[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tulnie? Teraz zrobiło się tu wręcz mroznie, kiedy nie czuł
już rozgrzanego ciała Mercy i dotyku jej ust.
UsÅ‚yszaÅ‚, że wydaÅ‚a z siebie cichy dzwiÄ™k, trochÄ™ wes­
tchnienie, a trochę... Nie wiedział co. Sam miał ochotę
cicho łkać.
Potem po omacku chwyciła się skraju stołu i podnios-
ła na niego wzrok. Oczy miała rozszerzone i zdziwione.
Czuł, że powinien coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć
z siebie głosu.
Przełknęła ślinę, mięśnie ifa jej szyi poruszyły się.
- Ja...
Znów przełknęła ślinę, by coś powiedzieć. Tym razem
jej głos zabrzmiał prawie normalnie, tylko lekko drżał.
- Widzę, że jak już dziękujesz, to z całego serca.
Grant zamrugaÅ‚ oczami. Szybkie odzyskiwanie rów­
nowagi psychicznej było pewnie jednym z wymogów jej
pracy, ale tym razem chyba nie bardzo mu siÄ™ to po­
dobało.
- To nie miało nic wspólnego z podziękowaniem -
warknÄ…Å‚.
- Grant...
- Podziękowania były za... ciastka. - Odwrócił się
na pięcie i dodał przez ramię: - I za ciepłe skarpety.
Wyszedł, nie oglądając się. Powiedział sobie, że zrobił
to, ponieważ musi siÄ™ przebrać w suche ubranie. Oczy­
wiÅ›cie, sam sobie nie uwierzyÅ‚. Dobrze wiedziaÅ‚, że ucie­
ka z kuchni jak niepyszny, bo gdyby tam zostaÅ‚, poca­
Å‚owaÅ‚by jÄ… znowu. A wtedy mógÅ‚by zupeÅ‚nie stracić pa­
nowanie nad sobą i aż sam bał się pomyśleć, do czego
by doszło.
Zastanawiała się, czy Grant w ogóle wróci do domu.
Wielokrotnie jej powtarzaÅ‚, że na ranczu nie ma Å›wiÄ…­
tecznych dni; codziennie trzeba wykonywać tÄ™ samÄ… pra­
cę. Jutro, w pierwszy dzień świąt, zapewne miało być
tak samo.
WiedziaÅ‚a jednak, że Walt wykonaÅ‚ wiÄ™kszość ko­
niecznych dzisiaj prac, zanim wskoczył do swojego pi-
kapa i pojechał do miasta, zabierając ze sobą Chippera.
ChÅ‚opak cieszyÅ‚ siÄ™ Bożym Narodzeniem w domu i na­
wet grypa siostry tylko w niewielkim stopniu psuła jego
świąteczny nastrój. Reszta pracowników wyjechała przed
południem, obdarowana na drogę szczodrymi porcjami
ciastek. Ku zdziwieniu Mercy, wszyscy wręczyli jej jakiś
symboliczny drobiazg. Niektórzy odjechali konno, wiÄ™­
kszość samochodami w kilkuosobowych grupach. Mieli
wrócić dopiero drugiego dnia świąt.
Grant zaszył się w składzie na narzędzia i do tej pory
nie wyszedł. Oznajmił jej dość szorstko, że w święta nie
będzie lekcji, a poza tym właściwie się do niej nie odzywał.
Rzecz jasna, nawet nie wspomniaÅ‚ o tym, co siÄ™ wy­
darzyÅ‚o wczoraj w kuchni, a ona nie potrafiÅ‚a zdecydo­
wać, czy jÄ… to boli, czy cieszy. Nadal byÅ‚a w szoku. Nig­
dy jeszcze nie doznała takich uczuć jak podczas tego
pocałunku. %7ładne wyobrażenie z dzieciństwa na temat
tego, co może zajść między mężczyzną a kobietę, nie
dorównywaÅ‚o tej rzeczywistoÅ›ci. Nawet to, czego do­
świadczyła jako kobieta, choć prawdę mówiąc, nie było
to wielkie doświadczenie, nie wskazywało, że pocałunek
może wywrzeć na niej tak wielkie wrażenie.
Całowała się z nim nie jako zadurzona nastolatka, ale
dorosÅ‚a kobieta, która odwzajemnia pocaÅ‚unek mężczy­
zny; kobieta, która wreszcie musiaÅ‚a przyznać, że chÅ‚o­
pak, w którym się kiedyś podkochiwała, zmienił się
w dorosłego człowieka i potrafił zwykłym pocałunkiem
wstrząsnąć nią do głębi.
Wzięła gÅ‚Ä™boki oddech i na chwilÄ™ zatrzymaÅ‚a powie­
trze w pÅ‚ucach. Nie wiedziaÅ‚a, co robić, a miaÅ‚a nieod­
parte wrażenie, że coÅ› zrobić powinna. KrążyÅ‚a niespo­
kojnie po salonie i co pięć minut sprawdzała, czy ogień
w piecu nie zgasł, chociaż sama niedawno położyła na
palenisku dwa duże kawały drewna.
Usiadła na starej, wygodnej kanapie, tylko po to, żeby
dłużej nie krążyć tam i z powrotem. Znów odetchnęła
gÅ‚Ä™boko, by siÄ™ uspokoić. Niewiele jej to pomogÅ‚o. Wy­
czuła natomiast świeży zapach choinki, którą razem
z Grantem przynieśli do domu. Stała teraz tuż obok niej.
PrzypomniaÅ‚a sobie, jak stali w milczeniu nad jezio­
rem i jak Grant otoczyÅ‚ jÄ… ramieniem, rozumiejÄ…c jej na­
strój. Wiedziała, że on również szukał takich spokojnych
miejsc, by ukoić ból. Pamiętała, jak podziękował jej za
to, że dzięki niej spojrzał na takie miejsca jej oczami
i na nowo je docenił.
Trzeba być silnym, pewnym swojej wartoÅ›ci mężczy­
znÄ…, by siÄ™ przyznać do tak duchowych, subtelnych po­
trzeb. Nigdy nie miała wątpliwości, że Grant jest silny.
Wyczuwała w nim tę wewnętrzną siłę nawet, kiedy miał
szesnaÅ›cie lat. ZastanawiaÅ‚a siÄ™ jednak nad tym, czy przy­
znał się do swych najskrytszych potrzeb, ponieważ był
pewny siebie i nie przejmował się zdaniem innych, czy
może zrobił to, ponieważ jej ufał i wiedział, że spotka
siÄ™ ze zrozumieniem?
UsÅ‚yszaÅ‚a w myÅ›lach gÅ‚os Nicka.  Brady, czy ty mu­
sisz wszystko tak drobiazgowo analizować?" Na chwilę
wrócił dawny ból, zwłaszcza kiedy pomyślała o rodzinie
Nicka, która musi spędzić te święta, i wszystkie następne,
bez niego. Przyszło jej do głowy, że może powinna teraz
być z Allison i jej dziećmi. Jednak i ona, i rodzina Co-
rellich wiedziała, że to zupełnie niemożliwe. Bliscy Nicka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl