[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jeśli tak pan we mnie wierzy, to po co ten cały teatr przed moją żoną? - wycedził przez
zęby.
- Teatr? - Salvatore uniósł brwi.
Co jest, do cholery? Conrad nie ma już szesnastu lat i nie jest uczniem w jego szkole. To
nie czas na grę.
- Przeraził ją pan - mówił dalej. - Po co ta cała gadanina o Interpolu?
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że ona o tym nie wie. Myślałem, że jesteś inteligentniejszy,
mój chłopcze.
L R
T
- Nieważne, co pan myślał. Powiedziałem panu, kiedy się żeniłem, że nie chcę, żeby mo-
ja żona była w jakikolwiek sposób wciągnięta w tę sferę mojego życia, ze względu na jej bez-
pieczeństwo.
- Mam wrażenie, że naraziłeś ją na większe niebezpieczeństwo, nic jej nie mówiąc. Na-
wet ona nie może się z tym nie zgodzić.
- Dzięki za przenikliwość. A teraz przejdzmy do sprawy Zhutova. Jeśli zostałem zdekon-
spirowany...
Konsekwencje tego stanu rzeczy stanęły mu przed oczami. Miał świadomość, że jeśli
nawet wywiezie stąd Jayne w bezpieczne miejsce, jego działalność agenta raz na zawsze będzie
skończona. Pózniej jakoś się z tym upora i wykreśliwszy Interpol ze swego życia, może zdoła
odzyskać żonę. Teraz jednak musi skupić się na tym, by Jayne nawet włos nie spadł z głowy.
Jayne oparła się o wypolerowany blat kuchenny, przyciskając do piersi telefon komór-
kowy. Czuła niesmak po tej pełnej kłamstw rozmowie, nie mówiąc o tym, że musiała wziąć
bezpłatny urlop. A wydawało się, że to krótka podróż w celu zakończenia małżeństwa.
Do diabła, kogo chce oszukać? Z Conradem nic nie może się odbyć bez problemów.
Najwyrazniej wywołała wilka z lasu, bo Conrad stanął w drzwiach kuchni. Był bez ma-
rynarki i krawata, koszulę miał rozpiętą. Na szyi widniało lekkie zadrapanie, najwidoczniej ślad
po jej paznokciach, gdy pieścili się w windzie i o mały włos nie zaczęli się kochać.
- A więc pracujesz dla Interpolu - powiedziała.
- Najwyrazniej. - Wsunął ręce do kieszeni i oparł się o framugę.
Taka wymijająca odpowiedz zbyt często brzmiała w ich przeszłości - kiedy nie było go w
czasie pierwszej rocznicy ślubu, którą mieli spędzić razem w jakimś ustronnym miejscu albo
kiedy nie pojechał z nią na ślub jej przyrodniego brata. I nigdy nie padło z jego strony żadne
wyjaśnienie.
Nie mogła milczeć. Nie teraz, gdy jeszcze kłębiły się w niej emocje po burzliwej dysku-
sji w aucie i namiętnym incydencie w windzie. Nawet teraz czuła podniecenie i ochotę, by
skończyć to, co tam zaczęli.
- Wciąż nie chcesz tego przyznać? Nawet jeśli twój szef mi o tym powiedział? Co z cie-
bie za pokrętny drań.
Masz jakąś chorobliwą przyjemność w znęcaniu się nade mną?
- Trzymałem cię w nieświadomości dla twojego bezpieczeństwa - wyjaśnił.
L R
T
- Nie kupuję tego. Za dobrze cię znam - żachnęła się Jayne. - Nic mi nie powiedziałeś, bo
wtedy byłbyś na zawsze ze mną związany. Nigdy nie chciałeś, żeby nasze małżeństwo trwało,
bo znalazłbyś sposób, żeby rozwiać moje obawy.
Conrad mógł powiedzieć jej cokolwiek, ale nawet nie próbował znalezć jakiegoś racjo-
nalnego wytłumaczenia swoich nieobecności. Po prostu znikał.
- Myślałem, że jeszcze bardziej byś się martwiła - oświadczył.
Jayne zastanawiała się, czy widzi coś w rodzaju poczucia winy w jego czekoladowych
oczach.
- A tak myślałeś, że się nie martwię, kiedy nie mam pojęcia, gdzie jesteś ani co się z tobą
dzieje? - Wróciły wspomnienia nieprzespanych nocy. - Z początku umierałam ze strachu, że
coś ci się stało, ilekroć nie mogłam się z tobą skontaktować. Dopiero po dłuższym czasie do-
szłam do wniosku, że musisz mnie zdradzać, podobnie jak mój ojciec zdradzał moją matkę.
- Nigdy nie spałem z inną kobietą - zapewnił ją.
- Teraz to wiem. Do licha, już wtedy to odkryłam. Ale wciąż mnie oszukiwałeś. Kłama-
łeś. Nie miałam pojęcia o twoim cholernym zajęciu - irytowała się.
- Myślisz, że agenci mogą sobie pozwolić na luksus drukowania dla współmałżonków
harmonogramu swoich działań?
- Oczywiście, że nie. Nie jestem aż tak naiwna - obruszyła się Jayne. - Ale pułkownik Sa-
lvatore wyraznie dał do zrozumienia, że mogłeś mi jednak coś powiedzieć. Nie zdecydowałeś
się.
- Postąpiłem tak, jak było dla ciebie najlepiej. - Conrad trwał przy swoim.
- Uważałeś, że zrobisz najlepiej, poświęcając nasze małżeństwo? Bo podjąłeś decyzję za
nas oboje, nie dając mi możliwości zadecydowania o sobie.
- Nie mam zamiaru kajać się z tego powodu, że działałem w imię twojego bezpieczeń-
stwa - warknął.
Jego odpowiedz uświadomiła Jayne, jaka przepaść dzieli ich w tej sprawie.
- Dobrze. Zastanów się jednak, jak byś się czuł, gdyby role się odwróciły i to ja znikała-
bym na całe dnie bez słowa wyjaśnienia. Albo co byś myślał, gdybyś musiał obchodzić sam
rocznicę ślubu. - Poleciał z nią wtedy na Seszele, romantyczne egzotyczne wyspy, a potem zo-
stawił samą w jadalni i zniknął bez słowa wyjaśnienia.
Najbardziej może bolało ją to, że pozwoliła zrobić z siebie kogoś w rodzaju pięknej lalki
stanowiącej ozdobę u jego boku.
L R
T
- I pomyśleć, że mało brakowało, a znowu rzuciłabym ci się w ramiona - powiedziała. -
Cóż, teraz nie ma co martwić się tym, co było. Należysz już do przeszłości, Conradzie Hughes.
Przeszła obok niego, kierując się w stronę drzwi.
- Nie możesz teraz odejść. - Przytrzymał ją za ramię. - Niezależnie od tego, jak bardzo
jesteś na mnie zła, nie byłabyś bezpieczna, opuszczając ten dom.
- Dzięki, ale twój szef się tym zajmie. Idę się spakować. W swoim pokoju, sama.
Conrad przesunął dłoń wzdłuż jej ramienia. Poczuła znajomy ucisk w sercu.
- Załatwiłaś wszystko w pracy i z Mimi? - zapytał.
- Tak, Anthony jednak nie może opiekować się nią w nieskończoność. Wyjeżdża służ-
bowo. Ale mam nadzieję, że do tego czasu wrócę.
- Anthony - powtórzył Conrad obojętnym tonem.
- Jest bratankiem mojego dawnego pacjenta - wyjaśniła Jayne, choć nie była mu winna
żadnych wyjaśnień.
- I opiekuje się naszym psem?
- To nie tak, nie chodzimy ze sobą... - zaczęła.
- Jeszcze nie. Ale to dlatego przyjechałaś do Monte Carlo, prawda? - Spojrzał na nią
przenikliwie. - %7łeby być wolną i związać się z Anthonym czy jakimś innym facetem.
- Nie masz powodu być na mnie zły. To ja byłam okłamywana - przypomniała mu.
- A więc domyślam się, że to nam ułatwi spędzenie z sobą czasu w samotności. - Cofnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]