[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostanie przy życiu, czy tak?
Zmusiła się do wypowiedzenia tego.
RS
69
Nie będzie, Matt. Oczywiście nie możemy być do końca pewni, ale z
tego, co wiem o porażeniu mięśniowym, pozostanie przykuty do wózka
inwalidzkiego jak do tej pory.
W takim razie wszystko na nic... wyszeptał pobladłymi wargami.
Całe te wywody Fieldinga, cała nadzieja, jaką miał mój syn na nic!
Rick wierzył, że będzie zdrowy, że dosiądzie i ujezdzi tego białego ogiera.
Wierzył, że kiedyś będzie zarządzał Brandywine. Miał tyle planów...
To nie były plany Ricka potrząsnęła smutnie głową lecz twoje.
To nie twój syn się obawiał, że spędzi życie jako niepełnosprawny, to ty się
tego bałeś, Matt. Jesteś tym, który sądził, że dla niego nie ma życia, jeśli nie
będzie mógł chodzić i jezdzić konno. Nigdy nie zadałeś sobie trudu, aby się
dowiedzieć, co myśli o tym sam Rick. Nigdy nie próbowałeś znalezć w
Brandywine miejsca dla kaleki. Byłeś zajęty układaniem planów na
przyszłość, bo twój syn nie mógł zostać kaleką. Wzięła głęboki oddech,
zdecydowana mówić dalej: Nie jestem pewna, czy nawet w swym sercu
miałeś dla niego miejsce. Mam uczucie, że twe rozgoryczenie z powodu
Sandry wypędziło go z twego serca tak samo jak mnie.
Wyrzuciwszy to z siebie, odwróciła się gwałtownie i pobiegła na oddział
intensywnej terapii.
Nad łóżkiem chłopca pochylało się dwóch młodych lekarzy i
pielęgniarka.
Po prostu nie mieści mi się w głowie rzekł jeden z nich jak
chirurg tej miary mógł zrobić taki błąd.
To nie był błąd zaoponowała pielęgniarka. Wszyscy przecież
wiemy, że pacjentom z miastenią rzadko pomaga operacja. Fielding był
pewny swego, był przekonany, że operacja pomoże. Potrząsnęła
bezradnie głową. Pod tym względem rzeczywiście się pomylił, ale nic
więcej.
Tak, pomyślała Trudi, patrząc ze ściśniętym sercem na małą nieruchomą
postać z opatrunkiem wokół szyi, David nie miał racji. Teraz nie chodzi już
o to, czy Rick będzie biegał i jezdził konno, lecz czy w ogóle będzie żył...
Zwitało, kiedy zeszła do baru napić się kawy. Drżąc z wyczerpania
usiadła przy stoliku pod oknem i z trudem zmusiła się do rozmowy, gdy w
chwilę potem przysiadł się do niej David.
Zwalniam cię na dwanaście godzin. Przy Ricku będzie siedział kto
inny. Pójdziesz teraz porządnie się wyspać, inaczej nie będzie z ciebie
pożytku.
Jeśli... jeśli jesteś pewny, że Rick...
RS
70
Mówiłem ci żachnął się że teraz już niczego nie jestem pewien.
Zamilkł na moment. Przykro mi, nie chciałem na ciebie krzyczeć.
Chłopiec na razie odpoczywa po operacji. Jeśli nie pojawią się kłopoty z
oddychaniem i nie wyskoczy nic nieoczekiwanego, na przykład nie
wywiąże się zapalenie płuc, wszystko będzie dobrze. To znaczy, w jego
stanie nic się nie zmieni. Patrzył jej prosto w oczy. Podwójne
widzenie już pewnie nie wróci, ale nie będzie chodził, Trudi. Powiedział
to zniżonym głosem, jakby się wstydził. Nie będzie.
Nie mogłeś więcej, David. Powinniśmy być szczęśliwi, że żyje.
Gdybyś nie zrobił tracheotomii...
Podniósł rękę, jakby zamierzając się bronić przed jej pocieszeniami.
Prawdą jest rzucił gorzko prawdą jest, że próbowałem
wykreować się na Boga. Pragnąłem cię, tak, właśnie pragnąłem, lecz
wiedziałem jednocześnie, jak jesteś związana uczuciowo z Frazierem i jego
synem. Czułem, że nigdy nie będziesz moja, jeśli chłopiec nie wyzdrowieje
i będzie wymagał stałej opieki. Doprowadzić go do stanu, żeby mógł
chodzić i jezdzić konno, jak życzył sobie jego ojciec, wydawało mi się
jedyną szansą na wyciągnięcie cię z Brandywine, chyba żeby Frazier
zaproponował ci małżeństwo. Ale wiedziałem, że tego nie zrobił, więc
postawiłem na tę operację. Położył bezradnie ręce na stole. Coś się we
mnie załamało, Trudi. Może dlatego, że wszyscy mieli mnie za geniusza, a
może z twego powodu chciałem postawić na swoim, jak to zwykł czynić
mój ojciec. Czułem się Bogiem, ponieważ wierzyłem, że moja wiedza i
zręczność wystarczą, by pokonać każdą przeszkodę. To był błąd
potrząsnął z rezygnacją głową. Teraz już wiem z absolutną pewnością, że
nie ode mnie zależy, czy operacja się uda i pacjent przeżyje, a w jego
samopoczuciu nastąpi istotna poprawa. Zapomniałem o tym, przyrzekając
Frazierowi, że jego syn będzie chodził. Naprawdę wierzyłem, że potrafię
tego dokonać! Podniósł na nią swe jasne smutne oczy. To była dla mnie
lekcja, Trudi. Może to doświadczenie zrobi ze mnie lepszego lekarza, w
każdym razie mam taką nadzieję. Jeśli użyłem tu sformułowania lepszy
lekarz", to nie miałem na myśli umiejętności zawodowych. Miałem na myśli
lekarza, w którym jest wiele pokory, dla którego pacjenci nie są jedynie
figurami szachowymi, dającymi się dowolnie przesuwać, a wszystko w
nadziei zwycięstwa. Mój ojciec był taki wyznał cicho. Był wielkim
lekarzem, lecz nie był wielkim człowiekiem.
Milczeli przez dłuższą chwilę, wreszcie Trudi nakryła rękę Davida
własną dłonią.
RS
71
Muszę... muszę ci coś powiedzieć, David. Nie mogę wyjechać z tobą.
Wczoraj w nocy coś się wydarzyło w Brandywine... Uczuła, że się
czerwieni na wspomnienie ramion Matta, jego twardych, żądających warg.
Nie byłoby w porządku, gdybym ci nie powiedziała, gdybym teraz
pojechała z tobą do San Francisco. Matt i ja...
On ciebie kocha przerwał jej spokojnie David. Wiem o tym,
wiedziałem przez cały czas. Nie spuszczał z niej oczu. A ty kochasz
jego. Miałaś przed sobą dwie przeszkody: chorobę chłopca i mnie. Ja się
usunę. Sądzę, że nie podobałby ci się styl życia, jak mogę ci zaoferować. W
moim odczuciu w jakiś dziwny sposób należysz do Brandywine. Nie widzę
cię w luksusowym apartamencie, z cocktailem w ręce, wiodącej banalne
rozmowy z żonami bogatych pacjentów. Ja... ja zazdroszczę Mattowi
Frazierowi.
Nie zrozumiałeś mnie przerwała mu pośpiesznie Trudi. Matt i
ja... Nie było mowy o tym, że chce się ze mną ożenić, nawet nie jestem
pewna, czy wrócę de Brandywine jako pielęgniarka.
Nawet jeżeli tak jest, nie chcesz jechać ze mną do San Francisco,
prawda?
Ja też się pomyliłam, David szepnęła w zamyśleniu. Może
wzięło się to stąd, że byłam ci gotowa prawić komplementy jak inni,
wydawało mi się, tak jak im, że nie możesz popełnić błędu. Ale i tak jesteś
wspaniały. Teraz nawet bardziej niż przedtem.
Spojrzał na nią dziwnie zagubiony.
Dziękuję. Co pcawda to nie to samo co usłyszeć kocham cię", ale
dziękuję. Zostanę tu do czasu, aż Rickowi przestanie grozić
niebezpieczeństwo, a potem wrócę do Kalifornii i zajmę się pacjentami.
Patrzyła za nim, jak opuszczał bar a zarazem i jej życie. Teraz
pozostali jej tylko Rick i Matt. Muszę porozmawiać z Mattem, pomyślała,
muszę go poprosić, aby wziął mnie do Brandywine jako opiekunkę Ricka...
RS
72
ROZDZIAA 11
Do następnego rana nie miała okazji porozmawiać z Mattem. Spała pięć
godzin, trwożliwym, pełnym koszmarów snem, a potem, ubrana w świeży
kitel, wróciła do szpitala.
Przed drzwiami separatki Ricka natknęła się na Matta. Był nie ogolony i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]