[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszystkie te emocje nagle wybuchły w jego piersi. Zamknięte w jego sercu zranione,
zrozpaczone zwierzę wydostało się na wolność. Nie chciał nikogo zabić ani skrzywdzić.
Pragnął jedynie kogoś posiąść. Kogoś, kogo kiedyś stracił. Nie wiedział, jak to wszystko
się skończy. I w tej chwili nic go to nie obchodziło. Pragnął jedynie zaspokoić swoją
pierwotną potrzebę, która nie miała na imię seks", tylko Jianne".
Ona nie pozostała obojętna. Nigdy w takich momentach nie była bierna. Była mu
równa - tak samo podniecona, tak samo wyzbyta wszelkich hamulców. Całowała go za-
chłannie, gorączkowo, rokoszując się słodyczą jego ust, którą tak dobrze kiedyś znała, za
którą czasem tak nieludzko tęskniła. Położył ręce na jej biodrach, przyciągnął ją do sie-
bie. Jianne jęknęła głośno, czując potęgę jego pożądania. Wczepiła palce w jego gęste
R
L
T
włosy, jakby się bała, że zaraz upadnie, zemdleje, rozpłynie się na podłodze jak kałuża
czystej rozkoszy.
- Tak, myślałam o tobie - wyszeptała bez tchu. - I mam już tego dość.
- A czego chcesz?
- Ciebie.
Dała temu wyraz, rozpinając jego pasek, a potem rozporek. Oplotła ramionami je-
go szyję, podczas gdy on jednym ruchem uniósł jej spódniczkę i uczynił to, co było nie-
uniknione. Ich ciała się zespoliły. Z jej ust uleciał jęk rozkoszy, a z jego ciężkie, chrapli-
we westchnienie.
Raptem cofnął się i spojrzał na nią płonącymi oczami.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę - poprosił ją, lecz swoje słowa równie dobrze mógłby
skierować do siebie samego.
Czuł bowiem, że znowu traci nad sobą panowanie. Pożądanie, które wzbudzała w
nim Jianne, było żywiołem nie do powstrzymania, nawet przez mistrza świata w karate,
które jest przecież misterną sztuką koncentracji i kontroli.
Porwał ją w ramiona, zaniósł po schodach na górę, lecz nie dotarł do łóżka. Ułożył
ją delikatnie na drewnianej podłodze. Paznokcie Jianne wpijały się w jego plecy, pozo-
stawiając na jego skórze małe czerwone półksiężyce. Czuł, że jej pożądanie jest wiernym
odbiciem tego, co w nim pulsuje i plonie. Dlatego ich wspólne chwile były takie wyjąt-
kowe; od żadnej innej kobiety nie otrzymał tego, co od swojej żony. Na pozór spokojna i
opanowana, lecz w głębi duszy dzika i frywolna. Właśnie tę niezwykłą cechę tak w niej
uwielbiał.
To, co się stało, było gwałtowne, intensywne i gorączkowe. Wielkie mieszkanie
wypełniły odgłosy najwyższej rozkoszy. Ich nagie, splecione ciała po tylu latach z taką
łatwością i tak naturalnie znowu stały się jednością.
W tej samej sekundzie znalezli się w tym nierealnym miejscu poza światem i cza-
sem, z którego kochankowie wracać nigdy nie chcą, lecz muszą...
Nie pamiętała, kiedy zaniósł ją do swojego łóżka. Kiedy ekstaza już się skończyła,
jej umysł nadal odmawiał posłuszeństwa, była oszołomiona, ledwie przytomna. Miała
wrażenie, że znalazła się poza swoim ciałem. Ocucił ją dopiero jego głęboki, czuły poca-
R
L
T
łunek, po którym do oczu napłynęły jej gorące łzy. Przymknęła powieki, by nie spłynęły
jej po policzkach. Nie chciała, by je widział, by się dowiedział, jak jest teraz krucha, ob-
nażona i choćby przez kilka chwil szczęśliwa.
Przez długi czas z ich ust nie wydobyło się ani jedno słowo. Bali się zepsuć tę
chwilę, ponieważ zdawali sobie sprawę, że każde zdanie byłoby trywialne. Każde, prócz
wzniosłych, płynących z głębi serca deklaracji, które ani jej, ani jemu nie przeszłyby
przez gardło. Jianne otworzyła oczy i ujrzała czerwone znamiona na jego ciele, pamiątki
po ich namiętnym zbliżeniu. Pogłaskała jedną z jego małych ranek, czując lekkie wyrzu-
ty sumienia.
- Przepraszam...
Położył palec na jej ustach.
- Ciii. - Spojrzał w jej wielkie, nadal zamglone oczy i przytulił ją jeszcze mocniej. -
To zaszczyt być przez ciebie oznakowanym.
- Znowu cię potrzebuję - wyszeptała nagle, trochę wbrew sobie.
Nie odpowiedział. Delikatnie i z uczuciem głaskał ją po głowie i gładził po całym
ciele tak długo, aż spłynął na nią błogi, słodki sen.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Kiedy się obudziła, pokój spowijał mrok. Grube zasłony nie przepuszczały światła
księżyca ani blasku neonów. Gdy oczy Jianne przyzwyczaiły się do ciemności, dostrze-
gła, że ani w łóżku, ani pod prysznicem nie ma Jacoba. Spojrzała na budzik stojący na
podłodze. Dziesięć po trzeciej nad ranem.
Pomyślała, że może zszedł na chwilę na dół, by sprawdzić, czy Po jest już w dojo.
Czekała na niego, leżąc otulona kołdrą, ciemnością i smutkiem, lecz on nie wracał.
Chociaż nadal czuła jego zapach na swojej skórze i na prześcieradle, jego nieobecność
była niczym wirująca, z każdą minutą rosnąca czarna dziura. Kurczowo trzymała się na-
dziei, że Jacob przyjdzie do niej tuż przed świtem, przed rozpoczęciem pierwszego tre-
ningu. Powie jej kilka prostych słów, przytuli, może nawet przeprosi. O wpół do szóstej,
kiedy usłyszała, że do dojo zaczynają się schodzić pierwsi uczniowie, porzuciła tę naiw-
ną nadzieję. Zwlokła się z łóżka i udała pod prysznic.
Kilka minut po szóstej zeszła na dół. Uczniowie znowu na jej widok zamarli z głu-
pimi minami. Na pewno nie prowokowała ich do tego zbyt wyzywającym strojem, ubra-
na bowiem była w prostą spódnicę do kolan, obcisłą bluzeczkę na ramiączkach oraz wy-
sokie buty. Omiotła całą grupkę lekko ironicznym wzrokiem, odpowiadając na ich natar-
czywe spojrzenia. Może Jacob powinien wreszcie wytłumaczyć tym zapalonym karate-
kom, że na świecie istnieją nie tylko mężczyzni, ale też druga, lepsza płeć? - pomyślała
nieco poirytowana.
Jeden z młodszych uczniów ukłonił jej się i uśmiechnął. Usta Jianne również lekko
drgnęły. Jacob, wyłoniwszy się z rogu sali, natychmiast kazał chłopakowi za karę zrobić
serię pompek, a potem posłał Jianne gromiące spojrzenie. Wzruszyła nonszalancko ra-
mionami i przemaszerowała do kuchni. Przecież to on nalegał, abym zamieszkała w jego
mieszkaniu, a nie w kwaterach z tyłu budynku, powiedziała sobie w myślach.
Tego ranka nie miała najmniejszej ochoty ułatwiać mu życia.
Przy kuchennym stole siedział Po, łącząc odrabianie lekcji z konsumpcją śniadania.
Nagle, zdumiona własnym odruchem, nachyliła się i pocałowała chłopca w czoło. Nie
wiadomo, kogo wprawił w większą konsternację ten gest, ją czy jego? Chłopiec zrobił się
R
L
T
cały czerwony na twarzy, aż po uszy, Jianne natomiast odwróciła się błyskawicznie i zaj-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]