[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiem umieszczonym w budynku oficjalnie uchodzącym za magazyn, rozpadł się w szwach.
...I rozbił się tam, gdzie mnie znalazłeś, w środku pustyni.
Ssss-p-rrr-aaa-g-nnn-i-ooo-nnn-yyy zabrzęczał tubylec.
W jego głosie brzmiało coś w rodzaju wymówki. Smith skarcił siebie samego za myśl,
że stworzenie, które w sposobie mówienia naśladuje grę świerszcza, może nadać swojej mo-
wie podobne brzmienie emocjonalne, jak istoty używające płuc i strun głosowych.
Dzwięki te rozległy się znowu:
Aaa-mmm-yyy t-eee-ż sss-p-rrr-aaa-g-nnn-i-ooo-nnn-aaaa.
Amy też spragniona. Cykający moralista. Ale jednak... trzeba przyznać... Smith rozu-
mował w skostniały sposób, ale strumień emocji przykrył wykresy, zimne wykresy, według
których planował swoje życie.
Trafiło mnie, pomyślał. W końcu mnie trafiło. Widział, jak to przytrafiało się innym i
zawsze przyznawał, że może zdarzyć się i jemu, ale i tak był to szok.
Z wahaniem, co było u niego dziwne, zapytał, czy można jakoś znalezć drogę przez
pustynię do Portsmouth. Stworzenie cyknęło z aprobatą, naniosło piasku i delikatnym wyro-
stkiem zaczęło kreślić coś, co wyglądało na mapę.
Zrobi to. Będzie znów czysty, on, który zawsze czuł trwogę wobec brudu i nigdy
jeszcze dotąd nie zauważył, że jego życie jest podlejsze niż robaka, wstrętniejsze od padliny.
Gdy pochylał się nad mapą, wypełniło go ciepłe uczucie zadowolenia z siebie. Tak, przebę-
dzie tę niewiarygodną drogę i jakoś jej to wynagrodzi. Kto mógłby przypuszczać, że nielu-
dzka istota, taka jak jego dobroczyńca, zrobiłaby dla niego coś takiego? Pełen entuzjazmu, jak
każdy neofita, poczuł się znowu młody, poczuł, że życie jest przed nim, życie, w którym
będzie mógł wybierać pomiędzy dobrem i złem. Aż zachichotał z powodu świeżości tego
uczucia.
Ale do pracy! Dobre intencje nie wystarczą. Trzeba zapamiętać mapę, ustalić punkty
odniesienia, wziąć jakieś zapasy żywności łatwe do niesienia...
Powiódł palcem po mapie. Wyrostek stwora kierował jego ruchami, zaś inna macka ota-
czała go delikatnie, koniuszkiem dotykając go w krzyżu. Nie odtrącił jej, choć łaskotała. Nie,
z powodu łaskotania nie miał zamiaru obrażać dawcy jego nowego życia.
Chciał załatwić leczenie dla Amy, dać jej pieniądze, wyrównać krzywdę, którą jej wy-
rządził... Nie od razu zrozumie, że jest już innym człowiekiem... skierował swój niewątpliwy
talent na uczciwą...
%7łegnaj! %7łegnaj!
%7łegnajcie, maleństwa. %7łegnajcie.
Kształty mapy trochę się zatarły przed oczyma Smitha. Wkrótce mapa przechyliła się,
przesunęła i stała się czerwono oświetlonym stropem nory. Potem Smith próbował poruszyć
się i nie mógł. Swędzenie w krzyżu było prawdziwą męczarnią.
Matka skrey obróciła się i wypełzła z inkubatora na powierzchnię, nie oglądając się na
rozciągniętą na ziemi postać nosiciela. Coś jakby czułość zmarszczyło powierzchnię jej myśli,
gdy przypomniała sobie swoje maleństwa i ich niecierpliwość. Hej ho! Dała im najlepszego,
jakiego mogła; przepuszczała innych, mniejszych nosicieli, dopóki nie trafił się ten znakomity,
wielki osobnik. Trzeba go było karmić i dogadzać mu, ale za to starczy na wiele, wiele mie-
sięcy, podczas których jej małe robaczki będą rosnąć, jeść i rosnąć wewnątrz niego. Hej ho!
%7łycie płynie, pomyślała, każdy robi co może...
Spis treści
O autorze 02
Sezon ogórkowy (The Silly Season) 02
Największy szczęściarz w Denv (The Luckiest Man in Denv) 12
Psychoupiór (The Mindworm) 20
Nasza jedyna lekcja (The Only Thing We Learn) 28
Przyjaciel człowieka (Friend to Man) 35
[ Pobierz całość w formacie PDF ]