwiększona dawka morfiny uczyniła cuda. Kiedy Zanne po godzinie
wróciła z biblioteki, Grace wstała już i była ubrana. Jej oczy błyszczały.
- Czuję się znacznie lepiej. Postanowiliśmy z Tomem iść na spacer.
- Chętnie do was dołączę - rzekła Zanne, obawiając się, że poprawa stanu
zdrowia Grace może być tylko chwilowa.
- Zwietnie. Chcemy zobaczyć, jak ćwiczą młodzi ludzie; jeszcze u nich
nie byliśmy.
Kiedy Zanne i Grace szły wolno drogą prowadzącą do obozu sportowego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]