[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głąb szafki i wyciągnął stamtąd okrągłe tekturowe opakowanie z etykietką
Buggo. Przeczytał uważnie listę składników i otworzył pokrywkę.
 Puste  powiedział.  To trutka na karaluchy. Nigdy nie słysza-
łem, żeby w Lochdubh były karaluchy.
 To ta Amerykanka, pani Fitzgerald, zostawiła to tutaj  powiedziała
pani Wellington.  Pamięta ją pan, panie Macbeth, to ta, która zatrzymała
się w hotelu Lochdubh dwa lata temu z walizką pełną środków na komary,
LR
T
odkażaczy, proszku na pchły i sprayu przeciw mrówkom. Dała tę trutkę na
karaluchy pani Mackenzie, żeby odkaziła szkolną kuchnię.
 Czy ktoś tego używał?  spytał Hamish, kucając.
 Nie wiem, proszę jej spytać.
 Lepiej niech pani pójdzie z nami. Pani Mackenzie uważa, że jesteśmy
włamywaczami podającymi się za policjantów.
 Do czego pan zmierza?  spytał Chalmers.
 Pani Forbes- Grant uwielbiała słodycze  powiedział Hamish. 
Wszyscy o tym wiedzieli. Dziś rano w kuchni jadła, co tylko wpadło jej w
ręce. Ktoś mógł przygotować specjalnie dla niej porcję ciastek i dodać coś w
stylu tej trutki na karaluchy. Ten proszek zawiera, a raczej kiedyś' zawierał,
fluorek sodu. W pokoju Very natomiast znaleziono okruszki ciastek.
 Lepiej wezmy pudełko i zabierzmy wszystko  westchnął ciężko
Chalmers.  Te środki dezynfekujące, czyszczące i całą resztę.
Pani Wellington udało się przekonać panią Mac kenzie, żeby otwo-
rzyła drzwi. Pani Mackenzie popatrzyła na środek na karaluchy.
 Pamiętam, jak ta Amerykanka mi to dała  powiedziała.  Nie
chciałam jej rozczarować, mówiąc, że nie mamy żadnych karaluchów, więc
po prostu włożyłam pudełko pod zlew, wraz z resztą środków.
 I nigdy pani tego nie używała?  spytał Chalmers.
 Nie, nie miałam powodu.
LR
T
Chalmers i Macbeth wracali do swoich samochodów, niosąc pudełko
wypełnione środkami czyszczącymi ze szkolnej szafki pod zlewem.
 Morderca pewnie doskonale się bawi naszym kosztem  powiedział
gorzko Chalmers.  Nie wystarczyło jemu lub jej otrucie Very, dodał
jeszcze tę upiorną kukłę dyndającą nad łóżkiem.
 Och nie, to było zrobione z zupełnie innego powodu.
 Kto to zrobił?
 Myślę, że ta para z piekła rodem, Jessica i Diana. To zabawne, kiedy
spotkałem je po raz pierwszy, to pomyślałem, że to dwie typowe dziew-
czyny z prowincji. Teraz myślę, że są głupie i złośliwe. Jestem pewny, że to
one powiesiły tę kukłę.
 Tylko dlaczego? Ta kobieta właśnie była świadkiem, jak areszto-
wano jej męża pod zarzutem morderstwa.
 Ponieważ Vera miała romans z Bartlettem, a one są nadal o nią za-
zdrosne. Na dodatek zrobiła z aresztowania swojego męża przedstawienie,
które miało postawić ją znów w centrum uwagi.
 A może chciały odwrócić w ten sposób uwagę od siebie? Wiedząc, że
odkryjesz, że to one przygotowały kukłę, bawiąc się w ten drastyczny sposób
z Verą, być może chciały tą pokrętną metodą odwrócić uwagę od siebie jako
potencjalnych morderczyń?
Priscilla Halburton-Smythe myślała, że ta noc nigdy się nie skończy.
Wszyscy po kolei wzywani byli do gabinetu pułkownika, aby złożyć ze-
LR
T
znania, a każde z nich spędzało tam chyba z godzinę. Kiedy wreszcie przy-
szła kolej Priscilli, była tak wykończona, że nie mogła trzezwo myśleć.
Miała wrażenie, że jej życie to jeden wielki koszmar, który rozgrywa się w
gabinecie podczas nieustających przesłuchań. Hamish, nadal ubrany w
wieczorowy garnitur, siedział przy oknie. Wyglądał elegancko i niedostęp-
nie. %7łałowała, że nie miał na sobie swoich zwykłych, niechlujnych, starych
ubrań albo munduru. Nie wyglądał jak Hamish, którego znała.
Wreszcie pozwolono jej odejść. Henry czekał na nią u stóp schodów.
 Jak poszło?  spytał ze współczuciem.
 Jak zwykle  powiedziała gorzko Priscilla.  Mam już spore
doświadczenie w składaniu zeznań.
 Cóż, ja też zeznawałem. Już świta, chodzmy do łóżka.
Priscilla spojrzała na niego nieufnie.
 Posłuchaj, kochanie  powiedział.  To naprawdę nie jest naj-
lepsza pora, żeby zgrywać cnotkę.
 Henry, seks to w tym momencie ostatnia rzecz, o jakiej myślę. Ani
przez chwilę nie uwierzyłam, że Freddy zastrzelił Petera. Myślę, że mor-
dercą, lub morderczynią jest któreś z nas. Jedyną rzeczą, jaką dziś zabieram
ze sobą do łóżka, jest termofor.
 Zwietnie  odparł chłodno.  Wydaje mi się w tym momencie, że
wszystkie te fanaberie nie skończą się po ślubie. Pewnie po prostu jesteś
kiepska w łóżku, wszystko na to wskazuje. W pewnym sensie każesz mi
LR
T
kupić kota w worku, nie pozwalając nawet zerknąć, co się w tym worku
znajduje.
Priscilla chwyciła się barierki.
 Być może masz rację  powiedziała ze znużeniem.  Nadal jednak
idę do pokoju sama i zamykam za sobą drzwi  odwróciła się i weszła po
schodach na górę.
 Przypuszczam, że gdyby ten wiejski glina zapukał do twojego po-
koju, to szybko rozwarłabyś przed nim i drzwi, i nogi  krzyknął za nią.
Priscilla schyliła głowę i pokonała resztę schodów biegiem. W
drzwiach zderzyła się boleśnie z lady Helmsdale.
 Co pani robi w moim pokoju?  krzyknęła Priscilla.
 Szukałam aspiryny  odpowiedziała lady Helmsdale.
Chociaż Priscilla była wysoka, to jednak wydawało się, że lady
Helmsdale góruje nad nią w ciemnym korytarzu.
Jasne oczy lady wpatrywały się nieustępliwie w Priscillę.
Dziewczyna poczuła, że ogarnia ją strach. Zdała sobie sprawę, że nigdy
tak naprawdę nie znała lady Helmsdale. Co ona tak naprawdę wiedziała o
którymkolwiek z gości, nawet o Henrym?
Zdławiła szloch, pchnęła lady Helmsdale i zamknęła z trzaskiem drzwi.
Chociaż się rozebrała, wskoczyła do łóżka i przytuliła do siebie ciepły
termofor, to nie mogła się rozgrzać.
LR
T
Nieśmiałe pukanie do drzwi sprawiło, że serce podeszło jej do gardła.
 Kto tam?  zawołała.
 To ja... Pruney.
 Pruney, jestem wykończona. Czy to coś ważnego?
 Tak.
Priscilla westchnęła. Wygramoliła się z łóżka i otworzyła drzwi.
Pruney stała w progu, mrugając na Priscillę zza szkieł swoich wielkich
okularów.
 Muszę z kimś porozmawiać  szepnęła.
 Wejdz  powiedziała Priscilla  i tak jest mi zbyt zimno, żebym
mogła zasnąć.  Nie zamknęła drzwi na klucz, mając nadzieję, że Pruney
przyszła tylko na kilka minut.
Usiadła na brzegu łóżka, a kobieta siadła obok niej, miętosząc nerwowo
chusteczkę.
 O co chodzi?  spytała Priscilla delikatnie.
 On kochał mnie.
 Kto?
 Kapitan Bartlett. On mnie kochał  powiedziała Pruney, uderzając
się w pierś ozdobioną haftowanym karczkiem staromodnej koszuli nocnej.
 Czy on naprawdę ci to powiedział?  spytała Priscilla.
LR
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl