[ Pobierz całość w formacie PDF ]

roku, u boku Fryderyka Wilhelma III, owacyjnie witana odwiedziła miasto, zamieniła karę
śmierci na uwięzienie w twierdzy. Podobno spędził dwadzieścia lat w twierdzy Torgau.
Nawet klęska Prus i wynikłe z niej przekształcenie Gdańska w republikę nie zdołały zmienić
jego losu Jako chłopak szukałem jego rodzinnego domu przy Kaletniczej Nie wspominała o
nim żadna tablica. Jego sprawę wymienia się w dziejach miasta bardziej jako osobliwość
niż fakt historyczny. Nie wiemy nic o Bartholdym.
Ruszyliśmy w dół. Wrony nad Górą Ruin przypominały patetycznie o przyczynie usypania
zalesionego z czasem wzniesienia (Zaproponowałem, żebyśmy w leśniczówce Schildhorn
wypili  coś gorącego ).
 Będzie pan sobie zadawał pytanie, Filipie, czego on chce z tą historyjką? Prawdopodobnie
przypuszcza pan, że usiłuję  jak to mi ostatnio imputuje pańska przyjaciółka Wero na
ostrzegawczych karteczkach  zdeprymować pana. Nie. To minęło. Niech pan to zrobi,
proszę, niech pan to zrobi Ale powinno mi być wolno przymierzyć pański planowany czyn do
historycznego przykładu Interesuje pana tamta sprawa?
 Jasne, że tak Będę miał jeszcze pytanie, pózniej.
 Moja opinia brzmi podjęta przez Bartholdego próba proklamowania rewolucji, a wraz z nią
republiki była w gruncie rzeczy lekkomyślną głupotą, która wpędziła w nieszczęście nie tylko
jego, lecz także polskich robotników portowych. (Tylko jego koledzy szkolni zostali, jak
mówiono, uniewinnieni) Bartholdemu brakowało trzezwości rewolucjonisty. Co prawda
chłopak nie mógł wiedzieć tego, co nawet Marks dostrzegł dopiero relatywnie pózno:
mianowicie, że rewolucję można wygrać tylko z pomocą klasy, która nie ma nic do
stracenia, a wszystko do zyskania; ale pan, Filipie, ostrzeżony w porę, świadomy, powinien
uprzytomnić sobie, że pański planowany czyn, publiczne spalenie psa, tylko wtedy może
odnieść skutek, kiedy szerokie kręgi społeczeństwa  świadomie unikam pojęcia  klasa .
 gotowe będą przyjąć pański czyn jako wyzwalający znak. O tym nie ma mowy. Przekonał
się pan, że przyjaciółki Wero przypisują pańskiemu zamierzeniu wartość jedynie
spektakularnej sensacji. Przekonał się pan, że moja szanowna koleżanka, pani Seifert,
zdecydowana jest opacznie pana rozumieć.
 Jak miał na imię ten pański Bartholdy?
 Nawet jego imię historia zapomniała.
(Siedzieliśmy już wtedy w leśniczówce Schildhorn i rozgrzewaliśmy się ponczem).
Scherbaum zadawał pytania o sytuację ekonomiczną miasta. Ja mówiłem o spadku handlu
drewnem i ciężarze długów (dwa miliony pruskich talarów), który został wszelako
złagodzony przez państwowe dopłaty i subwencje w roku 1794. Chciał poznać dokładnie
liczebność gdańskiego garnizonu. Stała obecność w sumie sześciu tysięcy wojskowych, w
tym artylerii, saperów fortecznych i huzarów przybocznych, zrobiła na nim wrażenie; bo na
tę potężną załogę przypadało zaledwie trzydzieści sześć tysięcy cywilów  a straż
obywatelska, ważki instrument bractw rzemieślniczych, musiała się rozbroić. Gdy
otworzyłem swoją teczkę, pokazałem mu materiał  O sprawie Bartholdy'ego i zacytowałem
fragment zachowanej relacji cudzoziemca z podróży:  System francuski ma tutaj wielu
zwolenników. Ale nie sądzę, żeby kiedykolwiek pomyśleli o tym, by sprzeniewierzyć się
pruskim rządom, jeśli te będą się starały panować nad nimi z umiarem i łagodnością 
Scherbaum przyznał rację mojej historyjce:  Dużo się od tego czasu nie zmieniło.
 I dlatego, Filipie, uważam, że sprawa Bartholdy'ego nie może się powtórzyć.
(Ale doświadczeń nie daje się przekazywać  nawet przy ponczu).
 Po pierwsze, ja nie chcę rewolucji. A po drugie, ja to sobie logicznie wyliczyłem. Nie wiem,
czy ma pan jakieś pojęcie o matematyce teoretycznej&
 Znam pańskie złe stopnie ze wspomnianego przedmiotu.
 To są tylko praktyczne hocki-klocki. Moja formuła w każdym razie się zgadza. Z początku
to nie wychodziło, bo przyjąłem sobotę za wartość podstawową. Nawet niedzielne gazety
by nie zareagowały.
A poniedziałek w ogóle nie wchodził w rachubę. Teraz pracuję nad środowym popołudniem.
I raptem wszystko gra. Już w czwartek zbiera się Izba Deputowanych. Ponieważ od piątku
mogę być przesłuchiwany, urządzam w szpitalu konferencję prasową i składam
oświadczenie. Dochodzi do pierwszych demonstracji solidarnościowych. Nie tylko tutaj,
również w Niemczech Zachodnich. W kilku dużych miastach podpala się psy. Pózniej
dołącza zagranica. Wero nazywa to zrytualizowaną formą prowokacji. No cóż, jakąś nazwę
rzecz musi mieć. Pokażę panu formułę, ale dopiero potem, jak już będzie po sprawie.
 A jak nie wyjdzie, Filipie? Jak cię zatłuką?
 To będzie znaczyło, że formuła była błędna  powiedział mój dentysta.  Pan z tymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl