[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczyniła? O co ci chodzi?
Niewiasta trwała w ponurym milczeniu, z przekleństwem tedy na ustach odwróciła ją Valeria,
zmusiła do uklęknięcia i jęła wykręcać jej rękę za plecami.
- Gadaj, alboć ramię wyrwę ze stawu!
Yasala wiła się z bólu, lecz jedyną odpowiedzią było gwałtowne kręcenie głową.
- Wszetecznica! - Pchnęła ją Valeria na podłogę i płonącym wzrokiem patrzyła na rozciągniętą
postać. Lęk i wspomnienie rozjarzonych oczu Tasceli obudziły w niej prawdziwie tygrysi instynkt
samoobrony. Zepsuci byli owi ludzie, zdolni do najpotworniejszego zwyrodnienia. Ale wyczuwała
Valeria coś, jakiś sekret odrażający, gorszy nawet od zwykłego zboczenia& Ogarnęła ją fala lęku i
odrazy na myśl o tym osobliwym mieście. Jego mieszkańcy ani normalini nie byli, ani przy zdrowych
zmysłach; poczynała wątpić, czy w ogóle są ludzmi. Szaleństwo tliło się w każdych oczach - z
wyjątkiem okrutnych, tajemniczych oczu Tasceli, które kryły prawdę o sprawach straszliwszych niż
szaleństwo.
Uniosła głowę i jęła czujnie nasłuchiwać. Komnaty Kuchotl spowijała cisza, jakby w istocie
martwe to było miasto. Zielone klejnoty kąpały izbę w koszmarnej poświacie i w ich blasku oczy
niewiasty leżącej na podłodze błyskały złowieszczo. Przeszedł Valerię dreszcz paniki, goniąc precz z
jej srogiej duszy ostatnią szczyptę litości.
- Czemuś chciała mnie otruć? - syknęła, chwytając w garść długie czarne włosy kobiety i
odchylając jej głowę, aż miała przed sobą jej posępne oczy okolone długimi rzęsami. - Czy to
Tascela cię wysłała?
Nie było odpowiedzi. Valeria zaklęła jadowicie i szybko wymierzyła jej dwa policzki. Dzwięk
uderzeń poniósł się po komnacie, ale Yasala nawet nie pisnęła.
- Czemu nie wrzeszczysz? - z wściekłością pytała Valeria. - Lękasz się, że ktoś usłyszy? Kogo się
boisz? Tasceli? Olmeka? Conana?
Yasala nie odpowiadała. Skuliła się, patrząc na swą prześladowczynię zabójczym wzrokiem
bazyliszka. Uporne milczenie podnieca szał. Valeria odwróciła się i zerwała garść sznurków z
pobliskiej draperii.
- Ponura dziwko! - wycedziła przez zęby. - Zerwę teraz z ciebie te łachy, gołą przywiążę do wyrka
i siec będę tak długo, aż wyznasz, po coś przyszła i kto cię wysłał!
Yasala nie zaprotestowała ani słowem i nie próbowała się bronić, gdy Valeria spełniała pierwszą
część swej grozby z furią, potęgowaną tylko uporem pojmanej. Pózniej przez jakiś czas dobiegał z
komnaty tylko świst i trzask gęsto splecionych jedwabnych sznurków, smagających nagą skórę.
Yasala nie mogła poruszyć ani krzepko skrępowanych rąk, ani nóg, lecz w rytm uderzeń jej ciało
wiło się i podrygiwało, a głowa chwiała się z boku na bok. Zatopiła zęby w dolnej wardze i w
pewnej chwili pociekł z jej ust strumyczek krwi. Ale nie wydała okrzyku.
Dzwięk, jaki rozlegał się w komnacie, gdy giętkie sznurki uderzały w drżące ciało, nie był zbyt
głośny, ale po każdym zamachu nowe czerwone smugi przecinały ciemną skórę Yasali. Valeria siekła
z całą siłą swego okrzepłego w bojach ramienia, tak bezlitośnie, jak mógłby to czynić tylko człek
przywykły do życia, w którym ból i męka są na porządku dziennym, z taką cyniczną naturalnością,
jaką r kobieta okazuje kobiecie. I dlatego duchowo i cieleśnie bardziej cierpiała Yasala, niż gdyby
bicz w męskiej, nawet najsilniejszej, znajdował się dłoni.
I ów właśnie niewieści cynizm złamał w końcu Yasalę.
Cichy jęk wyrwał się z jej ust i Valeria zatrzymała uniesione ramię, odrzucając z czoła spotniały
pukiel złotych włosów.
- I co, zaczniesz wreszcie gadać? - spytała. - W potrzebie mogę ci całą noc poświęcić!
- Litości! - wyszeptała kobieta. - Powiem!
Valeria rozcięła krępujące Yasalę więzy i pomogła jej stanąć na nogach, ta jednak natychmiast
opadła na łoże i spoczęła w pozycji półleżącej, wspierając się na ramieniu. Wiła się z bólu za
każdym razem, gdy jej pokiereszowana skóra stykała się z okrywającą łoże materią. Drżały jej
wszystkie członki.
- Wina! - jęła błagać wyschniętymi usty, ukazując rozdygotaną dłonią stojący na stoliku z kości
słoniowej złoty puchar. - Daj mi się napić. Słabam jest z bólu. Zaraz ci wszystko opowiem.
Valeria podniosła puchar, Yasala zaś niepewnie wstała, by go przyjąć. Ująwszy naczynie w dłoń,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]