[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiem jej kostiumu.
Schylił głowę i pocałował ją w ramię.
- Nie wezmę pieniędzy. - Jego usta paliły jej delikatną skórę.
Chantal przymknęła oczy.
- Wczoraj uważałeś mnie za łowczynię fortun i nie byłeś zadowolony.
Teraz chcę ci zwrócić część wydatków i też się nie cieszysz. To brak konsek-
wencji.
Podniósł głowę i wziął głęboki wdech, ewidentnie doprowadzony do gra-
S
R
nic cierpliwości.
- Dobrze, jeśli to ci poprawi humor, wezmę pieniądze. - Podniósł zwitek
banknotów i włożył go do kieszeni. - Zadowolona?
- Tak. Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.
- W tej chwili jestem gotów zgodzić się na wszystko. Czy teraz możemy
przestać rozmawiać?
Uśmiechnęła się i objęła go za szyję.
- Rozumiesz, o co mi chodzi?
- Nie, ale jestem gotów zrobić wszystko, czego chcesz. Chodz do łóżka,
zanim wymyślisz kolejną głupią zasadę.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Trzy dni pózniej Angelos siedział w przeszklonym gabinecie w swojej
willi i próbował się skoncentrować. Minęły dopiero trzy godziny, odkąd zo-
stawił Chantal w łóżku, ale marzył tylko o tym, by do niej wrócić.
Po raz pierwszy w życiu kobieta absorbowała go bardziej niż praca. Tak
naprawdę praca była jedynie czymś, co wypełniało mu czas, gdy dziewczyna
odsypiała wyczerpujące noce.
Patrząc na skomplikowane arkusze na ekranie komputera, zastanawiał
się, czy nie zrobić sobie dwutygodniowej przerwy, by uciszyć rozszalałe zmy-
sły i wyleczyć się z obsesji.
Czemu nie?
Zatrudniał najlepszych specjalistów i oczekiwał, że zrobią to, za co im
płaci. Teoretycznie mógłby dać sobie urlop, gdyby chciał.
A chciał.
Najchętniej szedłby z nią do łóżka przy każdej nadarzającej się okazji. W
przerwie na kawę, w porze lunchu, po każdym trudnym telefonie...
W ciągu dnia nigdy jej jednak nie było. Kilka razy, gdy wyszedł na taras,
by zrobić jej niespodziankę, odkrywał, że wyjechała po śniadaniu i nie zamie-
rzała wracać przed wieczorem.
Zmarszczył brwi. Może sądziła, że wyświadcza mu przysługę, nie roz-
praszając go. A może była samotna? Costas głównie odpoczywał lub był zajęty
z fizjoterapeutami, pielęgniarkami i lekarzami.
Przypominając sobie zmysłowe zmagania ubiegłej nocy, Angelos uznał,
że tego dnia nie ma już do zrobienia nic, co nie mogłoby poczekać do jutra.
Dołączy do niej na zakupach czy zwiedzaniu i w ten sposób pokaże, że znika-
jąc na cały dzień, nie wyświadcza mu przysługi. A potem przywiezie ją do wil-
S
R
li na relaksujÄ…cÄ… kÄ…piel i sjestÄ™.
Chantal zrealizowała zamówienie grupy angielskich turystów, którzy
siedzieli przy najlepszym stoliku w tawernie.
- Dwie musaki, jedno souvlaki, raz klopsy...
Było bardzo gorąco, bolały ją stopy i była wyczerpana po kolejnej bez-
sennej nocy. Dałaby wszystko za jeden dzień nad basenem.
Wszystko poza dumÄ….
- Duża grecka sałatka. - Stawiając talerz na środku stołu, usłyszała cichy
warkot sportowego samochodu, dobiegajÄ…cy z zewnÄ…trz.
Jeden z turystów zerknął w stronę, z której dobiegał dzwięk.
- O takim marzę - mruknął z zazdrością, sięgając po piwo. - Gdy będę
miał kryzys wieku średniego, sprzedam mój rodzinny samochód i kupię takie
sportowe cacko.
- Humus i taramasalata... - Chantal postawiła ostatnie dania na stole. -
Czy podać coś jeszcze?
Nie otrzymała odpowiedzi. Mężczyzni wymieniali zalety samochodu, a
kobiety wydawały się nie mniej poruszone. Jedna z nich pochyliła się do kole-
żanki.
- Niesamowite ciało - wyszeptała.
- Oszałamiające. Co za seksapil.
Minęła chwila, nim Chantal zorientowała się, że rozmawiają o kierowcy
podziwianego auta. Czując mrowienie w karku, odwróciła się.
Angelos wszedł do restauracji, jakby był jej właścicielem. Rozejrzał się
chłodnym wzrokiem, najwyrazniej nieświadomy, jak wielkie zainteresowanie
wzbudziło jego wejście.
Wtedy ją zauważył.
S
R
Poczuła, że kolana się pod nią uginają. Spojrzenia, które wymienili, były
tak zmysłowe, jakby byli w sypialni.
Uśmiechnęła się do niego niepewnie i podeszła.
- Witaj. Co za niespodzianka. Podać ci coś do picia?
- Co ty wyprawiasz? - zapytał niebezpiecznie miękkim głosem.
Kątem oka Chantal zauważyła zbliżającego się właściciela tawerny.
- Pracuję. I nie mogę teraz rozmawiać. Jest pora lunchu, mamy duży ruch.
- Zamierzała odejść, ale silne palce zacisnęły się wokół jej nadgarstka.
- Pracujesz? - W jego głosie było niedowierzanie. - Jak to pracujesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl