[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podejrzanego. %7ładna z rozgłośni nie wymieniła jego nazwiska. Nawet nie wspomniano o całej
tej
302
303
sprawie, o Maksie Darrowie, Charlesie Tallęyu czy uciekającym podejrzanym.
Potrzebował pieniędzy, miejsca, gdzie mógłby się przespać, i lekarstw. Podwyższony poziom
adrenaliny tłumił ból. Teraz ból powoli wracał. Przez ostatnią dobę Matt spał zaledwie
godzinę, a poprzedniej nocy, po otrzymaniu tych zdjęć przesłanych przez telefon, też nie
zmrużył oka.
Przeliczył pieniądze. Miał trzydzieści osiem dolarów. Za mało. Nie mógł skorzystać z karty
kredytowej. Policja by go wytropiła. Tak samo, gdyby próbował skorzystać z pomocy
przyjaciół lub krewnych, chociaż niewielu miał takich, na których naprawdę mógłby polegać.
Była jedna osoba, która mogła mu pomóc, a której policja nigdy by o to nie podejrzewała.
Kiedy dotarł do zjazdu do Westport, zwolnił. Nigdy go tu nie zapraszano, ale znał adres.
Zaraz po wyjściu z więzienia kilkakrotnie tędy przejechał, ale nigdy nie znalazł w sobie dość
odwagi, żeby zjechać z głównej drogi.
Teraz skręcił w prawo, potem jeszcze raz i powoli pojechał cichą uliczką, szpalerem drzew.
Serce znów zaczęło mu szybciej bić. Spojrzał na podjazd. Stał na nim tylko jej samochód. Już
chciał użyć telefonu komórkowego, ale nie, policja też mogła mieć go na podsłuchu. Może po
prostu powinien zadzwonić do drzwi. Zastanawiał się nad tym, ale w końcu postanowił
zachować ostrożność. Pojechał z powrotem w kierunku miasta i znalazł budkę telefoniczną.
Wybrał numer.
Sonya McGrath odebrała po pierwszym sygnale.
 Halo!
 To ja  powiedział.  Jest pani sama?
 Tak.
 Potrzebuję pomocy.
 Gdzie jesteś?
 Pięć minut od pani domu.
Matt wjechał na podjazd McGrathów. Na ścianie obok garażu była umocowana zardzewiała
obręcz kosza. Postrzępiona siatka od dawna wymagała wymiany. Ta
stara i zaniedbana obręcz nie pasowała do otoczenia, reszta domu była elegancka i
wymuskana. Matt przystanął na moment i zapatrzył się na kosz. Stephen McGrath był tam.
Właśnie rzucał, skupiony, nie odrywając oczu od obręczy. Matt widział wirującą w powietrzu
piłkę. Stephen uśmiechał się.
 Matt?
Odwrócił się. Sonya McGrath stała na frontowych schodach. Powiodła wzrokiem za jego
spojrzeniem i natychmiast spo-chmurniała.
 Mów  powiedziała.
Zaczął opowiadać, ale zauważył, że z jej twarzy nie znikło przygnębienie. Widział, jak
przyjmowała takie ciosy. Zawsze podnosiła się, jeśli nie całkiem, to wystarczająco. Nie tym
razem. Jej twarz wciąż była przerazliwie blada. Rumieńce nie wracały, Matt widział to, ale
nie mógł się powstrzymać. Wyjaśniał, co tu robi. W pewnej chwili doznał dziwnego
wrażenia, że patrzy na to gdzieś z boku, słucha swoich słów i doskonale rozumie, jak one
brzmią w jej uszach. Pomimo to mówił dalej. Mówił, chociaż cichy głos płynący z
podświadomości nalegał, żeby po prostu się zamknął. Nie słuchał go. Brnął dalej, do samego
końca.
Lecz w rezultacie, jeśli pominąć zbędne szczegóły, wszystko sprowadzało się do tego:
następna bójka, następna śmierć.
Kiedy wreszcie umilkł, Sonya McGrath spoglądała na niego przez kilka sekund. Matt w
duchu kurczył się i umierał pod tym palącym spojrzeniem.
 Chcesz, żebym ci pomogła?  zapytała.
No właśnie. Takie zwyczajne słowa, ale poczuł, że jego prośba była nie tylko śmieszna, ale
wręcz obrzydliwa i mogła rozwścieczyć Sonyę.
Nie wiedział, co powiedzieć.
 Clark dowiedział się o naszych spotkaniach  poinformowała go.
Chciał powiedzieć, że mu przykro albo coś takiego, ale żadne słowa nie wydawały się
odpowiednie. Milczał i czekał.
 Myśli, że szukam pocieszenia. Pewnie ma trochę racji, ale nie całkiem. Sądzę, że chcę
zamknąć przeszłość. Myślę, że chcę ci przebaczyć. I nie mogę.
304
305
 Powinienem już iść.
 Powinieneś się. oddać w ręce władz, Matt. Jeśli jesteś niewinny, oni...
 Oni co?  odparł nieco ostrzej, niż zamierzał.  Już raz to zrobiłem, pamięta pani?
 Pamiętam.  Sonya McGrath przechyliła głowę na bok.  Tylko czy wtedy byłeś
niewinny, Matt?
Znowu spojrzał na obręcz. Stephen miał piłkę w ręce. Zastygł w połowie rzutu, obrócił się i
czekał na jego odpowiedz.
 Przepraszam  powiedział Matt, odwracając się plecami do nich obojga.  Muszę iść.
45
Zaćwierkał telefon komórkowy Loren Muse. Dzwoniła wdowa po Maksie Darrowie.
 Znalazłam coś  oznajmiła.  To wygląda na protokół sekcji zwłok Candace Potter 
powiedziała Gertie Darrow.  Chcę powiedzieć, że to jest protokół z sekcji zwłok.
Podpisany przez starego patologa. Pamiętam go. Był bardzo miłym człowiekiem.
 Co jest w tym protokole?
 Mnóstwo rzeczy. Wzrost, waga. Mam pani wszystko przeczytać?
 A co z przyczyną zgonu?
 Tu napisano coś o uduszeniu. A także o ciężkim pobiciu i urazach czaszki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl