[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kompozycję. Kate sięgnęła po aparat i skierowała
obiektyw w odpowiednim kierunku. Zbyt pochłonięta
ustawianiem parametrów, nie zwracała
98 %7Å‚ONA NA JEDN NOC
uwagi na to, co dzieje się wokół. Właśnie miała
zwolnić migawkę, gdy rozległ się wściekły głos:
- Co ty, u diabła, tu robisz?
Kate z przerażenia upuściła aparat. Kilka metrów od
kępki wrzosów leżała na kocu na wpół obnażona para.
- B-bardzo przepraszam! - wyjąkała. - Foto
grafowałam wrzosy. Nie zauważyłam... Och!
Nagle poznała dziewczynę, w pośpiechu wkładającą
górę czerwonego bikini. Była to, ni mniej ni więcej,
Irena Marmara. Wąziutki biustonosik musiał jej
sprawiać jakieś kłopoty, gdyż odrzuciła go i zawinęła
się w ręcznik. Potem ze wściekłą miną podeszła do
Kate.
- Jak śmiesz szpiegować nas? Wypalę ci za to oczy!
- Nie sądzę - rozległ się w pobliżu męski głos.
Obie równocześnie odwróciły głowy i zobaczyły
nadchodzącego Filipa. Pogardliwie spojrzał on na Irenę
i prawie nagiego Yvesa Sauvignona.
- Myślę, że ta farsa trwała już dostatecznie długo
- powiedział oschłym tonem. - Ireno, od tego momentu
uważaj nasze zaręczyny za zerwane.
ROZDZIAA SZÓSTY
Po tych słowach zaległa grobowa cisza. Kate słyszała tylko
plusk fal, ryk osła w oddali i bicie swego serca. Nagle Irena,
wyrzucając z siebie stek przekleństw, rzuciła się na Filipa z
pięściami.
- Ty gnido! Jak śmiesz mnie stawiać w takiej sytuacji!
- Sama do tego doprowadziłaś - odrzekł i chwycił ją za
nadgarstki. Z pogardą patrzył na ręcznik, który niebezpiecznie
zsuwał się z jej ramion.
- Jeśli już zakończyłaś tę słoneczną kąpiel z kochankiem, to
proponuję, żebyś się ubrała - dodał zjadliwie.
Pośpiesznie wciągnęła trykotową koszulkę.
- Opalaliśmy się tylko - nerwowo wtrącił Yves.
Filip obrzucił go sceptycznym spojrzeniem.
- Musisz uważać mnie za skończonego głupca. A
nawet jeśli tak było, to, doprawdy, nie chciałbym, aby moja
przyszła małżonka opalała się niemal naga z innym
mężczyzną. Ale możesz darować sobie te kłamstwa. Wiem
dobrze, że od kilku tygodni jesteście kochankami.
- I co z tego? - spytała Irena wyzywającym tonem. - Nigdy
nie miałeś dla mnie czasu. Zawsze zbyt zajęty i zaprzątnięty
pracÄ…. A Yves to dobry kompan, czego na pewno nie mogÄ™
powiedzieć o tobie.
-W takim razie powinnaś być zadowolona, że koszmar
małżeństwa ze mną ostatecznie cię ominął. Pobladła.
- Nie to miałam na myśli. Zgoda, Yves dostarczył
mi pewnych przyjemności. O niczym to jednak nie
100 %7Å‚ONA NA JEDN NOC
świadczy. Czy kiedykolwiek wtrącałam się do twoich
miłostek? Bez wątpienia śpisz z tą australijską flądrą.
Czy powiedziałam choć słówko? A jeśli po naszym
ślubie będziesz chciał z nią nadal utrzymywać stosunki, to
proszę bardzo, mogę to tolerować.
- Nie słuchasz mnie, Ireno - powiedział Filip
dobitnie. - Nie będzie żadnego ślubu.
Odwracał się już, gdy chwyciła go za ramię.
- To śmieszne, co mówisz - wykrzyknęła. - Przecież
nasze małżeństwo zostało postanowione, kiedy byłam
jeszcze dzieckiem.
- Wiem o tym - zgodził się z nutką goryczy. - I
zapewne dlatego okazało się nieszczęsną pomyłką.
Gdybyśmy dokonali wyboru jako ludzie dorośli, nie
sądzę, abyśmy wybrali właśnie siebie. Ty widzisz we
mnie surowego człowieka, wyzbytego humoru i
zdolnego zepsuć każdą zabawę. Ja widzę w tobie
samolubną, płochą smarkulę. Uwolnijmy się więc od
siebie!
- Nie! - wybuchnęła. - Nie możesz upokarzać mnie
przed całą wioską.
- Wioska nie ma tu nic do rzeczy. Przecież możesz
ogłosić, że to ty zerwałaś zaręczyny, ponieważ pragniesz
wyjść za Yvesa.
Obrzucił Francuza szybkim, złośliwym spojrzeniem.
Yves poruszył się niespokojnie.
- Chwileczkę... - zaczął, ale Irena przerwała mu:
- Nie mam zamiaru poślubić Yvesa! Filipie, po-
słuchaj mnie! Nie możesz porzucić mnie z powodu tej
głupiej sprawy. Ona nie może zaważyć na naszej
przyszłości. Ostatecznie nasze małżeństwo jest swego
rodzaju kontraktem handlowym!
W oczach Filipa było teraz więcej litości niż gniewu.
- Masz rację. Nie chcę małżeństwa, które jest
tylko kontraktem handlowym. Chcę małżeństwa
z miłości. A teraz usuń mi się z drogi!
%7Å‚ONA NA JEDN NOC
101
Odepchnął ją stanowczo, Irena zatoczyła się i za-
szlochała. Jej oczy spoczęły na Kate.
- Ty tania dziwko! To wszystko twoja wina. Zobaczysz
doniosę do gazet. Ujrzysz swe nazwisko unurzane w błocie.
Sprawię, że nigdy już nie wejdziesz mi w drogę, ty żałosne,
nędzne zero!
- Ireno! - Głos Filipa był jak smagnięcie biczem.
- Jeśli uczynisz jakąś próbę zbrukania jej imienia,
pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś. Czy wyrażam się
jasno?
- Och, bardzo jasno! - Irena zionęła pogardą. -Oto na
kogo zasługujesz, ty wieśniaku! Dopóki nie wspomógł cię
mój ojciec, byłeś goły jak święty turecki. Wszystko, co
posiadasz, zawdzięczasz rodzinie Mar-mara!
- Przeciwnie, Ireno. Wszystko, co posiadacie,
zawdzięczacie Filipowi Andronikosowi. Ale nie mam
zamiaru prowadzić z tobą sporów na ten temat. Tobie i
Yvesowi życzę wiele radości na nową drogę życia.
Idziemy, Katar ino.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]