[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie książki przeczytała z niemałym zainteresowaniem. Szczególnie zaciekawiły ją życie i obyczaje
szczepu Masajów, żyjących w rejonie Kilimandżaro, na pograniczu Tanzanii i Kenii. Członkowie tego
szczepu wyglądem zewnętrznym, karnacją skóry, budową ciała przypominali mieszkańców starożytnego
Egiptu. Zapytała więc o ten szczep.
Uśmiechnął się. Widać było, że temat ten nie jest mu obcy.
Właściwie zaczął byłem tam tylko raz. Dwa lata temu dodał. Masajowie zajmują się wy-
pasem bydła. Ale nie dla mięsa i nie na sprzedaż: potrzebne im jest mleko i krew, którą spuszczają po nacię-
ciu szyi zwierzęcia. I w specjalnych tykwach sporządzają z tych dwóch płynów cocktail, który uważają za
najsmaczniejszy napój świata...
Magda bez trudu spostrzegła, że całe to opowiadanie jest powtórzeniem treści odpowiednich rozdziałów
książki Korabiewicza, który, podróżując po krainie Masajów, opisał ich życie i zwyczaje. Gdy mówił o wo-
jowniku lego plemienia wiedziała, że powie, jakim się cieszy szacunkiem i z jakich względów korzysta u
pozostałej społeczności, szczególnie młodych kobiet, bez względu na to, czy są mężatkami czy nie. Udawała
zainteresowanie,, od czasu do czasu stawiała jakieś pytania. Ale marzyła, żeby jak najszybciej skończył. W
tym spotkaniu nie wystawił sobie opinii człowieka inteligentnego. Nie mogła zrozumieć, że młode dziew-
czyny nie zwróciły uwagi na jego ograniczoność. Jego sposób bycia, rozmowy, przedstawiania wiadomości
nabytych z książek świadczyły, że musiał mieć poważne luki w wykształceniu. Nie była pewna, czy ukoń-
czył szkołę średnią. Dlaczego jej poprzedniczki nic zwróciły na to uwagi? Z rozmyślań wyrwał ją głos Ko-
walskiego:
Ciekawy szczep ci Masajowie. Było to raczej stwierdzenie aniżeli pytanie.
Tak, to bardzo interesujące powiedziała. Chciałabym tam pojechać.
Wszystko jest możliwe, życie różnie się układa. Nikt nie może przewidzieć, co go czeka.
Nie bardzo w to wierzę bez przekonania odparła Magda.
%7łyje pani wśród ludzi. A ludzie ludziom pomagają.
Pan jest optymista. Magda starała się ułatwić mu zadanie.
A pani musiała w życiu przeżyć dużo zawodów?
Stara się pan odgadnąć moją przeszłość?
Chyba się nie pomyliłem?
Może odparła, jakby chciała utwierdzić go w tym przekonaniu. Jego pewność siebie wytrącała ją
trochę z równowagi. Nieprzeciętny tupet, z jakim zabierał się do sprawy, uważała za impertynencję. Pomy-
ślała z irytacją, że traktuje ją jak nieopierzoną gąskę. Stwierdziła, że nie był to ani trudny, ani sprytny prze-
ciwnik. Nie było w nim nic, co mogłoby imponować. Przeciętność, szara przeciętność i nic więcej. Nie-
potrzebnie miała taką tremę.
Dlaczego pani milczy?
Rozmyślam nad tym, co mi pan powiedział. Zmusiła się do uśmiechu.
Chciałbym coś pani zaproponować, ale boję się, że pani nie potraktuje tego poważnie.
Nie wiem. Zależy, co usłyszę.
Wie pani, z racji swego zawodu jeżdżę niemal po całym świecie. Poznałem dużo ciekawych ludzi. A
wśród nich jednego, który, zachwycony uroda, polskich kobiet, pragnie ożenić się z Polką. Jest to stosunko-
wo młody i bogaty człowiek. Posiada duże udziały w firmie eksportowej. Gdyby miała pani takiego męża,
mogłyby się spełnić pani marzenia.
Pilnie wpatrywał się w jej twarz, śledząc jej reakcję.
Nie wiem, co panu odpowiedzieć. Takiej propozycji naprawdę się nie spodziewałam.
Teraz należało zarzucić go pytaniami. Pytała więc o wygląd tamtego, wzrost, zainteresowania, czy był
już w Polsce. Czy mówi po polsku. Rysopis kandydata na jej męża odpowiadał w ogólnych zarysach temu,
jaki podawała Janka i jej matka.
Z zachowania Magdy wynikało, że jest zachwycona propozycją, chociaż nie dala jeszcze żadnej odpo-
wiedzi.
Spadło to na mnie tak nagle, że nie wiem, co powiedzieć.
No, ja nie nalegam, ale gdyby pani wyraziła chęć... Nie dokończył. Był przekonany, że dziewczy-
na zapaliła się do jego projektu. I następny krok będzie już tylko kwestią czasu.
Naczelniku, przysłali z wydziału paszportów. Sekretarka wręczyła pismo wchodzącemu majorowi
Bielakowi.
Był to list młodej dziewczyny, która pytała, czy po wyjściu za mąż za cudzoziemca może wyjechać do
Afryki, zachowując obywatelstwo polskie i czy gdyby jej pożycie małżeńskie nic ułożyło się najlepiej
będzie mogła wrócić do kraju. I cala litania pytań. Widać było, że dziewczyna jest przejęta, ale nie bardzo
pewna swojego szczęścia i chce gruntownie zbadać możliwości odwrotu.
Ciekawe mruknął major. Proszę wezwać Ciszkowskiego.
Dziesięć dni aresztu usłyszał od progu Ciszkowski. Każdego dnia po pracy będziesz zostawał
w wydziale. Nie możesz składać wizyt ani przyjmować u siebie gości. Nie wolno ci chodzić do teatru i kina.
I w ogóle z pracy do domu i z domu do pracy. Dołączony zostajesz do zespołu zajmującego się sprawą
Turysty". Są pytania?
Nie ma. Ciszkowski machnął ręką, jakby kara, którą mu wymierzono, była bez znaczenia.
Będziesz w kontakcie telefonicznym z Magdą. Pamiętaj: żadnego fałszywego kroku. Niech wam cza-
sem nie strzeli do głowy, żeby śledzić tego gagatka. %7ładnych posunięć, które mogłyby w nim wzbudzić po-
dejrzenie.
Ciszkowski na drugi dzień rano był już w bibliotece. Udał się prosto do kierownika. Wyjął legitymację
służbową.
Szukacie przestępców wśród naszych czytelników mruczał pod nosem kierownik, starszy już pan
o siwiejących włosach, i podreptał po karty czytelników, którzy w ostatnim okresie wypożyczyli interesujące
przybyłego oficera MO tytuły.
Biblioteka była jeszcze nieczynna stąd możliwość szybszego dostarczenia kart, bez przerywania loku
normalnej pracy. Starszemu człowiekowi nie przyszło to jednak łatwo. Poszukiwanie przeciągało się. Cisz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]