[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie z nią w pojedynkę. W tym przypadku - samochód.
Sztuka współpracy. Nieszczęsne wampiry są takimi samotnikami, pomyślał.
Gdybyśmy współpracowali, świat byłby nasz.
Zamrugał sennie, po czym uśmiechnął się rozmarzony. Oczywiście, gdybyśmy mogli
to zrobić - na przykład opanować jakieś miasto i podzielić się mieszkańcami - szybko
rzucilibyśmy się sobie do gardeł. Dosłownie. W ruch poszłyby kły, gwozdzie i moc, aż nie
zostałoby nic poza strzępami ciał na chodnikach spływających krwią.
Piękny widok, pomyślał i zamknął oczy, żeby lepiej go sobie wyobrazić. Dzieła
sztuki. Szkarłatne kałuże krwi, w magiczny sposób wciąż dość płynnej, żeby spływać po
białych marmurowych schodach w... na przykład, w Kallimarmaron w Atenach. Całe miasto
ciche, oczyszczone z hałaśliwych, chaotycznych, obłudnych ludzi - Pozostaliby tylko niezbęd-
ni wampirom nieszczęśnicy: kilka arterii dostarczających słodkiej czerwonej cieczy.
Wampirza wersja ziemi miodem i mlekiem płynącej.
Otworzył oczy zirytowany. Na dole zrobiło się głośno. Ludzie krzyczeli. Dlaczego?
Po co? Królik zawsze piszczy, gdy zamykają się na nim szczęki lisa, ale czy kiedyś inny
królik ruszył mu na ratunek?
Proszę, ludzie są równie głupi jak króliki, pomyślał, ale humor miał zepsuty. Próbował
nie myśleć o sytuacji na dole, ale nie tylko ten hałas mu przeszkadzał. Miód i mleko to był ...
błąd. To skojarzenie zaprowadziło go w niewłaściwym kierunku. Skóra Eleny była jak mleko,
tej nocy tydzień temu, biała i ciepła, nawet w świetle księżyca. Jej jasne włosy w cieniu
wyglądały jak rozlany miód. Elena nie byłaby zadowoloną, gdyby dowiedziała się o wyniku
dzisiejszego polowania stworów z lasu. Płakałaby łzami, które wyglądają jak małe kryształki i
pachną solą.
Nagle Damon zamarł. Wysłał niewielką falę mocy jak radaru.
Ale niczego nie znalazł poza drzewami. Cokolwiek tu było, było niewidzialne.
W porządku, pomyślał, spróbujmy tego: koncentrując się na krwi, której tak wiele
wypił przez ostatnie dni, skierował we wszystkich kierunkach uderzenie mocy potężne jak
wybuch Wezuwiusza.
To wróciło. Niewiarygodne, ale pasożyt znów próbował dostać się do jego umysłu.
Nie miał żadnych wątpliwości.
Próbował go uśpić, podczas gdy jego towarzysze zajmą się ofiarami w samochodzie.
Damon rozwścieczony potarł kark. To coś podszeptywało, mu marzenia, brało jego własne
mroczne myśli i oddawało je jeszcze mroczniejszymi, aby skłonić go do ruszenia znów w
miasto i zabijania dla przyjemności.
Damon wpadł w furię. Wstał, rozprostował nogi i ramiona i zaczął szukać pasożyta za
pomocą fal mocy wysyłanych jedna po drugiej. On musiał gdzieś tu być; drzewa wciąż
osaczały samochód. Ale Damon niczego nie znalazł, chociaż zastosował najskuteczniejszą
metodę przeszukiwania, jaką znal: tysiąc uderzeń na. sekundę wysyłanych na oślep w każdą
stronę. Powinien był natychmiast znalezć zwłoki. Ale nie znalazł.
To rozwścieczyło go jeszcze bardziej, ale tez trochę podekscytowało. Chciał walczyć.
Chciał zabić coś, co warto było zabić. A teraz, gdy spotkał godnego przeciwnika, nie mógł go
zabić, bo nie mógł go znalezć. Wysiał grozną wiadomość: Już raz cię ostrzegałem. Teraz cię
wyzywam. Pokaż się - albo trzymaj się ode mnie z daleka!
Gromadził moc, spiętrzał ją, myśląc o wszystkich śmiertelnikach, dzięki którym ją
zebrał. Przytrzymywał ją, kształtował, przygotowywał do zadania, które miała spełnić.
Wykorzystał wszystkie umiejętności, jakie nabył w kilkusetletniej karierze myśliwego. W
końcu poczuł, jakby trzymał w dłoniach bombę atomową. I wtedy ją wypuścił. Fala eksplozji
oddalała się od niego niemal z prędkością światła.
Teraz na pewno powinien poczuć śmierć czegoś bardzo potężnego i sprytnego -
czegoś, czemu udało się przetrwać poprzednie ataki.
Wytężył zmysły, czekając, aż usłyszy albo poczuje, że coś zostało pokonane - że
spada zakrwawione z gałęzi, z powietrza, skądkolwiek. Coś powinno spaść i uderzyć b ziemię
albo wbić się w nią wielkimi pazurami - jakaś istota na pół sparaliżowana i zupełnie
zgubiona, wypalona od środka, Ale chociaż słyszał wycie wiatru i widział, jak zbierają się nad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]