[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bez niego świat stał się pusty.
Rozdział 34
353
Utrudzeni podróżą, trzej mężczyzni skierowali konie do rojne-go portu, na zachód od Rzymu.
Tubruk odezwał się pierwszy, po tym jak stanęli na ziemi i uwiązali konie do słupków przy
gospodzie.
- Widzę tu proporce trzech legionów. Twoje dokumenty zapewniają ci stanowisko w każdym.
Stałym portem tego jest Grecja, tego Egipt, a ten ostatni płynie z towarem na północ. - Tubruk
mówił rzeczowo i spokojnie; przez lata zarządzania majątkiem nie ubyło mu wiedzy o
mechanizmach imperium.
Tubruk niewiele więcej mógł doradzić. To prawda, rozpoznawał proporce legionów, lecz
zdawał sobie sprawę, że jego wiedza
0 reputacji ich dowódców pochodzi sprzed piętnastu lat. Byłby w duchowej rozterce, radząc
Juliuszowi, by decyzję w tak poważnej sprawie zostawił bogom. Tak czy inaczej przyjdzie
mu spędzić z dala od domu co najmniej dwa lata, więc równie dobrze mogą rzucić monetą.
-Ja, osobiście, wybrałbym Egipt - rozmarzył się Kabera, patrząc tęsknie na morze. - Ile to już
czasu minęło, od kiedy ostatni raz otrzepywałem sandały z jego piasków. - Czuł, jak
przyszłość zagląda im trzem w oczy to z tej, to z tamtej strony. %7łycie, pomyślał, stawia
niektórych przed łatwymi wyborami, a może wszystkich, tyle że większość nie potrafi ich w
porę zauważyć. Egipt, Grecja czy północ? Każde kusiło na różne sposoby. Chłopiec musi
wybrać sam, ale Egipt, tak, ten przynajmniej jest gorący.
Tubruk przyglądał się okrętom kołyszącym się na cumach, wypatrując takiego, który można
by odrzucić. Każdy miał czujne straże i na wszystkich kręcili się ludzie, porządkując, szorując
czy naprawiając.
Wzruszył ramionami. On sam, kiedy skończy się to całe zamieszanie i Rzym się uspokoi,
wróci do majątku. W końcu ktoś musi dbać o to miejsce.
- W Grecji jest Marek i Reniusz. Mógłbyś się tam z nimi spotkać, gdybyś chciał -
zaryzykował swoje zdanie, po czym odwrócił się
1 zapatrzył na kurz podniesiony przez wozy.
- Nie. Nie osiągnąłem niczego poza małżeństwem. I wypędzeniem z Rzymu przez mojego
wroga - mruknął Juliusz.
- Wroga twojego wuja - poprawił Kabera.
Juliusz obrócił się powoli w stronę starego człowieka i utkwił w nim uporczywe spojrzenie.
-Nie. On jest teraz moim wrogiem. W odpowiednim czasie zobaczę jego trupa.
- W odpowiednim czasie być może - zauważył Tubruk. - Za to dzisiaj musisz stąd zniknąć i
nauczyć się być żołnierzem i dowódcą. Jesteś młody. Dzisiaj nie kończy się ani twoje życie,
ani kariera. - Tubruk zatrzymał przez chwilę wzrok na chłopcu i ze zdziwieniem spostrzegł,
jak bardzo Juliusz upodobnił się do swojego ojca.
Juliusz znów zaczął lustrować wzrokiem okręty. -Zatem niech będzie Egipt. Zawsze chciałem
zobaczyć kraj faraonów.
- Doskonały wybór - ucieszył się Kabera. - Pokochasz Nil, a Egipcjanki są bardzo piękne i
jeszcze bardziej pachnące. -1 uradował się jeszcze bardziej, widząc, że Juliusz się uśmiecha,
pierwszy raz od chwili, kiedy dostali się w ręce żołnierzy Sulli. To dobry znak, pomyślał.
Tubruk dał jakiemuś chłopcu miedziaka, aby popilnował ich koni przez godzinę, i trzej
mężczyzni poszli w kierunku okrętu noszącego proporce legionu stacjonującego w Egipcie.
- Popatrz, jak przygotowują okręt do wyjścia w morze - zauważył Tubruk, wskazując palcem
na baryłki zapasów, ładowanych przez niewolników. Solone mięso, oliwa i ryby wędrowały
na ramionach spoconych mężczyzn z nabrzeża, przez wąski pas wody, na pokład. Każda
sztuka była odnotowana na tabliczce i starta z niej z typową rzymską sprawnością. Tubruk
gwizdnął na jednego z okrętowej wachty i ten podszedł do burty.
- Chcemy mówić z dowódcą okrętu. Jest na pokładzie? - spytał Tubruk.
%7łołnierz zmierzył ich wzrokiem i chyba, mimo zakurzonych ubrań, ocena nie wypadła
najgorzej. Pomijając Kaberę, dwaj inni wyglądali jak żołnierze.
-Jest. Spuszczamy cumy w południe. Nie mogę zagwarantować, że się z wami zobaczy.
- Idz i powiedz, że przybywa tu, prosto z miasta, siostrzeniec Mariusza. Możemy poczekać -
odpowiedział Tubruk.
Rozdział 34
355
Brwi żołnierza odrobinę się uniosły, a oczy prześliznęły po Juliuszu.
- Tak jest, panie. Powiadomię go w tej chwili.
Mężczyzna odszedł od burty i przeszedł po wąskim trapie na pokład. Zniknął za jakąś wysoką
drewnianą konstrukcją, górującą nad okrętem, w której prawdopodobnie mieściły się kwatery
dowódcy. Podczas oczekiwania Juliusz przyglądał się olbrzymiemu okrętowi, otworom na
wiosła, których używano przy opuszczaniu portu, a także w czasie bitwy, by nadać
odpowiednią prędkość przy taranowaniu okrętów wroga, olbrzymim zwiniętym żaglom,
oczekującym cierpliwie na podniesienie i na wiatr.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]