[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział siódmy
Aany zbóż. Kiedy znalezli się na środkowym zachodzie,
rzeczywistość przerosła wyobrażenia Bryan. Kansas było jednym
wielkim żyznym polem.
Przejeżdżając przez stan, widziała tylko nie kończące się,
falujące złote łany, które raz na zawsze ją urzekły. Kolor, faktura,
kształt, forma& i wielkie wzruszenie. Były też oczywiście miasta i
wielkie ośrodki miejskie z nowoczesnymi budowlami i
luksusowymi domami, ale widok prawdziwej, pierwotnej
Ameryki, z jej zbożem i palącym słońcem, wystarczał Bryan za
wszystko.
Niektórym ciągnące się w nieskończoność, dojrzewające w
słońcu falujące pola mogły się wydawać monotonne, ale nie
Bryan. To było nowe doświadczenie dla kobiety z wielkiego
miasta. Nie widziała tutaj sterczących gór ani błyszczących,
niebotycznych wieżowców, czy też przecinających się,
zapętlających jezdni, które tylko zakłócałyby harmonię
krajobrazu. Jaka tu była przestrzeń! Równie niesamowita jak w
Nora Roberts Pewnego lata
Arizonie, ale bardziej bujna i soczysta, a także jakby
spokojniejsza. Bryan mogła patrzeć i patrzeć, i dumać.
Pola zbóż i kukurydzy. W nich zobaczyła kwintesencję
Ameryki, jej duszę i znój. Nie zawsze obrazki były idylliczne,
pojawiały się bowiem owady, kurz i oblepiony brudem sprzęt
oraz ponad wszelką miarę zapracowani i znużeni ludzie.
W dużych miastach widziała tempo i energię, ale na farmach
czas biegł w innym rytmie. Rok w rok farmer oddawał się ziemi i
czekał, co mu ona przyniesie w darze.
Przy odpowiednim kącie i dobrym oświetleniu Bryan mogła
fotografować pole zboża i sprawić, że wydawało się wprost
bezkresne. Gdy pojawiały się wieczorne cienie, mogły dawać
wrażenie spokoju i ciągłości. W końcu to było tylko zboże, tylko
dojrzewające zdzbła, które zostaną skoszone, przerobione,
wykorzystane, ale w ziarnie było życie i swoiste piękno. Chciała to
pokazać, tak jak to sama zobaczyła.
Shade dostrzegał przede wszystkim nieuchronną zależność,
człowieka od przyrody. Plantator, nadzorca i żniwiarz byli
nieodwołalne związani z ziemią. To była zarówno ich wolność,
Nora Roberts Pewnego lata
jak i ich więzienie. Mężczyzna jadący na traktorze w palących
promieniach słońca, mokry od zdrowego potu, był równie
zależny od ziemi, jak ziemia od niego. Bez człowieka to zboże
rosłoby dziko, mogłoby zakwitnąć, ale potem zmarniałoby i
obumarło. To był związek, który Shade czuł i chciał utrwalić na
kliszy fotograficznej.
I chyba po raz pierwszy, odkąd opuścili Los Angeles, on i Bryan
nie fotografowali osobno. Może jeszcze nie zdawali sobie z tego
sprawy, ale odczucia, postrzeganie i potrzeby sprawiały, że ich
cele zaczęły się do siebie zbliżać.
Mobilizowali się nawzajem. Jak ona widziałaby tę scenę? Co by
on powiedział na takie ujęcie? O ile wcześniej każde z nich
traktowało swoje fotografie jako coś odrębnego, o tyle teraz,
subtelnie i nieświadomie, z myślą o jak najlepszym rezultacie
końcowym, konkurowali ze sobą i konsultowali się.
Noc i dzień 4 lipca spędzili na uroczystych obchodach Zwięta
Niepodległości w Dodge City, które kiedyś było miastem Dzikiego
Zachodu. Wyatt Earp, Doc Holliday i desperados, którzy kiedyś
galopowali przez miasto, na moment stanęli przed oczami Bryan,
Nora Roberts Pewnego lata
ale zaraz potem jej uwagę przyciągnęła uliczna parada, która
mogłaby się odbywać w każdym amerykańskim mieście.
To tutaj, zafascynowana widowiskiem i specyficzną atmosferą,
poprosiła Shade a o opinię, pod jakim kątem sfotografować konia
i jezdzca, on zaś z kolei, idąc za jej radą, zrobił zdjęcie malutkiej,
obwieszonej błyskotkami doboszce, maszerującej na czele
orkiestry.
Na tym skończyła się ich bliska współpraca, ale pozostali
razem, stojąc podczas pochodu ramię w ramię na zakręcie ulicy,
przy ogłuszającej muzyce i fruwających do góry pałeczkach. Ich
zdjęcia były różne. Shade chciał oddać ogólny obraz wszędzie
jednakowych świątecznych parad, podczas gdy Bryan wyłapywała
indywidualne reakcje, ale stali tuż obok siebie.
Nastawienie Bryan do Shade a stało się teraz bardziej złożone,
bardziej osobiste. Nie potrafiłaby powiedzieć, kiedy i jak zaczęło
się to zmieniać, ale ponieważ jej praca wyrażała w bezpośredni
sposób emocje dziewczyny, więc i jej fotografie zaczęły
odzwierciedlać zarówno tę złożoność, jak i dziwną, nie do końca
określoną zażyłość. Ich widzenie tego samego pola pszenicy
Nora Roberts Pewnego lata
mogło być radykalnie odmienne, ale Bryan była pewna, że kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]