[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrzebę miłości. I nagle doszedł do wniosku, \e musi coś z tym zrobić.
Rzucił papierosa i wdeptał go butem w ziemię, a jego dłonie przesunęły się po
policzkach Nell za jej uszy.
- Tyler!
- Ciii. - Jej plecy opierały się teraz o karoserię auta, piersi stykały się z klatką
piersiową Tylera, który patrzył jej badawczo w oczy.
Nell odpychała go, lecz nie za mocno. Była tak blisko niego, \e nie miała szansy
kłamać.
- Ale... - zaczęła.
- Nell - wyszeptał znowu, dotykając jej ust.
To nie był nawet pocałunek. Raczej muśnięcie, które kazało jej wyprostować plecy i
trwać nieruchomo ze strachu, \e Tyler odejdzie, jeśli ona choćby drgnie. Jego palce
niespiesznie wyciągały spinki z jej koka, które przeło\ył w końcu do jej ręki, a sam wplótł
palce w chłodny jedwab jej rozpuszczonych włosów.
- Rozchyl usta - poprosił szeptem, biorąc delikatnie między zęby jej dolną wargę.
Posłuchała go bez wahania, czerwona po koniuszki uszu. Tyler pomrukiwał coś
niezrozumiale, a potem poczuła jak jego ciało o nią się ociera. Ptaki wyśpiewywały na łące,
niebo przeciął samolot, słońce świeciło prosto na głowę Nell. Tyler czuł jej dr\enie, słyszał
pierwszy krzyk. Uniósł głowę, tyle tylko, by widzieć jej twarz, i zdumiała go widoczna na
niej rozkosz. Nell miała otwarte oczy, które wyglądały jak dwa czarne aksamitne jeziora. Jego
ręce zsunęły się po jej plecach do talii.
- Mój Bo\e! - szepnął z szacunkiem, poniewa\ nie pierwszy raz czuł tę
wszechobejmującą czułość dla kobiety.
- Ty... ty nie powinieneś mnie tak trzymać... - odpowiedziała mu tak\e szeptem, w
którym mieszały się lęk i po\ądanie.
- Dlaczego? - Otarł nos o czubek jej nosa, co ją rozśmieszyło.
- Wiesz dlaczego. - Zaczerwieniła się znowu.
- Nie, nie wiem. - Znowu ją pocałował. Poddawała mu się, więc zatonął w słodyczy jej
warg. To było jak narkotyk. Z wolna przylgnął do niej biodrami, dając jej odczuć to, o czym
ju\ zapewne wiedziała..., \e podnieciła go do niemo\liwości.
Nell zamarłą a on odczuł natychmiast, jak jej zapał zamienia się w panikę. Odepchnęła
go, teraz za\enowana.
Odsunął się pokornie, uwalniając ją od siebie.
- Nie robiłaś tego jeszcze - odezwał się z przekonaniem.
- Nie... z własnej woli nie - odparła, siląc się na obojętny ton. - Przepraszam. Trochę...
trochę się boję. - I po raz kolejny zalała się rumieńcem, jeszcze mocniejszym ni\ poprzednio.
Tyler zaśmiał się, wyraznie zadowolony ze swego odkrycia. Delikatnie dotknął
wargami jej czoła.
- Przypuszczam, \e to mo\e wydawać się trochę straszne dla małej skromnej dziewicy,
która nie ugania się za mę\czyznami.
- Proszę cię, nie \artuj sobie ze mnie.
- Czy\by tak to zabrzmiało? - Dotknął czule jej warg palcem wskazującym, nie
spuszczając z niej wzroku. - Naprawdę nie miałem takiego zamiaru, Nell. Nie jestem
przyzwyczajony do tak niewinnych kobiet. Zwiat, z którego pochodzę, niełatwo je akceptuje.
- Ach tak, rozumiem.
- Nic nie rozumiesz, kochanie. I całe szczęście. To ju\ nie jest mój świat. Nie jestem
nawet pewien, czy mi go brak. - Bawił się długim jedwabnym kosmykiem jej włosów. -
Dr\ysz? - wyszeptał.
- Ja... to jest... coś nowego.
- Dla mnie te\, choć z pewnością mi nie wierzysz. - Odgarnął jej włosy z twarzy,
patrząc na nią uwa\nie. - Jak długo nie całował cię \aden mę\czyzna? Ale tak naprawdę...
- Chyba nikt tego nie robił - przyznała.
- Dlaczego?
- Bo... ja nie przyciągam mę\czyzn - oznajmiła łamiącym się głosem.
- Naprawdę? Co ty powiesz? - Uśmiechnął się, chwytając ją w talii i przytulając.
Starała się wywinąć, lecz jej się to nie udało.
- Tyler!
- Stój spokojnie - poprosił, pozwolił jej tylko odsunąć biodra. - Masz dwadzieścia
cztery lata i jesteś cholerną ignorantką, jeśli chodzi o mę\czyzn. Najwy\szy czas, \ebyś
otrzymała kilka instrukcji. Nie zrobię ci nic złego, ale nie uda mi się pocałować cię z a\ tak
bezpiecznej odległości.
- Nie powinieneś w ogóle tego robić. - Podniosła na niego wzrok. - To nieuczciwe...
bawić się moim kosztem.
Tyler nawet nie mrugnął.
- Bawię się tobą? - spytał.
- A co innego mógłbyś robić?
- No właśnie, co innego...
Pochylił głowę z westchnieniem, przysunął ją do siebie i pocałował namiętnie i z
odrobiną złości, poniewa\ podniecała go tak bardzo, \e nie mogła sobie tego nawet
wyobrazić. On zaś nie potrafił się powstrzymać i to irytowało go jeszcze bardziej. Nell była
ostatnią kobietą na świecie, którą powinien całować w taki sposób. Nie miał prawa
anga\ować się, poniewa\ nie miał jej nic do zaoferowania. Ale wargi Nell były słodkie i
delikatne, rozchylały się łagodnie pod dotknięciem jego warg. Ona samą po pierwszej chwili
oporu, topniała w jego objęciach. Starał się zatem panować nad swoim ciałem, powtarzając
sobie, \e to tylko interludium, które nie ma prawa zakończyć się w sypialni.
W końcu, choć nie bez goryczy, posłuchał głosu rozsądku. Odsunął Nell od siebie,
mocno ściskając jej ramiona, kiedy usiłował odzyskać oddech i rozum.
Była jak pora\ona. Jej wzrok szukał jego oczu, czuła, \e dr\ą mu ręce, którymi ją
obejmuje. Oddychał równie głośno i cię\ko jak ona. Po\ądał jej. Zrozumiała to od razu, nie
miała co do tego \adnych wątpliwości.
- Muszę usiąść - powiedziała rozedrganym głosem.
- Sam ledwo stoję, jeśli chcesz wiedzieć. - Otworzył drzwi i pomógł jej wsiąść do
samochodu, po czym sam wskoczył za kierownicę.
Zapalił papierosa i spędził tak chwilę w milczeniu, podczas gdy Nell wrzuciła spinki
do torebki i wyjęła z niej małą szczotkę, \eby rozczesać potargane włosy. Chętnie
przejrzałaby się w lusterku, ale to by mogło wzbudzić podejrzenia. Nie chciała, by Tyler [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl