[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
w kominku, a potem sam pójdę po kota.
- Ale potrzebuję jeszcze kilku rzeczy dla Tessy i witamin dla
Angel...
- Zrób listę. Twoje mieszkanie nie jest znów takie duże. Jestem
pewien, że wszystko znajdę - zdecydował Nate. - O co chodzi? - spytał,
gdy Brooke się nie odezwała.
- Zwykle sama się wszystkim zajmuję.
Tym razem Nate nie oparł się pokusie. Wsunął dłoń we włosy
dziewczyny i pogładził jej policzek.
- To nie takie trudne, Brooke. Uśmiechnij się tylko i powiedz:
dziękuję - droczył się z nią.
- Dziękuję - szepnęła.
Nate znów poczuł się tak, jakby zrobił coś ważnego. Może dzięki
temu Brooke odważy się mu zaufać?
- Przygotuję tę listę - powiedziała po chwili.
Nate przeniósł zakupy do domu i rozpalił ogień. Potem poszedł
do mieszkania nad lecznicą i zabrał rzeczy, o które prosiła Brooke. Na
wszelki wypadek wziął też kocią kuwetę. Zanim włożył Angel do
klatki, pobieżnie ją zbadał. Nie była jeszcze całkiem zdrowa, ale miała
się zdecydowanie lepiej. Szybko napełnił termofor i wyjrzał na schody.
Wracając do domu, rozmyślał o podejściu Brooke do zwierząt.
Traktowała je niemal jak dzieci. On sam bardzo lubił się opiekować
swoimi pacjentami, ale robił to inaczej. Brooke okazywała im jednak
taki szacunek, jak żaden znany mu weterynarz. Bardzo chciał, żeby mu
zaufała i opowiedziała o sobie. Może to zrobi, jeśli wciąż będzie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
naciskał.
W domu też się już ochłodziło. Na szczęście kominek utrzyma
ciepło przynajmniej w jednym pokoju, pomyślał Nate. Rozejrzał się za
Frisco; zwykle pies przybiegał do drzwi, słysząc jego kroki. Po chwili
stało się jasne, czemu tym razem jego przyjaciel tego nie zrobił. W
pokoju na sofie leżała Tessa, a na kocu, którym była przykryta,
spoczywał psi pysk. Obok, przy niskim stoliku siedziała Brooke i goto-
wała coś na kuchence turystycznej. Na jednym palniku stał rondelek,
na drugim patelnia. Wokół rozchodził się miły zapach i Nate poczuł, że
burczy mu w brzuchu. Brooke miała na sobie obcisłe dżinsy i sweter w
biało-różowe paski. W tej chwili odezwał się w nim też głód innego
rodzaju.
- Co gotujesz?
- Ryż i fasolkę w sosie pomidorowym. Mam nadzieję, że będzie
ci smakowało. Jeśli nie, zostają ci ciastka z masłem orzechowym i
batoniki.
- Chętnie spróbuję. Jeśli coś pachnie tak smakowicie, musi być
pyszne - wesoło się zaśmiał. - Ale nie dałem rady zabrać pudełka
Angel. Myślisz, że prześpi się w klatce?
- Na pewno. Chyba że będzie wolała zostać na sofie z Frisco.
Wolno mu tu wchodzić?
- Wybierając meble, brałem pod uwagę również gust mojego
kudłatego współlokatora. Dopóki nie ma ubłoconych łap, może
korzystać z sofy.
Nate uchylił drzwiczki przenośnej klatki. Minęło kilka chwil,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zanim ukazał się łepek Angel. Gdy jednak kotka dostrzegła Brooke i
Tessę, jednym susem znalazła się na sofie. Frisco otworzył jedno oko i
przesunął głowę, robiąc miejsce dla nowego lokatora.
Nate wreszcie poczuł się jak w domu. Nie przypominał sobie,
żeby to uczucie nawiedzało go, gdy był z Lindą. Z nią wszystko było
zaplanowane, ułożone, przewidywalne. Była zdyscyplinowaną i
systematyczną osobą i nie lubiła chaosu. Nate też nie przepadał za
bałaganem w życiu, ale uważał, że trzeba być elastycznym.
Tymczasem Linda nie była w tym najlepsza. Godziny spania i posiłków
jej córeczki musiały być skrupulatnie przestrzegane. Nate wiedział, że
stabilizacja jest ważna, lecz uważał, że dzieci potrzebują też czasem
poznać smak przygody. Teraz odkrył, że Brooke również nie ma nic
przeciw temu.
- Przyniosę materac i śpiwór. Potrzebujemy jeszcze czegoś? -
spytał, budząc się z zamyślenia.
- Kilka koców i poduszek - odparta. - Jedzenie powinno być
zaraz gotowe. Co powiesz na batoniki na deser?
- Zupełnie jak na obozie. Będzie dobrze, jeśli dostanę kawy.
- Załatwione, kawa dla ciebie i herbata dla mnie - zgodziła się
Brooke.
Po kolacji Nate i Brooke przesiedli się na sofę, czekając, aż kawa
i herbata będą gotowe. Tessa leżała na podłodze i kolorowała obrazki, a
Frisco i Angel drzemali obok niej. Oliwna lampka dawała ciepłe, żółte
światło. Ta nietypowa kolacja podobała się Brooke o wiele bardziej niż
jakikolwiek inny posiłek spożywany z Timem w pięciogwiazdkowej
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
restauracji. Rozmawiała z Nate'em o nowinkach w medycynie, układali
rymowanki, żeby zabawić Tessę i zerkali na siebie ukradkiem. Brooke
wiedziała, że zle robi, ulegając tej beztroskiej atmosferze. Potem Nate
włączył radio na baterie i słuchali łagodnej muzyki, czekając na
prognozę pogody. Tessa odłożyła książkę do kolorowania i zwinęła się
w śpiworze. Nie spała po południu i miała wiele wrażeń, więc oczy
same jej się zamykały.
- Myślisz, że mała martwi się o swego ojca? - spytał Nate
szeptem.
- Nie wiem. Wiem, że tęskni, bo pytała mnie kilka razy, kiedy
pojedziemy do babci.
Brooke dobrze pamiętała własną tęsknotę za ojcem. Czemu nie
mógł zostać w Phoenix? Czemu zdecydował się nie uczestniczyć w
życiu córki?
- Dzieci potrafią wiele nas nauczyć - mruknął Nate.
- Powiedziałeś, że byłeś zaręczony z kobietą, która miała
pięcioletnią córkę.
- Tak - przyznał po chwili. - Kristi była takim samym
słoneczkiem jak Tessa. Miałem nadzieję, że zostanie moją córeczką.
- Co się więc zdarzyło? - spytała Brooke, nie mogąc pohamować
ciekawości.
- Wybuchł skandal.
- Nie rozumiem. Co to miało wspólnego z waszymi zaręczynami?
- Nie da się oddzielić rodziny od swojego życia - mruknął Nate i
zapatrzył się w ogień. - Gdy pierwszy raz spotkałem Lindę, na
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
koncercie, odkryliśmy, że mamy wiele wspólnych zainteresowań.
Wiedziała, kim jestem, ale nie zrobiło to na niej specjalnego wrażenia.
Tym mi zaimponowała. Jednak po zaręczynach powinienem się
zorientować, że moje uczucia były głębsze niż jej. Linda uważała nasz
związek za praktyczny i wygodny. A dla mnie ona i Kristi stały się ca-
łym światem.
- To podobno naturalne, kiedy człowiek się zakocha -
powiedziała Brooke, świadoma jego ciepła, męskiego zapachu i siły.
- A ty nie byłaś nigdy zakochana?
- Raz myślałam, że jestem. A potem okazało się, że... kariera i
ambicje polityczne są dla niego ważniejsze niż jakikolwiek związek -
wybrnęła Brooke. - Powiedziałeś, że zaręczyny zostały zerwane na
skutek skandalu. Dlaczego? Przecież nie zrobiłeś nic złego.
- Nie. Ale też byłem w to zamieszany. Reporterzy chcieli
wiedzieć, co o tym sądzę. Czy rzeczywiście związek mojego ojca i
pozamałżeńskie dziecko były dla nas tajemnicą... Dopytywali się, co
czuła matka, gdy się o tym dowiedziała, i czy to był powód rozwodu.
Ale ja nie chciałem o tym rozmawiać. Zawsze przeinaczą twoje
słowa... Niemal obozowali pod moim mieszkaniem. Ja jednak byłem do
tego przyzwyczajony. Gdy ojciec stał się sławny, czasem musieliśmy
korzystać z przebrań, tylnych drzwi, ochrony.
- Miałeś ochroniarzy?
- Od czasu do czasu - przytaknął i usiadł wygodniej. - Problem
polegał na tym, że Linda nie była do tego przyzwyczajona. Kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]