[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie lata rozmawiałem osobiście z panem Lowellem ledwie kilka razy.
Dał mi wyraznie do zrozumienia, że nie życzy sobie, żeby mu przeszkadzać.
Wyobrażam sobie. Potrzebne mi nazwiska tych prawników, panie
Travers. I wszelkie informacje o Robercie Lowellu, jakie pan posiada. Co
pan wie o jego macosze?
Jego... Chyba zginęła podczas wojen. Ponieważ z tego, co mi
wiadomo, nie była związana z interesem, nie mam o niej zbyt wielu
informacji.
Nazwisko?
Przykro mi, ale nie przypominam sobie. Możliwe, że mamy je gdzieś
w archiwach. Hm, to wszystko jest... to bardzo niepokojące.
Tak powiedziała ozięble Eve. Morderstwo może zepsuć udany
pogrzeb.
Chciałem tylko powiedzieć... Na jego policzki wrócił kolor, a potem
znów zniknął. Rozumiem, że wykonuje pani swoją pracę, ale w tym
momencie w naszym domu odbywa się ceremonia pożegnalna kobiety, która
została zamordowana. To bardzo trudny moment dla rodziny i przyjaciół
pani York.
Zrobię wszystko, by rodzina Ariel Greenfeld nie musiała zbierać się w
Sali Spokoju w najbliższej przyszłości.
Byli tak dyskretni, jak może być dwunastoosobowa ekipa policyjna.
Feeney i McNab sprawdzali sprzęt elektroniczny w poszukiwaniu danych, a
Eve zeszła z Roarkiem do piwnic.
Nie różni się od prosektorium. Trochę mniejsze stwierdziła,
oglądając stalowe stoły z podnośnikami po bokach, węże do mycia, słoje,
narzędzia. Pewnie pracując tutaj, zdobywał wiedzę o anatomii. Mógł
praktykować na zwłokach.
Rozkoszna myśl.
No cóż, i tak były już martwe miejmy nadzieję więc pewnie nie
robiło im to większej różnicy. Ach, i zapamiętaj sobie jedno. Kiedy
przyjdzie mój czas, nie życzę sobie żadnych preparatów ani żadnej stylistki.
Możesz ułożyć stos i mnie na nim spalić. A potem sam rzucić się w
płomienie, żeby okazać rozpacz i dozgonne oddanie.
Zaraz sobie zapiszę.
Nie ma tu nic ciekawego. Chcę zobaczyć zakład, który działał w
czasach wojen. Inne budynki należące do Lowella w każdym z jego licznych
wcieleń.
Zaraz się do tego zabiorę powiedział Roarke.
Eve wyjęła swój komunikator i skrzywiła się, słysząc szum.
Kiepski zasięg. Wyjdzmy na górę. Chcę sprawdzić, czy Callendar
dowiedziała się czegoś o macosze. Mogła mieć jakąś nieruchomość zapisaną
na swoje nazwisko dumała na głos Eve, gdy szli na parter. On może
używać tamtego budynku. Prawnicy strasznie przeciągają procedury, wiesz,
ten gatunek ta ma.
Jeśli wciąż będzie taki sprytny skomentował Roarke to prawnicy
doprowadzą cię tylko do numerów kont i poczty głosowej. Doskonale się
ukrywa.
To zablokujemy konta i serwisy. Ten świr jest w Nowym Jorku. Ma tu
jakąś kryjówkę, pracownię, samochód. Któryś z tych drobiazgów nas do
niego doprowadzi.
Ledwo dotarli na parter, od razu odezwał się komunikator Eve.
Dallas.
Znalazłam ją! Callendar omal nie śpiewała. Edwina Spring.
Znalazłam ją w dziale z muzyką i rozrywką w starych numerach Timesa".
Operowa sensacja, jeśli wierzyć prasie. Cudowne dziecko. Miała ledwie
osiemnaście lat, kiedy wystąpiła w Nowym Jorku, w Metropolitan. Teraz,
kiedy mam nazwisko, mogę wyszukać więcej informacji.
Przeprowadz wyszukiwanie porównawcze. Sprawdz, czy znajdziesz
jakąś nieruchomość zapisaną na to nazwisko.
Już się robi.
Zbierz to wszystko razem, Callendar. Muszę zrobić jeszcze jeden
przystanek, a potem jadę do was.
Jaki przystanek? zapytał Roarke.
Pella. On coś wie. Z karty zdrowia wynika, że naprawdę jego czas się
kończy, facet ledwo może przejść parę kroków po pokoju. Ale on coś wie i
ja nie zamierzam się z nim cackać.
Nie miałaś teraz ogona.
To prawda.
Więc to raczej mało prawdopodobne, żeby cię śledził stąd. Peabody
jest zajęta, dlatego ja pojadę z tobą do Pelli.
Sama sobie poradzę.
Wierzę. I chcesz ściągać tu kogoś z ekipy, żeby obsługiwał twój
podsłuch? Szybciej i prościej będzie, jeśli pojadę z tobą, a potem spotkamy
się z ekipą w centrali.
Możliwe. Zgodziła się dla świętego spokoju i wzruszyła ramionami.
Dobra.
Oba androidy Pelli, domowy i medyczny, mocno protestowały i machały
rękami, ale Eve po prostu robiła swoje.
Jeśli chcecie złożyć skargę, to proszę adresować do szefa policji. Albo
burmistrza. Tak, burmistrz uwielbia zażalenia od androidów.
Mamy obowiązek opiekować się panem Pellą, dbać o jego zdrowie i
spokój.
Najwyrazniej jakiś żartowniś zaprogramował domowego androida na
marudzenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]