[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdzie, jak miał nadzieję, nie będzie go widać z jadalni, jeden z asystujących żołnierzy pomógł
mu, podając ramię. Stary przyjął je z bolesną pokorą. Skrzywił się przy tym, bo upokorzenie
spadło na niego jak uderzenie bicza. Jakby słabość ciała była dla niego czymś najgorszym, co
mogło go spotkać w życiu.
Zaraz za Starym, niemal biegnąc, wyszedł doktor Carridan, a pózniej kolejne osoby. Bram
opuścił salę jako jeden z ostatnich. Poza nim została tylko Ellen. Dziewczyna siedziała bez ruchu,
wciąż gniewna i zachmurzona, ze spojrzeniem, które mroziło krew w żyłach. Holender zostawił
ją samą, mając cichą nadzieję, że jej gniew nie spadnie na niego.
*
Wcisnął twarz w wypchaną szmatami poduszkę, ale wystarczał najmniejszy hałas i szmer,
żeby sen uciekał z jego powiek. Coś, jakieś przeczucie  nie pozwalało mu zasnąć i mówiło, że
wieczór jeszcze się nie skończył. Sięgnął do stojącego obok łóżka wiadra z wodą. Wyciągnął
pełną czarkę. Woda smakowała metalicznie, jakby wcześniej moczono w niej stal.
Odmowa pomocy doktora Carridana zdziwiła go i zmartwiła. Cel jego wyprawy, który był
już tak blisko, nagle na powrót zniknął z pola widzenia. Przeczuwał, że nikt spośród żywych nie
wie, gdzie znajduje się bunkier. A nawet jeśli, to poszukiwania takiej osoby w chwili kiedy nagle
zaroiło się od chudzielców, byłoby długie, niebezpieczne i najprawdopodobniej nieskuteczne.
Pozostawała tylko dziewczynka. Widząca. Holender rozmawiał o niej z Lisieckim w drodze
powrotnej do siedziby Starego. Polak przyznał, że dziewczynka niewątpliwie ma dar, ale używa
go rzadko i chaotycznie, a jej wizje dotyczą ludzi i miejsc, które bezpośrednio się nią wiążą. Bez
odpowiedniej stymulacji nie mogła Bramowi pomóc. Ktoś musiał jej najpierw wytłumaczyć w
zrozumiały dla niej sposób, czym jest bunkier i dlaczego powinna go znalezć. Pózniej zaś
pokierować, poprowadzić odpowiednimi ścieżkami, a w ostateczności wstrzyknąć mikstury,
które pozwolą zobaczyć jej więcej i szybciej. A coś takiego mógł zrobić tylko Carridan.
Bram wstał z łóżka. Założył spodnie i zarzucił kurtę na ramiona. Szablę postanowił zostawić
w komnacie. Nikt jej nie ukradnie, a włóczenie się po nocy z bronią po zamku Starego mogło
zostać potraktowane jako zaproszenie do bijatyki. Bijatyki, której wynik, biorąc pod uwagę
przewagę liczebną przeciwnika, mógł być tylko jeden.
Wyszedł z komnaty. Mniej więcej orientował się, gdzie kogo umieszczono. Minął drzwi od
pokoju Sirena, skąd doszły go męskie i żeńskie postękiwania. Szeryf dorwał więc jakąś kobietę.
Bram tylko zastanawiał się czy sama do Sirena przyszła, czy też Stary podesłał mu jedną ze
swoich służek w geście dobrej woli, przyjazni i gościnności.
Korytarz skręcał w lewo. Bram zanurzył się w ciemności. Po minięciu rogu, dojrzał przed
sobą plamę światła, drzwi do komnaty doktora Carridana i stojącą przed nimi Ellen. Dziewczyna
zamarła z wzniesioną w górę pięścią, zastanawiając się, czy powinna zapukać, czy po prostu
wejść do środka.
Holender zatrzymał się i wstrzymał oddech. Po chwili wahania chrząknął, żeby oznajmić o
swojej obecności. Dziewczyna na ten dzwięk podskoczyła przestraszona i opuściła rękę, a w jej
drugiej dłoni pojawiło się krótkie ostrze noża. Znikło, kiedy Bram wszedł w krąg światła.
 Co tu robisz?  zapytała napastliwie.
 Chciałem porozmawiać z doktorem Carridanem.
 Ja również.
Bram kiwnął głową i spojrzał na dziewczynę pytająco. Ona tylko wzruszyła ramionami.
Unikała jego wzroku. Jakby była zawstydzona tym, że znalazł ją w tym miejscu i o tej porze.
Holender zapukał. Ponieważ nie doczekał się odpowiedzi, zapukał ponownie i nacisnął klamkę.
Doktor Carridan kończył właśnie wkładać koszulę do spodni. Był blady, przygarbiony, ale
niespecjalnie zdziwiony ani przestraszony. Najwyrazniej spodziewał się tej wizyty i wiedział
doskonale, co chce powiedzieć. Jednakże obecność Brama trochę go poruszyła.
 Pani... Panie...  skłonił się lekko.
 Doktorze...  powiedział Bram i kiwnął głową.  Nie mieliśmy okazji spotkać się w
Kazni. Jestem Bram van der Hagenhooper. Syn stadhoudera Nowej Holandii.
 Jestesm zaszczycony, panie.
Ellen podeszła do Carridana i spojrzała mu prosto w oczy. Mężczyzna ni to stęknął, ni to
jęknął i cofnął się o krok, a potem kolejny i mimowolnie wyciągnął przed siebie ręce w
obronnym geście.
 Przyszedłem prosić o to, żeby zmienił pan swoją decyzję  odezwał się Bram.
Lekarz drgnął.
 Moją? Aha... Chodzi o Darię  domyślił się.
 Tak, właśnie.
Carridan potrząsnął głową.
 Niestety, panie. Nie mogę tego zrobić. Przysięgałem większym niż ziemscy władcy, że
nigdy więcej nie będę prowadził eksperymentów na widzących. I zamierzam słowa dotrzymać.
 Pomimo tego nalegam. Jestem wysłannikiem Uthera  Holender zrobił pauzę, żeby
doktor mógł spokojnie przemyśleć wszelkie implikacje wynikające z tego faktu  i jestem w
stanie zaoferować wiele za pańską pomoc.
 Rozumiem, ale...  rozpoczął Carridan, ale zamilkł na dzwięk rozrywanego
prześcieradła.
To Ellen wyciągnęła pościel z łóżka lekarza i teraz za pomocą noża, darła ją na jednakowej
szerokości pasy.
 Nie przerywajcie sobie  powiedziała mimochodem, jakby nie robiła nic niezwykłego.
Przez moment obserwowali w milczeniu, jak tnie prześcieradło. Przy każdym pasie
Carridanem wstrząsał spazm, nad którym nieudolnie zresztą próbował zapanować.
 Znam pańską łaskę  powiedział nagle, wyrywając się z otępienia  lordowską,
książęcą.... To dzięki niej przez blisko trzydzieści lat byłem bogatym człowiekiem. Ceniono mnie
i liczono się z moimi radami. A przynajmniej tak mi się wydawało. %7ływmetal mnie zepsuł.
Płynął w moich żyłach niczym najgorsza z trucizn. Gniło przez niego moje ciało. Gniła moja
dusza. Wyrwanie się z tej pułapki zajęło mi lata. Nie zamierzam dać się w niej ponownie uwięzić.
O nie! Dość grzechów popełniłem. Pozwólcie mi w spokoju za nie pokutować.
Mówił żarliwie, z przekonaniem, którym, jak się wydawało, nic nie mogło zachwiać.
 To wyjątkowa sytuacja  nalegał Bram.
Tymczasem Ellen skręcała każdy pas, a potem łączyła je z innymi, plotąc z nich coś w
rodzaju liny.
 Wiem. Ale to nie zmieni mojej decyzji.
Holender zacisnął pięści z bezsilności. Lekarz musiał wyczuwać jego gniew, bo uśmiechnął
się przepraszająco, jakby naprawdę uważał, że to wystarczy.
 Proszę mi wierzyć... Nie mogę  powiedział odrobinę ciszej.
 Uther, Władca Bramy Północy, król Federacji potrzebuje twojej pomocy, doktorze
Carridan  odezwał się Bram uroczyście  Odmówisz mu jej?
 Są więksi władcy od Uthera. Im teraz służę. Bogowie, każdy z nich jest tysiące, milion
razy od niego potężniejszy. Im winny jestem posłuszeństwo.
 To zdrada Federacji!  zaszarżował Bram.
 Wolę zdradzić Federację, Uthera, niż Boga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl