[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potyczkę - będą ścigać ją aż tutaj.
Ledwo powłóczyła nogami, od biegu kłuło ją w boku. Czuła tępy ból brzucha z głodu,
pragnienie było jeszcze dotkliwsze. Jak długo będzie w stanie dalej iść? Nie miała nawet
pewności, czy znajduje się w tym samym miejscu, z którego wyszła na pustynię - albo raczej:
przez które przegoniła ją tajemnicza, obca wola.
Zatem do dzieła. Zebrawszy resztki sił, Briksja wbiła włócznię głęboko w zbocze,
mniej więcej na wysokości swojego ramienia, żeby się na niej dzwignąć.
Ale tylko rozciągnęła się jak długa padając na twarz, a do nosa i ust wcisnęła jej się
nieprzyjemnie pachnąca ziemia. Przez dłuższą chwilę dziewczyna nie mogła zrozumieć, co
się stało. Jednak kiedy się otrząsnęła, zobaczyła, że...
Wzniesienie, do pokonania którego się przymierzała... zniknęło! Leżała teraz w
wąskim przejściu pomiędzy dwoma łagodnymi wzgórkami wilgotnej ziemi. W gasnącym
słońcu niewiele już mogła przed sobą zobaczyć prócz wydłużających się cieni. No i drogi,
którą poprzednio przyszła - a może jednak zupełnie innej? - znów stojącej dla niej otworem.
Po ucieczce i upadku Briksja była tak zasapana, że przez dłuższą chwilę leżała
skulona, próbując złapać oddech i przejeżdżając dłonią po zabrudzonej błotem twarzy, żeby ją
choć trochę oczyścić.
Została poprzednio na tę ścieżkę sprowadzona - czy teraz znów miała nią podążać,
żeby wpaść w jakąś następną pułapkę, podobną do tej, którą okazała się pustynia? Gdyby to
była prawda, nie ma co się śpieszyć na spotkanie z nowym niebezpieczeństwem.
Toteż dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Za jej plecami zniknęły właśnie ostatnie
promienie słońca, a wydłużone, mroczne cienie dosięgały jej swoimi pożądliwymi mackami.
Usiłowała skupić myśli, zrozumieć, co się jej przytrafiło, jeżeli to w ogóle było możliwe!
Odnosiła teraz wrażenie, że odkąd zeszła do tych szczątków domostw w Eggarsdale i
została wciągnięta w sprawę oszalałego lorda, nie była sobą, a raczej nie była tą Briksja, którą
nauczyła się być, żeby przetrwać.
Czy bez jej przyzwolenia, a nawet niemal bez jej wiedzy, kierowała Briksja jakaś siła,
oczekująca od niej w dodatku działań nie mających nic wspólnego ze sprawami ludzi? Była
czystej krwi Dolinianką, nic nie łączyło jej z Dawnym Ludem; nie przypominała lorda
Marbona, który akurat mógł być podatny na takie czy inne czary.
Dolinianie - nie ma w tym krztyny łgarstwa - bywali niekiedy chwytani w rozproszone
po całej krainie, a zastawione za pomocą czarów pułapki, by działali na rzecz obcych sił,
nawet po upływie wieków. Briksja od dzieciństwa nasłuchała się wielu przestróg opartych na
owych starych opowieściach, krążących po wszystkich wieżach, a mówiących o tym, co się
może przydarzyć niemądrym i lekkomyślnym ludziom, zapuszczającym się w zakazane
miejsca. Poszukiwacze skarbów albo wracali wystraszeni, umierający, albo przepadali bez
wieści. Byli i inni, kierowani nie mniejszą żądzą - szli tam z ciekawości, chciwi wiedzy.
Kilku znalazło ją, ale pózniej okazywało się, że otoczenie lęka się ich i unika.
Kuniggod... Nie po raz pierwszy w czasie swojej długiej wędrówki Briksja rozmyślała
nad tajemnicą starej niani. Kuniggod, kobieta wielce poważana, sprawowała rządy w Domu
Torgusa, ponieważ Briksja była na to jeszcze zbyt młoda i niedoświadczona. Ojciec
dziewczyny zaginął podczas jednej z pierwszych bitew z najezdzcami - jego los był nieznany.
Odkąd, wydając ją na świat, zmarła jej matka, w Dolinie nie było żadnej innej pani.
Ale kim naprawdę była Kuniggod? Ile właściwie miała lat? Odkąd Briksja sięgała
pamięcią - a niania była przy niej od najwcześniejszego dzieciństwa - Kuniggod się w ogóle
nie starzała, zawsze wyglądała tak samo. Choć nie twierdziła, że jest Mądrą Kobietą i posiada
tajemną wiedzę, była znachorką i zielarką. Miała najwspanialszy z ogrodów, jakie Briksja
kiedykolwiek widziała. Dziewczyna nie ujawniała jednak nigdy swego zdania, gdyż w
gruncie rzeczy niewiele wówczas miała okazję zobaczyć poza granicami swojej Doliny.
Pojawiający się niekiedy obcy podróżni nie mieli jednak nad nim słów zachwytu.
Przed najazdem przez wiele lat wędrowni kupcy dostarczali Kuniggod korzeni i nasion
pochodzących z dalekich miejsc. Kiedy Briksja podrosła, dwa razy do roku niania zabierała ją
ze sobą do Klasztoru w Norsdale. Tam Kuniggod z Przeoryszą i jej Mistrzynią Nauk
Zielarskich rozmawiała jak równy z równym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]