[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szukam pewnego człowieka, Johnny ego Favorite a.
Zesztywniała. Zupełnie jakby ktoś musnął jej kark kostką lodu.
On nie żyje powiedziała.
Bynajmniej, choć większość ludzi najwyrazniej tak uważa.
O ile mi wiadomo, on nie żyje.
57
Znałaś go?
Nigdy się nie spotkaliśmy.
Edison Sweet twierdzi, że był przyjacielem twojej matki.
To było jeszcze przed moim urodzeniem wyjaśniła.
Czy matka rozmawiała kiedykolwiek z tobą na jego temat?
Drogi panie jak-się-pan-tam-nazywa, nie sądzi pan chyba, że zacznę zdra-
dzać najgłębsze sekrety mojej mamy? Nie jest pan dżentelmenem.
Puściłem to mimo uszu.
Może w takim razie powiesz mi, czy ty lub twoja matka widziałyście John-
ny ego Favorite a w ciągu, dajmy na to, ostatnich piętnastu lat?
Już mówiłam, że nigdy się nie spotkaliśmy, a mama zawsze przedstawiała
mnie wszystkim swoim przyjaciołom.
Wyjąłem portfel, ten z gotówką, i podałem jej wizytówkę mojego biura Roz-
staje.
W porządku powiedziałem i tak nie liczyłem na wiele. U dołu masz
numer mojego biura. Zadzwoń, gdybyś przypomniała sobie, że ktoś, kogo znasz,
widział ostatnio Johnny ego Favorite a.
Uśmiechnęła się, ale bez odrobiny ciepła.
Po co go pan szuka? Zciga go pan za coś?
Nie ścigam go. Chcę po prostu wiedzieć, gdzie obecnie przebywa.
Włożyła moją wizytówkę za szkło przy ozdobnej mosiężnej kasie.
A jeżeli on nie żyje?
Tak czy inaczej, zapłacą mi za robotę.
Tym razem jej uśmiech był prawie naturalny.
Mam nadzieję, że odnajdzie go pan, wąchającego kwiatki od spodu
powiedziała.
Może być. Mnie to bez różnicy. Nie zgub mojej wizytówki. Nigdy nic nie
wiadomo. Może się jeszcze przydać.
To prawda.
Dzięki, że poświęciłaś mi swój czas.
A co z korzeniem? Chyba nie wyjdzie pan stąd z pustymi rękami?
Wyprostowałem się. Czy wyglądam na takiego, który mógłby go potrzebo-
wać?
Panie Rozstaje powiedziała i roześmiała się dzwięcznym, perlistym
śmiechem mam wrażenie, że w obecnej sytuacji mogłoby się panu przydać
niemal wszystko.
Rozdział piętnasty
Zanim wróciłem do Czerwonego Koguta, kolejny występ kapeli dobiegł koń-
ca i Toots znów siedział na tym samym stołku przy barze. Obok stał kieliszek
szampana. Przeciskając się przez tłum, zapaliłem papierosa.
Znalazłeś to, czego szukałeś? spytał obojętnie Toots.
Evangeline Proudfoot nie żyje.
Nie żyje? Wielka szkoda. To była wspaniała kobieta.
Rozmawiałem z jej córką, ale niewiele mi to dało.
Może wybierzesz sobie kogoś innego, o kim chciałbyś napisać, synu.
Raczej nie. Powiedziałbym, że coraz bardziej mnie to interesuje.
Popiół z papierosa spadł mi na krawat, a kiedy go strzepnąłem, obok plamy
po zupie powstała na nim szara smuga.
Wydaje mi się, że znałeś dość dobrze Evangeline Proudfoot. Co jeszcze
mógłbyś mi powiedzieć o jej związku z Johnnym Favorite em?
Toots Sweet stanął na swoich małych stopkach.
Nic, synu. Jestem za duży, żeby chować się u ludzi pod łóżkiem. Poza tym
pora znów wziąć się do pracy.
Błysnął gwiazdzistym uśmiechem i ruszył w stronę sceny. Podreptałem za nim
jak młody szczeniak.
A może pamięta pan innych jego przyjaciół? Ludzi, którzy znali ich wtedy,
gdy byli razem.
Toots usiadł przy fortepianie i rozejrzał się, poszukując pozostałych członków
swego zespołu. Wodząc wzrokiem od jednego stolika do drugiego, powiedział:
Spróbuję wyluzować się trochę przy muzyce. Może coś mi się przypomni.
Mnie się nie spieszy. Całą noc mogę słuchać, jak grasz.
Tylko zejdz ze sceny, synu. Toots uniósł klapę fortepianu. Na klawiatu-
rze leżała kurza łapka. Zatrzasnął klapę.
Nie stercz tak nade mną! wykrzyknął. Mam teraz grać.
Co to było?
Nic takiego. Nieważne.
Ale to nie było nic. To była kurza łapka rozciągająca się na klawiszach na dłu-
gości oktawy, od końca żółtego jaszczurzego szpona po krwawiący kikut nóżki,
59
gdzie została odcięta. Poniżej kępki białych piór przywiązana była czarna wstąż-
ka. Na pewno było to coś więcej niż nic.
Co jest grane, Toots?
Gitarzysta zajął swoje miejsce i podłączył wzmacniacz. Spojrzał na Tootsa
i zaczął manipulować gałką. Miał kłopoty ze sprzężeniem.
Nie dzieje się nic, o czym musiałbyś wiedzieć zasyczał Toots. Odtąd nie
zamierzam więcej z tobą gadać. Ani po następnej wstawce. Ani po występie. Ani
nigdy!
Kto cię naciska, Toots?
Wynoś się stąd.
Co ma z tym wspólnego Johnny Favorite?
Toots mówił bardzo wolno, ignorując basistę, który stanął tuż przy nim.
Jeśli stąd nie odejdziesz, a mam tu na myśli wyjście z tej knajpy w ogóle,
pożałujesz, że twoja biała dupa kiedykolwiek pojawiła się na tym bożym świecie.
Napotkałem nieprzejednane spojrzenie basisty i rozejrzałem się dokoła.
W knajpie było mnóstwo ludzi. Zrozumiałem, jak musiał się czuć Custer na tam-
tym pagórku, nad Little Big Horn.
Wystarczy syknął Toots że powiem choćby jedno słowo.
Nie musisz wysyłać telegramu, Toots. Upuściłem niedopałek na parkiet,
zgniotłem go obcasem i wyszedłem.
Mój wóz wciąż stał po drugiej stronie ulicy. Ruszyłem w jego stronę, gdy
zmieniły się światła. Gromadka wystająca na rogu zmieniła klimat, obecnie uj-
rzałem tam chudą, ciemną kobietę w wyświechtanym futerku z lisa. Zakołysała
się w przód i w tył na bardzo wysokich szpilkach, oddychając raptownie przez
nos, jak kokainista na trzydniowym głodzie.
Masz ochotę? spytała, kiedy ją mijałem. Masz pan ochotę?
Nie dzisiaj odparłem.
Siadłem za kółkiem i zapaliłem papierosa. Chuda kobieta przyglądała mi się
przez chwilę, po czym oddaliła się. Nie było jeszcze jedenastej. Około północy
zabrakło mi fajek. Domyśliłem się, że Toots wyjdzie z knajpy dopiero, gdy odbęb-
ni swoje. Miałem mnóstwo czasu. Przeszedłem półtorej przecznicy, wzdłuż 7 do
nocnego sklepu, gdzie kupiłem dwie paczki Lucky Strike ów i butelkę Early ego
Timesa. W drodze powrotnej przeszedłem na drugą stronę ulicy i przystanąłem na
moment przy wejściu do Czerwonego Koguta. Z wnętrza dochodziły dzwięki pia-
nina, niepowtarzalna w wykonaniu Tootsa mieszanina knajpianego klezmerstwa
i staroświeckiej beethovenowskiej maestrii.
Noc była zimna, dlatego od czasu do czasu, aby zabić chłód, uruchamiałem
silnik. Nie chciałem, aby w wozie było zbyt ciepło. Aatwo można wtedy zasnąć.
Zanim za kwadrans czwarta Toots skończył swój ostatni występ, w popielnicz-
ce w desce rozdzielczej zebrała się już góra niedopałków, a w butelce Early ego
Timesa ukazało się dno. Czułem się świetnie.
60
Toots wyszedł z klubu na pięć minut przed zamknięciem. Zapiął guziki grube-
go płaszcza i pożartował przez chwilę z gitarzystą. Kiedy zagwizdał przeciągle na
dwóch palcach, do chodnika z piskiem opon podjechała taksówka. Przekręciłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]