[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy to was upoważnia do spierania się ze swoim
instruktorem? - powiedział zimno Layn.
Tym razem Sun się zaczerwienił.
- Nie - odpowiedział sztywno.
- Miło mi to słyszeć. - Layn powędrował spojrzeniem
po całej czwórce. - Nie mam zamiaru lecieć na
Qasamę bez wsparcia absolutnie najlepszych ludzi.
Jeśli uznam, że ktoś z was nie dorasta do wykonania
zadania, mogę go wykopać i zrobię to. Nieważne, czy
pierwszego dnia, czy wtedy jak będą was wwozić na
operację wszczepienia nanokomputera. Wszyscy
zrozumieli?
Jin przełknęła ślinę, uświadamiając sobie nagle
istnienie komputerowej obroży, umieszczonej
poniżej jej szczęki. Gdyby nie przeszła treningu i z
jakiegokolwiek powodu została uznana za niezdatną,
nanokomputer, który w końcu zostanie wszczepiony
poniżej jej mózgu, będzie tylko cieniem prawdziwego
komputera Kobry i nie zostanie do niego podłączone
całe, nowo nabyte uzbrojenie, a moc, dostępna
układom wspomagającym jej mięśnie, zostanie
poważnie ograniczona. Innymi słowy, stałaby się
Jectem.
- W porządku - powiedział Layn. - Wiem, że wszyscy
chcecie sprawdzić, co te wasze obolałe ciała potrafią
zrobić. Chwilowo raczej niewiele. Komputery, które
macie na szyi, dadzą wam ograniczone
wspomaganie, ale żadnej broni. Za cztery dni, przy
prawidłowych postępach, dostaniecie nowe obroże,
które pozwolą wam uruchomić wzmacniacze wzroku
i słuchu. Potem za cztery tygodnie otrzymacie lasery
palcowe i wzmacniacze, broń soniczną i miotacz
energii elektrycznej, lasery przeciwpancerne i całą
resztę, a na końcu zaprogramowane odruchy.
Zauważcie, że celem tego jest danie wam najlepszych
szans na nauczenie się posługiwania waszymi
nowymi ciałami, i to tak, byście nie zabili przy tym
siebie albo kogoś innego.
- Czy można zadać pytanie? - odezwał się nieśmiało
kadet stojący na końcu szeregu.
- Kadet Hariman?
- Sądziłem, że normalny okres ćwiczeń wynosi nie
cztery, lecz sześć do ośmiu tygodni.
- A nie powiedziano wam, że to nie będą normalne
ćwiczenia?
- Tak, tylko wydało mi się, że to... trochę za krótko,
to wszystko. Szczególnie że grupa będzie wyposażona
w nową broń.
Layn uniósł brew.
- O jakiej nowej broni mówicie, kadecie?
- Odniosłem wrażenie, że rada zaaprobowała użycie
generatorów pola elektrycznego krótkiego zasięgu
poprzez obwody miotaczy łuku.
- Mówicie o tak zwanych obezwładniaczach?
Jesteście dobrze poinformowani, kadecie Hariman.
- Spora część debaty na temat broni była
powszechnie znana, panie instruktorze.
- To prawda. Tak się jednak składa, że to nie ma
znaczenia. Z prostej przyczyny: nikt z was nie będzie
uczestniczył w tym eksperymencie. Rada
zadecydowała, że i tak będziecie już wystarczająco
eksperymentalni... - Layn przerzucił spojrzenie na
Jin. - I nie ma potrzeby dawania wam na dodatek nie
sprawdzonego wyposażenia.
- Tak jest - powiedział Hariman. - To jednak nie
wyjaśnia, w jaki sposób zostaniemy Kobrami w
cztery tygodnie zamiast w sześć.
- Kwestionujecie swoje zdolności jako kadeta, czy
moje jako instruktora?
- Hm... nie, proszę pana.
- Dobrze. Czy powiedzieliście coś przed chwilą,
kadecie Todor?
- Słucham?
Kadet stojący pomiędzy Harimanem a Sunem był
zaskoczony.
- Zadałem proste pytanie, kadecie. Czy
powiedzieliście coś kadetowi Sunowi, kiedy
wyjaśniałem, dlaczego nie zainstalowano wam
obezwładniaczy?
- Hm... nie, nic takiego.
- Powtórzcie to.
- Ja, hm... - Todor głośno zaczerpnął powietrza. -
Pomyślałem tylko, że jeśli chodzi o dodatkowe
uzbrojenie, to kadeta Moreau można by łatwo
wyposażyć w dwa działka obrotowe.
Wyraz twarzy Layna nie zmienił się, ale Jin zdawało
się, że zanim popatrzył jej w oczy, jego spojrzenie
przemknęło po jej piersiach.
- Kadet Moreau, jakieś uwagi?
Jin przyszła do głowy naprawdę cięta riposta, ale
wolała się powstrzymać. Przynajmniej tu i teraz.
- Nie, nie mam uwag - odpowiedziała.
- Nie. Więc ja się wypowiem. - Spojrzenie Layna
przeskoczyło na trzech pozostałych kadetów. Nagle
jego twarz stężała. - To jasne, że żaden z was nie jest
szczególnie zachwycony obecnością kobiety w
oddziale. Wszyscy znacie powody, dla których rada
uznała, że warto tego spróbować, wiec nie będę
poruszał jeszcze raz tego samego problemu. Powiem
wam jednak, co myślę na ten temat. Jeśli mam być
szczery, mnie też się to nie bardzo podoba. Specjalne
jednostki wojskowe przeznaczone były zawsze tylko
dla mężczyzn, od czasów Oddziałów Alfa w Starym
Dominium, aż po czasy Kobr. Nie podoba mi się
zrywanie z tradycją w ten sposób, a szczególnie nie
podoba mi się pomysł traktowania tego jako
sprawdzianu, mającego wykazać, czy w przyszłości
oddziały Kobr mają zostać otwarte dla kobiet.
Posunę się nawet do tego, by powiedzieć, że mam
nadzieję, iż kadet Moreau odpadnie. Ale... - Jego
spojrzenie stało się jeszcze bardziej grozne. - Będzie
to zależało tylko od niej. Zrozumiano? Nie odpadnie
jedynie w przypadku jeżeli wy albo ja, lub
ktokolwiek inny popchnie ją dalej, niż należy.
Pomijając sprawę uczciwości, nie chcę, by
ktokolwiek twierdził, że sprawdzian był
niesprawiedliwy. Jasne?
Rozległy się trzy pomruki.
- Pytałem, czy to jasne - warknął Layn.
- Tak jest, panie instruktorze - odpowiedzieli
chórem.
- Dobrze. - Layn odetchnął głęboko. - W porządku,
do roboty. Tamto drzewo - wskazał na prawo -
znajduje się w odległości około trzech kilometrów.
Macie sześć minut na to, by się tam znalezć.
Sun ruszył pierwszy, ustawił się za Todorem i
Harimanem, żeby wyjść na prowadzenie. Jin była
tuż za nim, pozostali dwaj kadeci z opóznieniem
zajęli dalsze pozycjach. Spokojnie, dziewczyno -
ostrzegła samą siebie, starając się pozostawić
większą część wysiłku układom wspomagania
umieszczonym w nogach. Tępy odgłos uderzeń stóp
wokół niej zagłuszał niemalże słaby gwizd
dochodzący z...
Dzwięk ten dotarł nagle do jej świadomości.
Spojrzała w górę, przeszukując wzrokiem niebo.
Jest. W polu widzenia, ponad szczytami drzew po jej
prawej stronie pojawił się właśnie statek powietrzny
o konstrukcji charakterystycznej dla statków
Troftów. Zmierzał w kierunku zabudowań służących
im za ośrodek ćwiczeń. Obróciła głowę i spojrzała na
Layna, ale ten, nawet jeśli był zaskoczony
pojawieniem się pojazdu powietrznego, nie okazywał
tego po sobie. Prawdopodobnie ktoś z zarządu
przyleciał na obserwację - zdecydowała,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]