[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opadały. papiery, porwane w górę przez wzniecony pożarem wir powietrzny.
Rankiem 14 lutego zaczęły się z płonącego wciąż miasta wysypywać dziesiątki
tysięcy ludzi, pchanych obawą przed jeszcze jednym nalotem. Nastąpił on istotnie
w samo południe. Bez żadnego ostrzeżenia pojawiło się nad Dreznem, słabo
widocznym pod zasłoną dymów, 311 amerykańskich bombowców i zrzuciło na
Nowe Miasto 740 ton bomb. Inne bombardowały w tym samym czasie Kamienicę
oraz  omyłkowo  wiele innych miast w Saksonii, niektóre zapędziły się nawet
aż nad Pragę.
18
Nie ma obrony, nie ma artylerii przeciwlotniczej.
73
 %7Å‚ÓATY TYGRYS 1967/23  FIASKO PLANU ZAGAADY
Ale tym razem nie bomby były najstraszniejszą bronią. W pamięci tych, co
przeżyli, pozostały przede wszystkim myśliwce, skrupulatnie wykonujące
postawione im zadanie przekształcenia panującego na drogach wylotowych z
miasta zamieszania w panikę. Przeszło 100 spośród eskortujących  fortece
dalekodystansowych myśliwców Mustang zaatakowało z broni pokładowej
prowadzące z miasta ulice i szosy, przepełnione teraz uciekinierami. Inne
myśliwce ostrzelały również rojące się od pogorzelców łąki i bulwary nad rzeką.
Pospiesznie zmontowane ekipy ratownicze  złożone w dużej mierze ze
ściągniętych pod przymusem jeńców i zagranicznych robotników  zaczęły pracę
jeszcze przed amerykańskim nalotem. Wysiłek ich skoncentrowano najpierw na
naprawie ważnej strategicznej linii kolejowej. Już następnego dnia przejechał przez
nią pierwszy pociąg, a po trzech dniach ruch odbywał się normalnie.
Miasto przedstawiało przerażający widok. W wielu miejscach ulice były
dosłownie zasłane tysiącami trupów. Wiele ofiar uwięzionych zostało przez
topniejący asfalt. Setki ludzi znajdowano w zbiornikach przeciwpożarowych, gdzie
próbowali ugasić swą płonącą odzież. Prawie każda piwnica czy schron na Starym
Mieście były masowym grobem. Po kilku dniach akcji porządkowej można było
ulicami przechodzić tylko w maskach, tak silny był odór rozkładających się ciał.
Początkowo próbowano identyfikować zwłoki i do 6 maja naliczono ich 39
773. Wkrótce jednak nie można było nadążyć z ich grzebaniem. Wiosenne
ocieplenie niosło ze sobą realne niebezpieczeństwo wybuchu epidemii. Hitlerowcy
uciekali się więc do metody wypróbowanej przez nich już gdzie indziej i w innych
okolicznościach: cały rejon wokół Starego Rynku otoczono barykadami i
kordonem wojska. Do tego rejonu kierowano wozy i samochody z ciałami i
wyładowywano je na bruku. %7łołnierze układali trupy na podkładach z drzewa i
następnie podpalali te stosy. Po kilkunastu godzinach usuwano popiół, który
wywożono do wielkiego dołu, wykopanego na cmentarzu Heide-Friedhof.
Oczyszczanie miasta z trupów przeciągnęło się na długo po zakończeniu działań
wojennych.
74
 %7Å‚ÓATY TYGRYS 1967/23 R. SZUBACSKI
FIASKO POWIETRZNEJ OFENSYWY
Nad rzeką Themse  nie wielką Tamizą, ale maleńką Themse w hrabstwie
Oxfordshire  w zacisznym domku, który kiedyś należał do Oskara Wilde'a, żyje
dziś samotnie Arthur Harris. Nie może się już poruszać tak energicznie, jak kiedyś,
gdy nosił szarobłękitny elegancki mundur. Cierpi na reumatyzm i ręka jego często
bezwiednie kieruje się ku plecom  siedlisku bólu.
Wchodząc do jego biblioteki trzeba się schylić  domek jest nieco
staromodny, łła półkach stoją rzędy fachowych książek z dziedziny wojskowości.
Jeden sięgający od ściany do ściany regał zapełniony jest setkami ołowianych
żołnierzyków w różnokolorowych uniformach Na ich czele  kareta koronacyjna,
w której można rozróżnić sylwetkę Jej Królewskiej Wysokości, Elżbiety II.
Zakończenie działań w Europie przyniosło nieprzyjemny okres dla szefa
Bomber Command. Na froncie japońskim nie był potrzebny  tam robili już
wszystko za niego, i to znacznie gruntowniej, Amerykanie. A w Wielkiej Brytanii
dała się wyraznie odczuć zmiana nastrojów, która pozbawiła władzy wojennego
sternika brytyjskiej nawy, Winstona Churchilla.
Już w czasie wojny rozgorzała dyskusja na temat skuteczności douhetowskich
metod, tak uparcie bronionych i wcielanych w życie przez Harrisa. Gdy jedni, jak
prof. Lindemann, mówili:  Przeżycie zniszczenia własnego domu musi osłabić
ducha bojowego. Dla wielu będzie to właśnie najdotkliwszą stratą, większą niż
śmierć krewnych czy przyjaciół , inni wypowiadali diametralnie inne opinie.
Dyrektor Ośrodka Wojny Psychologicznej, Richard Crossmann, stwierdzał:
 Człowiekowi posiadającemu dom opłaca się skapitulować. Niszcząc ten dom,
rozpętamy tylko jego wściekłość.
Gdy inni dowódcy RAF otrzymywali odznaczenia, zaszczyty, tytuły, wokół
dowódcy Bomber Command zapanowała tuż po wojnie dziwna cisza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl