[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potu, krew sączyła się z ran na szyi i dłoniach. Wsparty na jednym ramieniu jął się zmagać z
więżącym go gruzem.
A potem coś przemknęło na tle gwiazd i w pobliżu opadło na murawę. Odwróciwszy głowę, ujrzał
skrzydlatego demona, który ruszył nań z przerażającą szybkością.
Przez mgnienie widział Conan niewyraznie człekopodobną postać, pędzącą na krzywych,
skarłowaciałych nogach, wyciągnięte włochate ramiona zakończone koślawymi łapami o czarnych
szponach, niekształtną głowę i szeroką twarz, której jedyną dostrzegalną cechą była para
krwistoczerwonych oczu. Istota owa, ani człekiem nie będąca, ani zwierzem, ani diabłem, po równi
nadludzkim i prymitywnym przesycona była pierwiastkiem.
Ale nie miał Conan czasu na dłuższy namysł. Rzucił się w kierunku leżącego nie opodal miecza,
lecz rozcapierzone palce chybiły o włos. Z rozpaczą chwycił tedy bryłę przygniatającą nogi i żyły
spęczniały mu na skroniach, gdy napiął mięśnie, by ją odwalić. Jęła się z wolna poddawać, ale pojął
Cymmeryjczyk, że nim zdoła się uwolnić, potwór go dopadnie, i wiedział, że śmierć przyniosą jego
czarne szpony.
Skrzydlata bestia nie zwolniła biegu. Lecz gdy jak czarny cień pochyliła się, rozwierając ramiona,
nad rozciągniętym wojem, biała błyskawica przemknęła między nim a ofiarą.
Była tu - przez jedną oszałamiającą chwilę - sprężysta, alabastrowa postać, rozedrgana z miłości,
niebezpieczna jak pantera. Ujrzał porażony Conan między sobą a nadciągającą śmiercią jej gibką
sylwetkę, lśniącą w blasku księżyca jak kość słoniowa, płomień jej ciemnych oczu, gęstwę
połyskliwych włosów. Z falującą piersią, rozchylonymi wargami, wydawszy okrzyk ostry i
dzwięczny jak uderzenie stali o stal, całą mocą ramion pchnęła skrzydlatego potwora.
- B?lit! - jęknął Conan. Rzuciła nań szybkie spojrzenie i w jej ciemnych oczach miłość dostrzegł
płonącą, nagą, pierwotną miłość, gorącą jak ogień i rozżarzona lawa. A potem znikła i widział
Cymmeryjczyk tylko skrzydlatego wroga, który uniósłszy ramiona jakby dla odparcia ataku, cofnął
się, strachem opanowany niezwyczajnym.
I pojmując, że w istocie spoczywa B?lit na stosie swym, wzniesionym na pokładzie Tygrysicy ,
wspomniał jej namiętny okrzyk: Gdybym legła martwa, a tobie przyszło walczyć o życie, z otchłani
pospieszyłabym ci na pomoc&
Uniósł się z rykiem okropnym, odrzucając kamienny złom. Skrzydlaty znów uderzył, a Conan,
czując w żyłach ogień szaleństwa, porwał oręż i skoczył mu na spotkanie.
Mięśnie naprężyły się na jego ramionach jak postronki, gdy ciął olbrzymim swym mieczem tak
potężnie, że pociągnięty impetem uderzenia obrót uczynił na piętach.
Tuż nad udami pogrążyło się ostrze w ciele rozpędzonego stworu i rozpłatało je na dwoje: odcięte
nogi w jedną poleciały stronę, korpus zaś w drugą.
Conan stał w zalanej światłem księżyca pustyni, z opuszczonym, zakrwawionym mieczem w dłoni,
i patrzył na szczątki wroga. Czerwone oczy, płonące odrażającym życiem, pokryła po chwili szklista
powłoka. A potem się zamknęły&
Olbrzymie dłonie zacisnęły się spazmatycznie i zamarły. I sczezła najstarsza rasa świata.
Conan uniósł głowę, odruchowo rozglądając się za bestiami, co rabami były czerwonookiego
demona i siepaczami na jego usługach. %7ładnej nie ujrzał. Ciała, które zaścielały dookolną murawę,
należały do ludzi, nie zwierząt: nadzy to byli, ciemnoskórzy mężowie o orlich rysach, podziurawieni
strzałami albo zmasakrowani ciosami miecza. I przed jego oczami rozsypywali się w proch.
Czemu skrzydlaty władca nie przybył swym niewolnikom na pomoc, gdy walczyli z
Cymmeryjczykiem? Czy bał się zbliżyć do kłów okrutnych, co i jego mogły sięgnąć? - Spryt i
ostrożność kryły się w niekształtnym czerepie, ale nie przyniosły ostatecznego triumfu.
Zawróciwszy na pięcie, Conan przeszedł po zmurszałych nabrzeżach i wstąpił na pokład galery.
Kilkoma uderzeniami miecza przerąbał cumy i zbliżył się do steru. Dryfująca Tygryska zakołysała
się łagodnie na posępnych wodach, spływając leniwie ku środkowi rzeki, gdzie chwycił ją szeroki,
mocny nurt.
Conan naparł na rumpel, nie spuszczając ponurego wzroku ze spowitej w szkarłatny płaszcz
postaci spoczywającej na stosie, którego bogactwo godne było posagu cesarzówny.
5. STOS
Nadbiegał oto kres pospólnej naszej drogi;
Zmilkł równy wioseł skrzyp i wietrznej harfy pieśń;
Proporzec krwawy nasz nie będzie wzbudzać trwogi&
Błękitna świata szarfo, po wieczność teraz nieś
Tę, którą dałaś mi&
- PIEZC O B?LIT
I znów świt zabarwił ocean. Ujście rzeki rozjarzyło się czerwonawym blaskiem. Conan z
Cimmerii, stojąc na białej plaży, wsparł się na swym ogromnym mieczu i patrzył na Tygrysicę
wyruszającą w ostatni rejs. Nie było blasku w oczach, którymi omiatał kryształowe fale. Błękitny
rozkołysany bezmiar całe piękno dlań utracił i cudowność. Sroga w jego sercu dokonała się zmiana,
gdy patrzył, jak zieleń wód okrywa się purpurową tajemniczą mgiełką.
B?lit z mórz była: ona czyniła je wspaniałymi i nęcącymi. Bez niej stawały się nagą, posępną,
bezludną pustynią, od bieguna rozciągniętą po biegun. Do mórz należała i wiecznej ich tajemnicy
teraz ją zwrócił. Więcej nie mógł uczynić.
Dla niego połyskująca, błękitna wspaniałość oceanu wstrętniejsza się zdawała niż owe
niezmierzone dzikie otchłanie, o których skrzypiały i szeptały wyniosłe korony drzew za jego plecami
i w które wnet miał się pogrążyć.
%7ładna dłoń nie dzierżyła steru Tygrysicy , żadne wiosła nie unosiły jej po zielonych falach. Ale
czysty szumiący wiatr wypełnił jej jedwabny żagiel i jak biały łabędz lecący po niebie ku odległemu
gniazdu pomknęła na otwarte morze, a płomienie coraz wyżej strzelały z pokładu, liżąc maszt i
pochłaniając spowitą w szkarłat, spoczywającą na gorejącym stosie postać niewieścią.
Tak odeszła Królowa Czarnego Wybrzeża. Wsparty na krwawym mieczu Conan stał w milczeniu,
aż w błękitnej mgle rozwiała się czerwona poświata i poranek okrasił ocean różowym złotem.
NARODZI SI WIEDyMA
(Przełożył: Stanisław Plebański)
Po śmierci B?lit podążył Conan na północ, szlakiem wiodącym przez niebezpieczne dla obcych
dominia ludów czarnych, pustynie Stygii, ku królestwu Shem. Tam, wśród niewielkich pogranicznych
miast-państw znalazł niemałe zapotrzebowanie na oręż swój i doświadczenie bojowe, a nawet bliski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]